Jak tanio naprawić samochód po stłuczce?

Spowodowana przez nas stłuczka zawsze oznacza początek wydatków. Ostatnio podpowiadaliśmy, jak zachować się na miejscu kolizji, by uniknąć niepotrzebnych kosztów. Teraz publikujemy garść wskazówek, dzięki którym uda wam się zaoszczędzić na naprawie uszkodzonego pojazdu.

Warto zdawać sobie sprawę, że koszty naprawy rozkładają się często w stosunku 20-30-50. Za swoją pracę najmniej zainkasuje blacharz (20 proc). W przypadku popularnych pojazdów 30 proc. przeznaczonej na naprawy kwoty pochłoną części. Pozostałe 50 proc. - najprawdopodobniej - będziemy musieli wydać na usługi lakiernika.

Jeśli po zdarzeniu niezbędna była pomoc lawety, najlepiej będzie powierzyć ocenę uszkodzeń blacharzowi. Wbrew pozorom np. urwane koło niekoniecznie oznacza poważne uszkodzenia elementów nośnych karoserii. Siłę uderzenia najczęściej przejmują - deformujące się - elementy zawieszenia, jak np. wahacze. Nawet w przypadku uszkodzeń struktury nośnej naprawa nie musi być droga, ani wpływać na poziom bezpieczeństwa pojazdu. Prostowanie nieznacznie przesuniętej podłużnicy i fartucha (element, do którego mocowane są błotniki) to koszt około 150-200 zł.

Reklama

Najwięcej wydatków generują zawsze usługi lakiernicze i tzw. "galanteria", czyli wszelkiego rodzaju elementy dekoracyjne (listwy boczne, chromowane klamki, ramki szyb itd.). Z tego względu najprostszą i - z reguły również najtańszą - naprawą jest wymiana kompletnych elementów na używane, pochodzące z demontażu.

Tego rodzaju naprawa jest najkorzystniejsza w przypadku starszych (czyli najpopularniejszych w naszym kraju) pojazdów, do których większość elementów karoseryjnych bez trudu znajdziemy na aukcjach internetowych. Wymianę maski, błotnika czy - w wielu przypadkach - zderzaka - przeprowadzić możemy we własnym zakresie. Nawet mając "dwie lewe ręce", za poskładanie takich "puzzli 3d" przez blacharza, rzadko kiedy zapłacimy więcej niż 500 zł. Własnoręczna naprawa ma jednak tą zaletę, że nie będziemy musieli czekać na nią w nieskończoność. Trzeba zdawać sobie sprawę z faktu, że blacharze - niezależnie od pory roku - mają pełne ręce roboty, więc przeprowadzając prace we własnym zakresie można oszczędzić nie tylko pieniądze, ale też czas.

Poszukując w internecie pasujących do naszego auta części blacharskich - by sporo zaoszczędzić - oprócz rocznika (istotne są daty liftingów modelu) - warto zwracać uwagę na kolor. Z pomocą przychodzą tutaj stosowane przez producentów kody lakierów. Te znajdziemy na tabliczce znamionowej, w książce gwarancyjnej lub np. - rozkodowując numer VIN.

W przypadku popularnych pojazdów (Opel Astra, VW Golf, Passat itd.) błotnik rzadko kiedy kosztuje więcej niż 200-250 zł. Podobną kwotę przyjdzie nam zapłacić za kompletne drzwi, klapę bagażnika czy lampy. Najdroższe - ze względu na największy popyt - są zazwyczaj zderzaki i maski.

Decydując się na używane części w kolorze nadwozia nie tylko oszczędzamy na usługach lakiernika (średnio od 300 do 500 zł za element). Dzięki używanym częściom nie ma potrzeby cieniowania elementów na pojeździe - nie występuje więc problem z uzyskaniem tego samego (czytaj równomiernie wypłowiałego) odcienia wymienionych części.

Z drugiej strony - zanim zdecydujemy się na własnoręczną naprawę -  trzeba pamiętać, że uszkodzenia widoczne gołym okiem mogą być jedynie przysłowiowym wierzchołkiem góry lodowej. Kolizja odbić się może chociażby na kondycji katalizatora, poduszkach silnika i skrzyni biegów a nawet... wieszakach wydechu.

Najczęściej - zawczasu - trzeba też zaopatrzyć się w komplet plastikowych osłon (silnik, nadkola) czy ślizgów (mocowanie zderzaka), które łamią się przy najmniejszej stłuczce. W przypadku najpopularniejszych modeli polecamy wizytę na najbliższym szrocie lub w stacji demontażu pojazdów. "Hurtowy" zakup nadkoli czy plastikowych listew dekoracyjnych w tego typu miejscu pozwala sporo zaoszczędzić na przesyłkach pocztowych!

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kolizja drogowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy