Testujemy używane: Fiat uno
Samochód, o którym mowa to jeden z rekordzistów motoryzacyjnego świata. Pierwszy pojazd o tej nazwie zjechał z taśmy montażowej równe 22 lata temu - w 1984 roku.
Biorąc pod uwagę galopującą technikę i zmieniające się trendy mody, nawet najlepsza konstrukcja zmuszona jest zejść z motoryzacyjnej sceny po upływie pięciu - dziesięciu lat. Takie są niestety twarde prawa rynku. Jak się jednak okazuje wszędzie zdarzają się wyjątki kpiące z utartych standardów i mające za nic przyjęte reguły. Do tych wyjątków bez wątpienia należy jeden z największych przebojów Fiata - UNO.
Ostatnie fabrycznie nowe egzemplarze tego modelu można było kupić w Polsce jeszcze w 2002 roku. Oczywiście samochody z początku i końca produkcji technicznie różni sporo, jednak koncepcja pozostała ta sama. Stylistycznie pięcio-, dziesięcio- czy piętnastolatki różnią się od siebie nieznacznie. Na przestrzeni lat dokonano wprawdzie kilku liftingów, jednak śmiało można stwierdzić, że z zewnątrz były to zmiany bardzo delikatne. Jedyną "grubszą" przemianę samochód przeszedł wraz z nastaniem lat dziewięćdziesiątych. Wtedy to (1989r.) przekonstruowano przód nadwozia nadając autu bardziej dynamiczny wygląd. Przy okazji dokonano gruntownej modernizacji deski rozdzielczej, rezygnując z "trącących myszką", kanciastych (acz ciekawych) kształtów na rzecz obłych, bardziej odpowiadającym współczesnym standardom.
Auto, nawet jak na dzisiejsze standardy, oferuje przyzwoite warunki podróżowania. Pudełkowate nadwozie pozwoliło wygospodarować sporo przestrzeni dla pasażerów. Pod tym względem UNO nie ustępuje nawet większości współczesnych konstrukcji. Wprawdzie miejskim z natury samochodem rzadko kiedy podróżują więcej niż dwie osoby, jednak w polskich warunkach, gdy auto często pełni role pojazdu rodzinnego przestronne wnętrze to niepodważalna zaleta. Także bagażnik nie pozostawia zbyt wiele do życzenia. Ma nisko położoną krawędź załadunku, jest ustawny i jak na tę klasę, bardzo pakowny (poj. 270l.).
Kierowca, pod warunkiem, że przymknie oko na kilka niedociągnięć, nie powinien za bardzo narzekać. Mocno przeszklone nadwozie o kanciastych kształtach zapewnia niemal wzorową widoczność, co w połączeniu z bardzo lekko pracującym układem kierowniczym (wspomaganie jest tutaj całkowicie zbędne) i niewielką średnicą zawracania (9,4m), pozwala niezwykle łatwo manewrować autem na zatłoczonych miejskich parkingach. Kiepskie opinie zbierają natomiast małe lusterka zewnętrzne, które na dodatek charakteryzują się dość dużym "martwym polem". Przyzwyczajenia wymaga też obsługa niektórych elementów. Skrzynia biegów jest mało precyzyjna i często oporna, przez co nie zawsze jest się pewnym czy żądany bieg na pewno "wszedł" (zwłaszcza "wsteczny" i "jedynka"). Inne mankamenty to m.in. zbyt małe przyciski i pokrętła (zwłaszcza te służące do otwierania nawiewów) oraz bardzo lekkomyślnie umiejscowiona dźwigienka kierunkowskazów (zbyt krótka i położona za blisko kierownicy), której obsługa wymaga przyzwyczajenia.
Zachowanie auta na drodze nie odbiega od innych pojazdów tego segmentu. Samochód zapewnia stosunkowo duży komfort resorowania (kolumny McPhersona z przodu i belka podatna na skręcanie z tyłu), co jednak odbija się nieco na właściwościach trakcyjnych. Jeżeli lubimy szybką jazdę po ciasnych zakrętach lepiej nie rozglądajmy się za UNO. Układ kierowniczy okaże się wówczas mało precyzyjny, a nadwozie będzie mocno pochylać się na boki. Do sportowej jazdy nie zachęcają też przeciętne hamulce, niemniej jednak w "cywilnej", miejskiej jeździe całkiem sprawnie radzą one sobie z lekkim samochodem.
Wnętrzu można oczywiście wytykać kiepskiej jakości, słabo spasowane plastiki czy "szmaciane" tapicerki, jednak w tej kategorii cenowej mało kto zwraca uwagę na takie drobnostki.
