Wszystko fajnie, tylko ta pozycja....
Z początkiem listopada na nasz redakcyjny parking trafił samochód, który samą nazwą potrafi wywołać emocje - mitsubishi lancer.
Tym razem nie testujemy jednak zadziornej i bezkompromisowej wersji evoX, ale cywilne, pięciodrzwiowe auto rodzinne ze 143 konnym, benzynowym silnikiem o pojemności 1,8 litra. Jak "nasz" lancer radzi sobie w codziennej eksploatacji?
Warto zaznaczyć, że samochód, który otrzymaliśmy do testów nie był fabrycznie nowy. Na liczniku widniało 15 000 km. Wprawdzie nie jest to duży przebieg, ale należy pamiętać, że złożyło się na niego kilkudziesięciu dziennikarzy motoryzacyjnych z całej Polski, z których każdy chciał sprawdzić samochód w ekstremalnych warunkach. Dlatego właśnie owe 15 tys. km spokojnie pomnożyć można razy trzy.
Mimo tego, przez pierwsze trzy tysiące kilometrów, bo tyle właśnie przejechał "nasz" testowy lancer przez ostatnie cztery tygodnie, żaden z kierowców testowych nie zanotował w dzienniku pokładowym żadnych problemów. Być może nie jest to jeszcze powód do dumy, ale pamiętajmy, że w dzisiejszych, przeładowanych elektroniką samochodach, dziwne komunikaty komputera pokładowego są na porządku dziennym, nawet w markach klasy premium.
Wrażenia po trzech tysiącach kilometrów?
Po pierwsze, trzeba zaznaczyć, że nie jest to samochód, w którym można zakochać się od już od pierwszych kilometrów. To typowy Japończyk, którego zalety poznaje się z czasem.
Chociaż na przebieg złożyło się kilku kierowców, każdy z nas miał podobne odczucia. Pierwsze wrażenia są zgodne - jeżeli mamy słuszny nawyk zajmowania poprawnej pozycji za kierownicą, nie jest to sprawa prosta. Japończycy poskąpili bowiem regulacji kierownicy w dwóch płaszczyznach, co skutkuje tym, że albo siedzimy z podkurczonymi nogami, albo z wyciągniętymi rękami.
Co ciekawe, przypadłość ta doskwierała wyłącznie nam. Do wnętrza auta zaprosiliśmy kilkoro firmowych kolegów i koleżanek - żadna z tych osób nie podzielała naszego zdania. Żadna też nie siedziała prawidłowo...
Nie wszystkim przypadną też do gustu materiały wykończeniowe. Twardy plastik jest tu po prostu plastikiem, "puszczona" przez środek deski rozdzielczej dekoracyjna listwa nawet nie próbuje podszywać się pod drewno czy aluminium. Wnętrze jest jednak przemyślane pod kątem ergonomii, z obsługą klimatyzacji czy radia poradzi sobie nawet siedmiolatek. Miłym, z punktu widzenia kierowcy, akcentem są skórzane obszycia kierownicy oraz lewarka zmiany biegów.
Zupełnie nie można narzekać na kubaturę przestrzeni pasażerskiej. W środku, bez najmniejszego problemu, pomieści się czteroosobowa rodzina, nawet podróż w pełnym, pięcioosobowym składzie nie będzie katorgą.
Rodzinnemu wykorzystaniu auta sprzyjają również nastawy zawieszenia. Te nastawione jest raczej na komfort, niż na sportowe emocje, chociaż samochód trudno jest wyprowadzić z równowagi. Wprawdzie gwałtowne zdjęcie nogi z gazu w zakręcie wywołuje lekką nadsterowność tyłu, ale nasz egzemplarz wyposażony jest w zimowe opony, które przy temperaturach rzędu +15 stopni Celsjusza nie radzą sobie zbyt dobrze.
Kierowców, którzy w każdym momencie lubią czuć, co dzieje się z kołami nie zadowoli raczej układ kierownicy. Przy prędkościach rzędu 50-70 km siła wspomagania wydaje się nieco zbyt duża (ma to jednak swoje plusy przy manewrowaniu w mieście). Na szczęście wraz z przyrostem prędkości wyczucie przedniej osi staje się dużo lepsze i kierowca może sobie pozwolić na odrobinę fantazji. Do agresywniejszej jazdy zachęca dobrze zestrojona i dość precyzyjna skrzynia biegów. Drogi prowadzenia lewarka są krótkie, czasami występują jedynie problemy z redukcją z piątki na czwórkę.
Już w przyszłym tygodniu dalsza część naszego testu długodystansowego.