Przed zakupem sprawdzał samochód w ASO. Nie wykryto poważnej wady
Dawid Salamądry zapłacił 16 tys. zł za używaną Skodę Octavię Scout. Choć przed zakupem sprawdził auto w Autoryzowanej Stacji Obsługi, to pierwsze usterki pojawiły się już w drodze do domu, a niecały miesiąc później awarii uległa skrzynia biegów. Mechanik pana Dawida jest pewny, że sygnały ją zapowiadające widać było przed zakupem auta. ASO milczy.
Pan Dawid z Warszawy zdecydował się na zakup samochodu. Wybrał Skodę Octavię Scout. Mężczyzna obejrzał kilka egzemplarzy jeżdżąc po całym kraju i wreszcie jego wybór padł na 11-letnie auto znalezione w Poznaniu. - Rodził mi się syn i z myślą o nim chciałem kupić duży, przestronny samochód z potężnym bagażnikiem, do którego wejdzie wózek i bagaże - opowiada Dawid Salamądry.
Pan Dawid przed zakupem udał się wraz ze sprzedającym do autoryzowanej stacji obsługi, w której zapłacił za dokładne sprawdzenie samochodu. Po przeprowadzonej kontroli mechanicy wydali jedynie lakoniczny komunikat, z którego wynikało, iż mankamenty, jakie znaleźli, można łatwo i niedrogo naprawić.
- Przegląd trwał chyba 2 godziny, po czym dostałem taką dosyć oględną informację na temat ogólnego stanu samochodu. Wyszczególniono takie w zasadzie proste usterki, które byłbym w stanie zauważyć gołym okiem - mówi pan Dawid.
Mężczyzna spytał wprost, czy mechanicy polecają kupić auto.
Włożyłem w naprawę prawie 10 tys. zł, nie licząc kosztów, które poniesiemy w najbliższej przyszłości, czyli turbosprężarka, klimatyzacja
- W bardzo sprytny sposób doradca starał się unikać tej odpowiedzi. Nie powiedział jednoznacznie, że nie poleca ze względu na te usterki, ale też nie powiedział wprost: tak, jak najbardziej polecamy, są tego typu drobiazgi i co pan z tym zrobi, to już jest pańska sprawa - wspomina nowy właściciel skody.
Usłyszawszy o drobnych tylko usterkach mężczyzna zdecydował się na kupienie samochodu za 16 tys. zł. Niestety - już w trasie z Poznania do Warszawy odkrywał kolejne usterki, a niespełna miesiąc po zakupie doszło już do bardzo poważnej i kosztownej awarii.
- Samochód kupiliśmy w drugiej połowie czerwca natomiast na samym początku sierpnia, spod auta zaczął dobiegać jakiś dziwny, metaliczny szczęk. Okazało się, że to nie jest niestety żadna mała, kosmetyczna usterka, jak te, z którymi mieliśmy do czynienia do tej pory, tylko to już jest poważny problem związany z uszkodzoną skrzynią biegów - tłumaczy pan Dawid.
- Było w nim wiele wad i to nie ukrytych, ale na pierwszy rzut oka widocznych. Z poważniejszych, które pamiętam, to działo się coś poważnego ze skrzynią biegów. Poza tym ta skrzynia miała wycieki oleju. Mechanik był w stanie to stwierdzić 2 minuty po tym jak wrzucił samochód na podnośnik. Była do generalnej naprawy. Nieopłacalnej - mówi Grzegorz Walecki, właściciel warsztatu samochodowego.
Mechanik powiedział panu Dawidowi, że nie jest możliwe, by taka awaria skrzyni biegów nastąpiła nagle, między sprzedażą a diagnozą w ASO w Poznaniu.
Od czerwca za naprawy, w tym wymianę skrzyni biegów, pan Dawid zapłacił już prawie tyle, co za sam samochód, a to jeszcze nie koniec kosztów, które musi ponieść. Autoryzowana Stacja Obsługi, w której dokonywał sprawdzenia przed zakupem, odmówiła nam wypowiedzi przed kamerą.
- Włożyłem w naprawę prawie 10 tys. zł, nie licząc kosztów, które poniesiemy w najbliższej przyszłości, czyli turbosprężarka, klimatyzacja - wymienia pan Dawid.
- Jeżeli by ten pan przyjechał do mnie przed zakupem, to stwierdziłbym od razu, że odradzam to auto. Nie wyobrażam sobie, żeby ktoś, kto sprawdza samochody, nie zobaczył czegoś takiego - mówi Grzegorz Walecki, właściciel warsztatu samochodowego.
Jan Kasia (Interwencja/Polsat)