Mnogość jednostek napędowych stosowanych w UNO może przyprawić o ból głowy. Drobnym modyfikacjom nie było końca, dlatego też niemal każdego roku osiągi poszczególnych motorów ulegały nieznacznym zmianom. Samochody wyposażano w silniki o pojemnościach od 899cm3 do 1714cm3 (Diesel) i mocach począwszy od ślamazarnych 39 KM, a na narowistych 118 KM w wersji 1,4 TURBO kończąc. Nawet ta ostatnia, topowa wersja dysponowała dwoma odmianami jednostek napędowych 1301cm3 (100 KM) montowana do 1991 roku i wspomnianą 1371cm3 o mocy 118, KM stosowana w latach `91-94 (0-100 km/h w 8,5s!).
Większość eksploatowanych w naszym kraju samochodów ma jednak pod maską znacznie skromniejsze stado rumaków. Przeważnie spotyka się UNO z silnikami serii FIRE o pojemnościach 1,0 l.(45KM), 1,1l .(52 - 56 KM), oraz pochodzącym z TIPO, silnikiem 1,4l. o mocy ok. 70 KM. W końcowym okresie produkcji popularne były też jednostki 994cm3 (48KM wersja CLIP) oraz 899cm3 (39KM).
Wbrew pozorom, większość z tych "fiatowskich" konstrukcji cieszy się nadzwyczaj dobrą opinią. Nawet najmniejsze (za wyjątkiem 899cm3 -39KM) zapewniają autu przyzwoite osiągi (0-100 km/h w ok. 17 sekund), zadowalając się przy tym średnio ok. 6,5 litrami benzyny /100km. Oczekujący lepszej dynamiki powinni natomiast rozglądać się za samochodem z silnikiem 1,4 (69KM), który wprawdzie pali odrobinę więcej, ale oferuje sprint do setki w czasie poniżej 13 sekund.
Wielu zadaje sobie pytanie, czy wybór UNO to dobre rozwiązanie? Rozsądek podpowiada, że chyba jednak tak. Samochód jest tani w zakupie, przestronny i ekonomiczny, a nieskomplikowana natura techniczna i niewielkie pojemności silników dodatkowo jeszcze obniżają koszty eksploatacji. Przy zakupie baczną uwagę należy zwrócić na stan karoserii, ponieważ dość szybko poddaje się ona działaniu rdzy. Na "rudo" zabarwiają się przeważnie dolne krawędzie drzwi, ranty błotników (nadkola) oraz wszelkiego rodzaju mocowania zderzaków, itp. Korozja często pojawia się również w okolicach gniazd amortyzatorów i w miejscach łączeń nadwozia (np. pas przedni). Poza tym UNO ma opinie raczej trwałego samochodu. Pomijając będące na porządku dziennym wycieki oleju z jednostek napędowych, poważne usterki mechaniczne (np. awaria pompy wody) zdarzają się rzadko, a ich usunięcie nie wymaga głębokiego sięgania do kieszeni. Standardowo już w polskich warunkach największą usterkowością charakteryzuje się zawieszenie. Niezbyt dobrą opinią cieszą się chociażby "słabe" amortyzatory i wszelkiego rodzaju elementy metalowo-gumowe. Trzeba będzie się też pogodzić z drobnymi, acz burzącymi spokój usterkami typu: okazjonalnie działający hamulec ręczny, wyrabiające się zamki drzwi i korka wlewu paliwa (często zamarzające w zimie), defekty spryskiwaczy, termostatów, przekaźników, itp...
Podsumowując, mimo zaawansowanego wieku konstrukcji, UNO po dziś dzień pozostaje ciekawą propozycją dla poszukującego taniego w eksploatacji, małego samochodu. Auto jest łatwe w prowadzeniu, oszczędne i stosunkowo przestronne. Doskonale wywiązuje się z roli "drugiego" pojazdu w rodzinie, dzielnie znosząc trudy codziennej miejskiej "orki". Wprawdzie niezawodność nie jest jego najmocniejszą stroną, jednak większość usterek uda się zlikwidować tzw. "domowymi sposobami". Ponieważ ceny rynkowe tych samochodów nie są wygórowane, ryzykujemy raczej niewiele. Nawet, jeśli dopadnie nas jakaś poważna awaria, obejdzie się raczej bez kredytu? Uwaga na przeszłość auta, samochody te upodobały sobie, bowiem szkoły nauki jazdy.
Paweł Rygas