Czas na serwis klimatyzacji. W tym roku to może boleć!

Klimatyzacja na powrót staje się elementem wyposażenia samochodów zarezerwowanym dla najbogatszych. Klienci, którzy zdecydowali się w ostatnim czasie na serwis układu, płacąc za usługę, przeżyć mogli prawdziwy szok...

Jeszcze w ubiegłym roku za przegląd i "dobicie" układu czynnikiem roboczym, w przypadku większości popularnych modeli, zapłacić trzeba było około 150-200 zł (w zależności od pojemności układu). Obecnie na taką samą usługę wydać trzeba już 350-400 zł. Skąd nagły, skokowy wzrost cen?

Z początkiem 2017 roku weszła w życie dyrektywa Unii Europejskiej 2006/40/EG. Przepisy zwane "Dyrektywą MAC" ("Mobile Air Conditioning - directive") określiły nowe normy, jakie spełniać muszą czynniki stosowane w układach samochodowych klimatyzacji. W trosce o ochronę środowiska ustalono, że wskaźnik potencjału tworzenia efektu cieplarnianego GWP (od Global Warming Potential), określający wpływ substancji na tworzenie efektu cieplarnianego, dla czynnika roboczego w klimatyzacji samochodowej nie może przekraczać 150. Problem w tym, że najpopularniejszy czynnik - stosowany od lat dziewięćdziesiątych R134a - cechuje się wskaźnikiem GWP wynoszącym 1430! Z tego względu, w niemal wszystkich fabrycznie nowych samochodach, 1 stycznia 2017 roku, czynnik R134a zastąpiony został nowym o oznaczeniu 1234yf, którego GWP  wynosi 4.

Reklama

Rosną ceny

Z punktu widzenia przeciętnego kierowcy nie byłoby w tym może nic interesującego, gdyby nie fakt, że jeszcze w ubiegłym roku hurtowe ceny nowego czynnika 1234yf były nawet 20-krotnie(!) wyższe, niż w przypadku starego R134a! Nie dziwi więc, że właściciele nowszych samochodów, których producenci już kilka lat temu przeszli na nowy 1234yf (np. koncern PSA), przy okazji pierwszej usterki klimatyzacji (które zwykle zdarzała się już po gwarancji) decydowali się na przeróbkę układu na stary czynnik. Niejednokrotnie cała operacja była tańsza (obejmowała m.in. wymianę zaworów i płukanie układu), niż naprawa rozszczelnionego układu i napełnienie go czynnikiem 1234yf.

Oczywiście te praktyki nie uszły uwadze speców od ochrony środowiska. Eksperci przekonywali, że wraz ze wzrostem popularności zaporowe ceny czynnika 1234yf przestaną być problemem. Już w roku 2016 szacowano, że w Europie zarejestrowanych jest ponad 11 mln samochodów wykorzystujących czynnik 1234yf. W ubiegłym roku część hurtowników informowała, że popyt na ten czynnik wzrósł aż trzykrotnie.

Taniej już nie będzie

Prognozy ekspertów wieszczących zrównanie cen starego R134a i nowego 1234yf zaczynają się sprawdzać. Problem w tym, że chcąc zniwelować różnicę, nie obniżono ceny nowego czynnika lecz... podniesiono ceny starego. W efekcie, za standardową, wykorzystywaną w warsztatach, butlę mieszczącą 12 kg czynnika R134a zapłacić dziś trzeba nawet 1700 zł. Dla porównania, w zeszłym roku, taką samą butlę kupić można było nawet dwu- lub trzykrotnie (!) taniej.

W tym miejscu warto zaznaczyć, że kierowane w stronę mechaników złorzeczenia mijają się z celem. Taka polityka cenowa nie ma żadnego związku z przedstawicielami serwisów naprawiających układy klimatyzacji. Zagadkowy wzrost cen u hurtowników, przynajmniej po części, tłumaczyć można po prostu chęcią zrównoważenia przez producentów czynnika R134a spadku popytu wywołanego zakazem stosowania go w fabrycznie nowych pojazdach.

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy