"Masełko w oleju? Głowa do góry!", czyli gdy pada uszczelka

"Masełko w oleju? Głowa do góry!". Ten sarkastyczny żart, związany ze zdejmowaniem głowicy silnika, słyszały u mechaników tysiące załamanych kierowców. Dlaczego awaria uszczelki pod głowicą to dla wielu starych aut wyrok? Skąd biorą się astronomiczne kwoty związane z naprawą?

Uszczelka głowicy gwarantuje szczelność wszystkich połączeń między głowicą, a karterem, czyli blokiem silnika. Jeden element ma za zadanie uszczelnić kanały olejowe i wodne. Sama uszczelka musi więc sprostać nie tylko wysokim temperaturom, ale też agresywnym chemicznie cieczom. Na tym jednak nie koniec. Pewne jej elementy muszą zapewniać szczelność przestrzeni roboczej cylindra, narażone są więc na identyczne warunki, jakie panują w całej komorze spalania. Oznacza to ogromną temperaturę gazów spalinowych i nagłe skoki ciśnienia.

Same uszczelki mają często kompozytową budowę. Składają się z kilku warstw różnych metali (najczęściej stali/miedzi) i rzadko się psują. Do awarii przyczyniają się jednak wszelkie zaniedbania dotyczące układu chłodzącego czy wtryskowego. Uszkodzony termostat, "lejący" wtryskiwacz lub niewłaściwy skład mieszanki (głównie zbyt uboga) w szybkim tempie pokonają najlepszą nawet uszczelkę głowicy. Ile pochłonąć może naprawa?

Reklama

Rzut oka w cenniki części zamiennych daje obraz diametralnie różny od rzeczywistych kosztów. Przykładowo - dobrej klasy uszczelka głowicy do popularnego silnika 2.0 TDI kosztuje maksymalnie 200 zł. To niedużo. Niestety wymiana samej uszczelki właściwie nie wchodzi w grę...

Demontaż głowicy zawsze wiąże się z usunięciem wielu elementów osprzętu, jak chociażby kolektory. Oprócz tego trzeba również "rozpiąć" napęd rozrządu. Ponowny montaż starego paska, napinacza i rolek prowadzących to jawne proszenie się o kłopoty. Przy okazji wypada również zainwestować np. w nową pompę wody, uszczelkę pokrywy zaworów itd... W sumie kompletny rozrząd do wielu popularnych pojazdów pochłonie (części) około 300 zł. Na tym wydatki się nie kończą.

Przed montażem nowej uszczelki standardowo wysyła się głowicę do tzw. planowania, które ma na celu usunięcie wszelkich wżerów i przywrócenie czołu głowicy idealnie płaskiej powierzchni. Trzeba też pamiętać, że na kompletną głowicę składają się takie elementy, jak chociażby zawory, ich prowadnice i uszczelniacze, kompensatory luzów zaworowych, gniazda zaworowe itd. Naprawa większość z tych elementów możliwa jest dopiero po demontażu głowicy, więc najrozsądniej - profilaktycznie - wymienić je właśnie przy okazji wymiany uszczelki głowicy. Niektóre części, jak np. komplet uszczelniaczy zaworowych, to wydatek kilkunastu lub kilkudziesięciu złotych. Stosunkowo niedrogie są też kompensatory luzów (tzw., szklanki) czy prowadnice zaworowe. 20 czy 30 zł nie wydaje się dużym wydatkiem, ale zgodnie z zasadą "ziarnko do ziarnka"... suma potrafi zrobić się astronomiczna.

To właśnie nieplanowane "naprawy dodatkowe" w głównej mierze odpowiadają za niebotyczne koszty. Mało który kierowca zdaje sobie sprawę, że zakładając głowicę trzeba np. zainwestować w komplet nowych śrub. Przy okazji demontażu okazuje się często, że interwencji mechanika wymagają też elementy osprzętu, jak np. termostat czy - dajmy na to - słynne klapki kolektorów dolotowych.

Dodajmy do tego stare, sparciałe uszczelki i "podciśnienia", urywające się świece czy np. rozpadające w rękach kostki instalacji elektrycznej i ostateczny rachunek - w przypadku silnika R4 - może niebezpiecznie zbliżyć się do 4 tys. zł...

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy