Słyszałeś o jeździe na Polaka? Ten sposób działał od lat. Właśnie wraca

​W drugim kwartale bieżącego roku z Polski wyjechało na wschód aż 110 tys. używanych samochodów. W trzy miesiące zanotowano większy wynik niż w całym ubiegłym roku. To efekt wojny w Ukrainie i czasowego zniesienia ceł na importowane pojazdy przez lokalne władze.

Ukraińcy od lat jeżdzą po swoim kraju "na Polaka"
Ukraińcy od lat jeżdzą po swoim kraju "na Polaka" Filip Naumienko/REPORTERAgencja SE/East News

Wygląda na to, że popularne jeszcze w latach osiemdziesiątych rosyjskie powiedzenie "kurica nie ptica, Polsza nie zagranica" na dobre przeszło już do historii. Obecnie w rosyjskiej propagandzie zdecydowanie bliżej nam do miana "zgniłego kapitalistycznego Zachodu". Co ciekawe - ten cywilizacyjny awans zdają się też potwierdzać dane gospodarcze. Np. te dotyczące eksportu samochodów używanych.

Polska jak Niemcy dwadzieścia lat temu?

Jak czytamy w raporcie "Bilans Płatniczy Rzeczypospolitej Polskiej za II kwartał 2022 roku" autorstwa Narodowego Banku Polskiego:

W wyniku okresowego zawieszenia przez parlament Ukrainy ceł i podatków od importu samochodów używanych, w II kwartale 2022 r. wywieziono z Polski 110 tys. tych pojazdów, tzn. tyle co w całym 2021 roku.

Obywatele Ukrainy starali się jak najefektywniej wykorzystać moratorium w przepisach celnych, czego efektem był skokowy wzrost eksportu aut używanych z Polski. O popularności naszego kraju zadecydowało kilka kluczowych czynników. Najważniejsze to z pewnością bliskość kulturowa i niewielka odległość, co przekłada się oczywiście na koszty. Duża część Ukraińców uznała po prostu, że nie opłaca się jechać po używane auto do Niemiec, skoro taniej - i bez ponoszenia kosztów paliwa - kupić można zachodni samochód w Polsce.

Można tu zauważyć pewne analogie z połową lat dziewięćdziesiątych, gdy to Polacy tłumnie rzucili się do sprowadzania używanych samochodów z Niemiec. Mówiąc wprost - przez ostatnie dwie dekady "granica dobrobytu" wyraźnie przesunęła się na wschód i zdecydowanie bliżej jej dziś do Bugu niż Odry.

Stare auta z Polski ratują życie

W wyniku działań wojennych na Ukrainie zniszczeniu uległy tysiące samochodówGetty Images

Ogromne zapotrzebowanie obywateli Ukrainy na samochody to efekt trawiącej kraj wojny. W wyniku działań wojennych wiele pojazdów zostało uszkodzonych lub zniszczonych, pojawiły się też problemy z zaopatrzeniem w części zamienne. Skokowy wzrost popytu na własne cztery kółka wynika również z chęci zabezpieczenia się przed niepewną przyszłością.

W perspektywie kolejnych miesięcy frontowych zmagań i rosyjskiej okupacji, jakiej obraz znamy m.in. z Buczy czy Irpienia, własne auto może być - niestety w całkiem dosłownym znaczeniu tych słów - kwestią życia lub śmierci.  

Jazda na Polaka? Ten sposób działał od lat

Rygorystyczne przepisy celne miały na celu ochornę ukraińskiego przemysłu motoryzacynego przed napływem używanych aut z zachoduGetty Images

Czasowe zawieszenie opłat przy sprowadzeniu na Ukrainę używanego pojazdu z zagranicy obowiązywało w okresie od kwietnia do końca czerwca bieżącego roku. W tym czasie obywatele Ukrainy wwożący do kraju zakupione np. w Polsce pojazdy zwolnieni byli z:

  • cła,
  • podatku akcyzowego,
  • podatku od towarów i usług.

Odzew ze strony Ukraińców był tak duży, że czas oczekiwania na granicach przekraczał często dwie doby. Co ciekawe, informacje o 110 tys. wywiezionych na Ukrainę aut nie oznaczają wcale, że tyle właśnie pojazdów ubyło z polskich ulic. Nowe przepisy dały bowiem obywatelom Ukrainy możliwość uregulowania kwestii prawnych związanych z samochodami, które - chociaż jeździły po Ukrainie od wielu miesięcy - przynajmniej formalnie pozostawały zarejestrowane w Polsce.

Przypominamy, że ukraińskie przepisy celne są bardzo restrykcyjne. Przez wiele lat ich głównym celem było ograniczenie importu używanych aut z Zachodu, na rzecz - produkowanych w kraju - nowych pojazdów koncernu ZAZ. Zaporowe cła skutkują tym, że Ukraińcy starają się obchodzić prawo jak tylko mogą.

Najpopularniejszy sposób - "na Polaka" - polega na rejestrowaniu pojazdów w Polsce. Właśnie z tego względu w wielu częściach Ukrainy widuje się dziesiątki samochodów na polskich numerach rejestracyjnych. Proceder polega na tym, że auto, które w rzeczywistości należy do ukraińskiego kierowcy, w teorii ma również polskiego współwłaściciela. Wielokrotnie informowaliśmy o rekordzistach - mieszkańcach Podkarpacia - którzy zarejestrowali na siebie po - uwaga - kilka tysięcy (!) samochodów, czyniąc sobie z takiego procederu główne źródło dochodu.

***

Moto Flesz - odcinek 59. Specjalna edycja Audi TT, co zrobić, by rozwijać elektromobilność?INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas