Znowu szkalują naszych! A Niemcy jeżdżą... gruchotami
Znowu szkalują naszych! Konkretnie Czesi. Tamtejsze media pastwią się nad kierowcą z Polski, w którego przewożącej drewno ciężarówce jedno z kół trzymało się na słowo honoru.
Spodziewaliśmy się, że przeczytawszy taką wiadomość internauci dadzą zdecydowany odpór atakom na Bogu ducha winnego rodaka. Przypomną, że jest to człowiek ciężkiej pracy, w pocie czoła zarabiający na utrzymanie rodziny, nie mający czasu, by zawracać sobie głowę stanem technicznym swojej ciężarówki; że auto ma jeździć i "tyle w temacie"; że polscy przewoźnicy, szykanowani przez unijne przepisy, ledwo wiążą koniec z końcem itp. itd. A tu nic, kilka spokojnych, wyważonych komentarzy i tyle. Duch w narodzie ginie.
Co gorsza, przestajemy reagować również na doniesienia, które do niedawna lałyby miód na serca Polaków i utwierdzały ich w narodowej dumie. Oto pojawiła się informacja, że Niemcy jeżdżą coraz starszymi samochodami. W 2000 r. średni wiek użytkowanych przez nich pojazdów wynosił 7 lat, a obecnie przekracza już 9. Coraz więcej aut nie przechodzi obowiązkowych badań technicznych.
Przejrzeliśmy wpisy pod powyższą, jakże krzepiącą wiadomością i... znowu doznaliśmy rozczarowania. Zamiast ponoć typowo polskiej satysfakcji z cudzych kłopotów, odniesień do historycznych krzywd, ogólnej konstatacji, dotyczącej upadku potęgi zachodniego sąsiada, trafiliśmy na refleksje, dotyczące przemian obyczajów, przewartościowania życiowych priorytetów i ogólnie kierunku, w którym zmierza współczesny świat.
Dramatyczny stan samochodów w Niemczech? Bo wszystkie dobre, płacząc, sprzedali Polakom
"Jak byłem we Francji, to na autostradach nie zauważyłem, żeby Francuzi mieli nowsze auta niż Polacy, wręcz przeciwnie. Może to spadek jakości życia, a może poszli o krok dalej i nie traktują już samochodów jak jeżdżące świątynie, które są im niezbędne do życia. I wiecie co? Ja ostatnie trzy auta miałem nowe z salonu, zmieniałem co dwa lata. Ale już zaczynam mieć to w czterech literach, starsza bryka też mnie dowiezie" - pisze "Realista".
"Bez sensu wymieniać często auta, auto ma służyć do przemieszczania się z punktu a do b i według mnie najlepiej żeby nie wydawać za dużo pieniędzy na to. Widocznie do nich też to dociera" - zauważa "norryka".
"Bo Niemcy nie są snobami i wolą pojechać na wczasy czy wyjść do kina lub na piwo niż się spinać, by pokazać się sąsiadom, jaki to ja gościu jestem, bo mam drogą furę w kredycie. My zaczynamy powoli dorastać do kupowania słabszych marek, lecz nowszych aut. Lepiej jeździć 5-letnią Kią niż 15-letnim Audi lub BMW" - dodaje "Seku73".
"Społeczeństwo w Niemczech zmienia przyzwyczajenia. Mieszkam tu od ponad 30 lat i widzę różnice. Kiedyś młodzi chcieli mieć jak najszybciej prawo jazdy i własny samochód. Dzisiaj młodych interesuje bardziej dobry telefon (...) Do tego dochodzi polityka: parę lat temu błogosławiono diesla jako rozwiazanie problemu CO2. Dzisiaj diesel już niedobry (...) Efekt? Ludzie wstrzymują się z kupnem nowego auta, bo kto wie, co politycy wymyślą jutro. Do tego dochodzi sytuacja w firmach: najchętniej umowa o pracę tylko na czas określony (max. 2 lata). I dlatego auta w Niemczech coraz starsze" - dzieli się swoimi spostrzeżeniami "Lolek".
"Imigranci wszelkiej maści też rejestrują w Niemczech auta i stąd problem. Drugi w tym, że dzisiejsze auta są do kitu i część ludzi woli jeździć starym, niż nowym" - to opinia "Krzysztofa".
Jeszcze inny pogląd reprezentuje "MW": "Młodsze pokolenia kierowców coraz cześciej nie znają się zupełnie na technice.Autem jeżdżą dopóki przechodzi przez przegląd, nie wkładając w nie ani centa. Wielu nie zmienia nawet oleju. Właśnie dlatego kilkuletnie auta, w których pojawia się już potrzeba wymiany kilku nawet tanich elementów eksploatacyjnych często nie przechodzą przez badania techniczne."
Paru komentatorów uciekło się do drobnych złośliwości. Należy do nich "nocny marek", pisząc: "Dramatyczny stan samochodów w Niemczech? Bo wszystkie dobre, płacząc, sprzedali Polakom". Jedynie sporadycznie trafiają się uwagi, do niedawna powszechne, odnoszące się do upadku niemieckiego przemysłu motoryzacyjnego. Tę zanikającą grupę reprezentuje "Edii USA", stwierdzając autorytatywnie: "Niemieckie samochody to szrot"
A tak zupełnie na koniec... Podobno niemal co trzeci zarejestrowany w Niemczech samochód osobowy, który liczy sobie 10-11 lat, nie ma szans na uzyskanie słynnego certyfikatu TÜV bez wcześniejszej wizyty w serwisie. Ciekawe, jaki odsetek równie wiekowych aut jeżdżących po Polsce przeszedłby sprawdzian, prowadzony wedle identycznej procedury i z identyczną surowością...