VW Golf GTI z karykaturalnym opisem
W dzisiejszych, mocno ekologicznych czasach, samochody pokroju Golfa GTI są zdecydowanie passé. Nie tylko w Polsce - chodzi o całą Europę. Jazdy testowym egzemplarzem dowodzą, że Volkswagen zdaje sobie z tego sprawę, ale ukradkiem puszcza jeszcze oczko do miłośników modelu.
Pierwszy Golf GTI był masowo produkowanym kompaktem bez wspomagania kierownicy, ze sportowo zestrojonym zawieszeniem. Co ciekawe - nie imponował mocą. Do szczęścia wystarczał silnik 1.6 o mocy 110 KM, później - 1.8/112 KM. Ale i tak można nim było jeździć wystarczająco szybko, a ewentualne naprawy kosztowały grosze. W czasach, w których prawdziwe samochody sportowe miały obligatoryjnie tylny napęd, przednionapędowy zawadiaka z Volkswagena był czymś naprawdę nowym. I czymś bez gwarancji na rynkowy sukces. Ale samochód podbił serca kierowców, ponieważ był przystępny cenowo, lekki i dziki.
W porównaniu z przaśną "jedynką", obecna "siódemka" GTI to kosztowne dzieło sztuki inżynieryjnej. Ale jedną z najważniejszych informacji w katalogu nie jest to, że osiąga setkę w 6,4 s, ale fakt, że na każdy kilometr emituje zaledwie 139 g CO2. Z prospektów dowiadujemy się także, że ma na pokładzie ABS z EBV, ASR, ESP, asystenta podjazdu, system awaryjnego hamowania i sygnalizator zmęczenia kierowcy.
Kropką nad i tej karykaturalnej metryczki jest informacja o możliwości dokupienia za dodatkową dopłatą asystenta parkowania. Asystent parkowania w Golfie GTI? Jeśli ktoś ma z tym problem, teoretycznie nie powinien sięgać po maszynkę, która ma 230 KM. Ale producent zdaje sobie doskonale sprawę, że lwia część potencjalnych nabywców sportowej techniki jazdy uczyła się wyłącznie na komputerze, a za kierownicą prawdziwego samochodu nagminnie rozmawia przez telefon, lub - co gorsza - sprawdza co dzieje się na fejsie...
O złotych latach GTI przypomina fantastyczna tapicerka foteli w kratę, gałka zmiany biegów w kształcie piłeczki golfowej oraz zgrabna, doskonale leżąca w dłoniach kierownica. Miło jest za nią usiąść i pomarzyć. Silnik uruchamia się za pomocą przycisku i to jest akurat fajny gadżet. Można także otworzyć szklany dach - w czasach klimatyzacji są one coraz mniej popularne, a szkoda.
Ciekawe jak brzmi to cacko. Sprzęgło w podłogę i mała przegazówka. Ale co to?! Na postoju turbodoładowana dwulitrówka kręci się tylko do 4 tys. obr./min. Tak ma być, bo tak jest bezpieczniej dla silnika i bardziej ekologicznie. Hej, GTI - wstydź się! No to może efektowny start i jakieś kółeczko na ręcznym? Nic z tych rzeczy. Ręczny jest elektryczny. Zamiast klasycznej wajchy - srebrny przycisk a obok niego jeszcze jeden - dla tych, którzy nie potrafią ruszać pod górkę. Po aktywacji systemu samochód nie będzie się staczać. GTI - co się z tobą stało?!
Na konsoli środkowej na żółto połyskuje przycisk "mode". Po jego naciśnięciu na dużym ekranie konsoli centralnej pojawia się paleta możliwych trybów jazdy - sport, comfort, normal. Jest także... Eco. A niech tam. Niech będzie Eco. Zobaczmy do czego w tej kategorii zdolny jest najnowszy Golf. Jak się okazuje - potrafi wiele. Już po chwili czerwone cacko jadące prawym pasem wyprzedają poirytowani kierowcy samochodów dostawczych. Co za gość wlecze się "osiemdziesiątką" tam, gdzie "wszyscy" lecą przynajmniej setką? Ano - gość, który wybrał tryb Eco i z satysfakcją obserwuje jak wskaźnik zużycia paliwa oscyluje w okolicy 6-7 l/100 km. Po chwili przychodzi otrzeźwienie. Po co było w takiej sytuacji wsiadać do Golfa GTI?
Golfem VII GTI mieliśmy okazję jeździć także po torze. Co prawda nie tym egzemplarzem, ale identyczną wersją. Tam niemiecki samochód ujawnił swój prawdziwy potencjał. Ma przedni napęd, ale na zakrętach doskonale trzyma się drogi, jest zaskakująco dobrze zbalansowany. Trzeba oczywiście uważać, bo pierwsza faza utraty przyczepności jest w zasadzie nieodczuwalna - sygnalizuje ją tylko migająca się kontrolka układu kontroli trakcji. Granica po pokonaniu której samochód zaczyna wyjeżdżać przodem jest jednak naprawdę bardzo, bardzo daleko. Co ciekawe - dzięki blokadzie mechanizmu różnicowego, podczas jazdy w zakręcie wewnętrzne, odciążone koło nie buksuje. Skrajne położenia kierownicy dzielą zaledwie dwa obroty, więc podczas jazdy nie trzeba praktycznie odrywać od niej rąk.
230 KM z turbodoładowanych dwóch litrów to nie jest jakiś spektakularny wynik, ale być może producent nie chciał przesadnie wysilić tej czterocylindrowej, szesnastozaworowej jednostki z bezpośrednim wtryskiem paliwa. Siłę ciągu czuć dopiero powyżej 3500 obr./min. W zasadzie optymalny zakres do sportowej jazdy to 4-6 tys. obr./min. Ale jeśli się komuś nie spieszy - może wrzucić "szóstkę" już przy 60 km/h i auto też nie zaprotestuje.
Zawieszenie pracuje bardzo harmonijnie. Nigdy nie wpada w drgania, nie stuka, a ewentualne nierówności drogi są amortyzowane naprawdę cicho.
Praktycznie wszyscy wielkoseryjni producenci samochodów zakładają, że kierowcy, którzy potrafią jeździć samochodem przechodzą powoli do historii. Każde nowe auto musi być idiotoodporne. Golf GTI numer 7 zalicza się już do tej nowoczesnej grupy. Nie miał zresztą innego wyjścia. Fantastycznie się prowadzi, jest wystarczająco szybki, świetnie wykonany. Ale z tymi swoimi wszystkimi systemami wygląda trochę jak tekturowy kubek z napisem uważaj - świeża kawa może być gorąca. Albo jak rower dla wyczynowego kolarza do którego ktoś doczepił boczne, asekuracyjne kółka.
VW Golf GTI 2.0 230 KM Performance 5D - 114 490 zł
Osiągi: 0-100 km/h: 6,4 s, V max: 250 km/h,
Moc max. 230 KM, Max mom. obr.: 350 Nm
Spalanie w teście: 6,5-12 l/100 km
Tekst i zdjęcia: Jacek Ambrozik