Masz nowe auto? Musisz to mieć w portfelu!

Nowoczesne samochody mają szereg rozwiązań konstrukcyjnych czyniących codzienną eksploatację bardziej komfortową.

Niestety, oparte o elektronikę systemy lubią szwankować w najmniej oczekiwanych momentach, co może wpędzić właścicieli w poważne tarapaty!

Jedną z częściej wybieranych przez nabywców nowych aut opcją jest np. system bezkluczykowego dostępu. Dzięki niemu przed wejściem do auta nie trzeba już wygrzebywać kluczyka z torebki czy kieszeni. Z tego samego względu, wyposażone w ten system pojazdy, z reguły pozbawione są klasycznej stacyjki. Silnik uruchamiany jest za pomocą przycisku. Problem w tym, że błaha z pozoru usterka kluczyka może wykluczyć pojazd z dalszej jazdy. Jeśli dojdzie do niej z dala od domu, najpewniej trzeba będzie skorzystać z pomocy lawety!

Reklama

Żaden doświadczony właściciel Renault Laguny II generacji nie wybiera się w dalszą podróż bez zabrania ze sobą, co najmniej dwóch, kart dostępowych do auta. Usterki tego elementu przytrafiają się leciwym Lagunom nagminne. Bez zapasowej karty - o ile w ogóle uda nam się dostać do samochodu - do domu i tak będziemy musieli wracać taksówką. Gorzej, że na podobne rewelacje narażeni są też właściciele zdecydowanie nowszych (często będących jeszcze na gwarancji) pojazdów, którzy traktują samochód w stricte użytkowy sposób. W ich przypadku tak błaha usterka, jak wyładowanie bateryjki w pilocie może oznaczać poważne kłopoty!

Trzeba zdawać sobie sprawę z faktu, że w wielu nowoczesnych pojazdach transponder umieszczony w kluczyku połączony jest z immobiliserem. Nawet jeśli za pomocą pilota uda nam się odryglować zamki, słaba bateria może uniemożliwić uruchomienie silnika. Jakby tego było mało, w niektórych przypadkach, komunikat o "braku kluczyka" może nawet skutkować uniemożliwieniem zgaszenia silnika!

By uniknąć przykrych sytuacji piloty z transponderem wyposażane są w zintegrowane kluczyki. Dzięki nim można wprawdzie odryglować zamek kierowcy i dostać się do auta, ale - tylko w nielicznych przypadkach - pozwalają one uruchomić pojazd! Większość nowoczesnych samochodów z tym systemem nie jest w ogóle wyposażonych w klasyczną stacyjkę! Plus tego typu rozwiązania jest, co najwyżej taki, że w oczekiwaniu na lawetę nie będzie nam padać na głowę.

Pamiętajmy jednak, że sam kluczyk nie rozbraja jeszcze fabrycznych zabezpieczeń przeciwkradzieżowych, więc oczekiwanie na pomoc rozweselać będzie wyjąca syrena alarmu, która - najpewniej - rozładuje akumulator.

W jaki sposób można zabezpieczyć się przed taką sytuacją? Najbezpieczniejszą i zdecydowanie najtańszą opcją jest wożenie ze sobą zapasowej baterii do samochodowego kluczyka. Te kupić możemy w większości supermarketów za - mniej więcej - 20 zł. Warto też przećwiczyć ich wymianę w "polowych" warunkach. W większości przypadków jest ona intuicyjna i zajmuje około minuty.

Najprzezorniejsi (czytaj, doświadczeni przez los...) użytkownicy kupują dwie zapasowe baterie. Jedną noszą na stałe w portfelu - druga, na wypadek sytuacji, w której zapominamy dokumentów - trafia do schowka (pierwsze rozwiązanie jest lepsze, bo nie naraża baterii na wysokie dobowe skoki temperatur np. w zimie). Pamiętajmy jedynie, by nie wyjmować nowej baterii z fabrycznej folii, która zabezpiecza ją przed wyładowaniem w wyniku kontaktu z metalowymi przedmiotami (np. monetami w portfelu).

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kluczyki do samochodu
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy