Dziury w progu? To może być spory problem

Obowiązkowy przegląd techniczny dawno już przestał być dla polskich kierowców jedynie formalnością. Diagności przykładają coraz większą uwagę do weryfikacji stanu technicznego pojazdów - w przypadku starszych aut zdobycie upragnionej pieczątki w dowodzie rejestracyjnym z każdym rokiem staje się coraz trudniejsze.

Przesłanką do negatywnego wyniku badania technicznego mogą być np. dziury w progach. Diagnosta ma w takim przypadku dużą swobodę jeśli chodzi o zakwalifikowanie usterki jako "istotnej" lub zagrażającej bezpieczeństwu jazdy. Czy tego typu uszkodzenia skutecznie usunąć można w warunkach "domowych"?

Prawda jest - niestety - brutalna. By naprawa była skuteczna, trzeba dysponować fachowymi narzędziami i wiedzą. Jeśli planujemy eksploatować nasz pojazd jeszcze przez kilka lat, nie obejdzie się bez wizyty u blacharza. Możemy natomiast skutecznie "zamaskować" dziurę i - przynajmniej na jakiś czas - powstrzymać rozprzestrzenianie się korozji. W jaki sposób?

Reklama

Apelujemy, by nie posiłkować się "szwagro-jutubowymi" poradami dotyczącymi pianki montażowej. Zaaplikowanie tego specyfiku do progu to zbrodnia. Po pierwsze: pianka, którą - po zastygnięciu musimy przecież wymodelować, staje się higroskopijna czyli "chłonie wodę". Po drugie, w progach znajdują się często odpływy wody z podszybia czy np. szyberdachu. Rozprężająca się pianka poliuretanowa skutecznie je zaklei. Nie dość, że sama stanie się gąbką trzymającą wilgoć, to w dodatku może też spowodować nietypowe problemy, jak np. przecieki do wnętrza (z szyberdachu czy okolic deski rozdzielczej - np. woda wlewająca się do kabiny w wyniku przelewania się przez obudowę wentylatora).

Jak więc poradzić sobie z takimi dziurami we własnym zakresie? Niezbędna okaże się: szlifierka kątowa (z tarczami do cięcia i szlifowania), preparat antykorozyjny (najlepiej tzw. konwenter korozji), żywica poliestrowa (plus mata z włókna szklanego), szpachlówka z włóknem szklanym oraz tzw. "baranek" (preparat ochronny do karoserii).

Jeśli już decydujemy się na taką "akcję" - warto zabrać się do pracy w weekend. Całość spokojnie pochłonie bowiem dwa popołudnia. 

Zakładając, że dysponujemy niezbędnymi narzędziami, wszystkie materiały kosztować będą około 100-150zł. Warto też zainwestować w taśmę malarską i zabezpieczyć okolice naprawy, chociażby za pomocą starych gazet.

Wbrew temu, co przeczytać można na różnych forach, po zabezpieczeniu okolicznych paneli taśmą i papierem, nie wystarczy jedynie rozszlifować skorodowanego miejsca do gołej blachy. W przypadku tak zaawansowanej korozji jak na zdjęciu (perforacja) jedynym lekarstwem na jej rozprzestrzenianie jest tzw. "ostre cięcie". Przy pomocy szlifierki kątowej należy wyciąć(!) zainfekowany fragment progu tak, by dookoła została jedynie "zdrowa" blacha (bez charakterystycznych wżerów). Przed przystąpieniem do takiej operacji warto jednak zapatrzyć się w... gaśnicę. Pamiętajmy, że przy cięciu stali wytwarza się dużo ciepła, a w progach - latami - nagromadzić się mogło wiele liści czy - podatnej na zapłon - konserwacji.

Dopiero po takim "otwarciu" naprawianego fragmentu progu można przystąpić do oczyszczenia (do gołego metalu!) okolic miejsca naprawy i zakonserwowania progu. Do tergo celu potrzebować będziemy konwentera rdzy. Niestety wiele skutecznych preparatów (np. Fertan) schnie przez co najmniej 24 godziny! Szczególną uwagę powinniśmy poświęcić miejscu cięcia - im więcej preparatu zaaplikujemy na krawędzie i oczyszczone do gołego metalu okolice - tym lepiej.

Wolną "chwilę" poświęcić można np. na sprawdzenie i udrożnienie wszelkich otworów odpływowych w naprawianym progu. Często zdarza się, że z czasem zatykają się brudem, co objawia się zaleganiem wody i błota w progach.

Kolejny dzień zajmą nam prace "wykończeniowe". Otwór w progu zaślepić trzeba matą szklaną nasączoną w żywicy poliestrowej. Niestety nasze "łatki" trzeba będzie zamontować od zewnątrz. Operację, do której przyda się plastikowy pojemnik i pędzelek, najlepiej wykonywać w rękawicach. Radzimy zawczasu wyciąć sobie kilka arkuszy maty, które z lekkim naddatkiem (1-2 cm w każda stronę) pokryją naprawiany obszar. Następnie można nasączyć je żywicą, przykleić na dziurę i - pędzelkiem - naciągnąć brzegi. Zadanie nie jest proste - idziemy o głowę, że żywica zaklei rękawice i ubrudzi ubranie. Nie musimy jednak przejmować się zbytnim modelowaniem kształtu - ważne by zakleić otwór po brakującej części poszycia. Gdy żywica stwardnieje, interesujący nas kształt uzyskamy wypełniając ubytki szpachlówką z włóknem szklanym. Ważne, by zastosować dokładnie taką - uniwersalna (bez włókien) jest dużo łatwiejsza w obróbce (łatwiej się szlifuje), ale szybko popęka i odpadnie. Ta z włóknem nosi miano "konstrukcyjnej", co oznacza, ze ma zdecydowanie większą wytrzymałość.

Na etapie szpachlowania ważne jest, by w miarę dokładnie odtworzyć kształt progu. Szpachlówka z włóknem jest trudna w obróbce - szlifowanie będzie więc żmudnym zajęciem. Najlepiej użyć do tego papierów o gradacji do 150 do 240.

Po uzyskaniu pożądanego kształtu "naprawę" samego progu można uznać za zakończoną. Tak przygotowane miejsce można śmiało zamalować "barankiem" lub - jeśli próg jest w kolorze nadwozia - przygotować do malowania. W drugim przypadku koszty będą jednak zdecydowanie wyższe. Dobrany na podstawie kodu koloru lakier bazowy, podkład akrylowy, lakier bezbarwny i rozcieńczalnik do cieniowania (oczywiście w aerozolach) kosztować będą około 200 zł. Mając na uwadze, że naprawa i tak ma charakter tymczasowy, zdecydowanie taniej pomalować cały próg tzw. barankiem (na jeden spokojnie wystarczy jedna puszka). Estetom polecamy ewentualną inwestycję w lakier bazowy (aerozol to koszt około 50 zł) i pomalowanie nim całego progu (na baranek).

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy