T-Roc to model już niemłody. Samochód został zaprezentowany na salonie we Frankfurcie w 2017 roku, a więc już pięć lat temu. Samochód zbudowano na modułowej płycie podłogowej MQB, która powszechnie wykorzystywana jest w koncernie Volkswagena (na jej bazie budowany jest również m.in. Golf).
Po czterech latach, pod koniec 2021 roku, samochód poddano liftingowi. O ile z zewnątrz zmiany są właściwie kosmetyczne (nowe oświetlenie ledowe, z listwą przechodzącą przez zmieniony grill), to sporo nowości pojawiło się w kabinie (nowe materiały, wielofunkcyjna kierownica, większe ekrany i dotykowy system sterowania klimatyzacją). Właśnie taki samochód po liftingu trafił do naszej redakcji na testy.
Jak wspomniałem, pod względem stylistyki T-Roc po liftingu zmienił się niewiele. Właściwie jedyną zauważalną nowością jest inna osłona chłodnicy wyposażona w świetlny pas, co w nocy daje ciekawy efekt. Poza tym mamy do czynienia z dobrze znanym T-Roc-iem. Samochód ma kompaktowe wymiary, długość nadwozia wynosi 423,6 cm, szerokość to 182 cm, a wysokość - 155,3 cm.
Rozstaw osi, który decyduje o ilości przestrzeni w kabinie to 259 cm. Pojemność bagażnika wynosi 445 litów, składając tylną kanapę możemy uzyskać 1290 litrów przestrzeni bagażowej.
Chociaż formalnie T-Roc zaliczany jest do segmentu B, to jednak właściwie byłoby go pozycjonować na pograniczu segmentów B i C. Dla porównania - wzorzec auta kompaktowego, czyli Golf obecnej, ósmej generacji ma 428,4 cm długości (czyli tylko 5 cm więcej) przy rozstawie osi 262 cm (3 cm więcej).
T-Roc stanowi tym samym doskonałe połączenie tych cech, których w samochodach poszukują europejscy kierowcy - jest nim łatwo manewrować w mieście (średnica zawracania tylko 10,9 m), wyższe zawieszenie umożliwia łatwe pokonywanie krawężników, a wyższa pozycja za kierownicą zapewnia dobrą widoczność.
Jednocześnie T-Roc jest typowym Volkswagenem - jego stylistyka jest zachowawcza i pozbawiona ekstrawagancji. Z tego względu auto nie wyróżnia się na ulicy, ale jednocześnie - powoli się starzeje. To chyba kluczowa cecha, by po czterech latach od premiery okupować czołówki list bestsellerów.
Niemieccy inżynierowie nie mogli jednak pozwolić, by konkurencja "odjechała" T-Rocowi pod względem nasycenia systemami elektronicznymi. To dlatego szczególny nacisk podczas liftingu położono na "digitalizację" samochodu. Wystający z konsoli środkowej ekran systemu infotainment może mieć teraz - jak w testowanym egzemplarzu - do 9,2 cala, natomiast ekran cyfrowych zegarów - 8 lub nawet 10,25 cala (analogowe "zegary" nie są już dostępne). Ponadto nowy jest dotykowy panel sterowania klimatyzacją - taki sam znajdziemy m.in. w Taigo czy Arteonie.
Miejsca w kabinie jest wystarczająco. Przy rozstawie osi zaledwie 3 cm mniejszym niż w Golfie wnętrze obu modeli jest niemal tak samo obszerne, a więc bez problemu pomieści cztery osoby i bagaż.
Gama jednostek napędowych Volkswagena T-Roc po liftingu obejmuje benzynowe silniki 1.0 TSI (110 KM), 1.5 TSI (150 KM) i 2.0 TSI (190 KM) oraz diesla 2.0 TSI (150 KM). Wisienkę na torcie stanowi T-Roc R z silnikiem 2.0 TSI o mocy 300 KM.
Nasz testowy egzemplarz napędzany jest przez benzynową jednostkę 1.5 TSI ACT (z systemem odłączania cylindrów podczas pracy pod małym obciążeniem) o mocy 150 KM, która współpracuje z dwusprzęgłową przekładnią DSG o siedmiu przełożeniach (jednostkę tę można sparować również ze skrzynią manualną).
Maksymalny moment obrotowy wynosi 250 Nm i trafia na koła przednie. Ważący 1353 kg samochód rozpędza się do 100 km/h w 8,6 s, a jego prędkość maksymalna to 205 km/h.
Zużycie paliwa według normy WLTP wynosi średnio 6,3 l/100 km. W praktyce będzie mocno zależało od sposobu eksploatacji, co jest typowe dla silników z doładowaniem. Podczas testu, na liczącej 250 km trasie Kraków - Szczawnica i z powrotem, samochód zużywał 6,4 l benzyny na każde 100 km. Około 40 proc. tej trasy przypadła na drogi szybkiego ruchu (obwodnica Krakowa i ekspresowa Zakopianka), reszta to drogi niższej klasy. Natomiast w mieście i w korkach trzeba się liczyć ze zużyciem paliwa przekraczającym 8 l/100 km.
150-konny silnik świetnie sobie radzi z ważącym 1350 kg samochodem. Oczywiście nie mamy do czynienia ze sportowym pojazdem (to miano zarezerwowano dla T-Roca R), ale mocy podczas wyprzedzania na pewno nie zabraknie. Również zawieszenie zestrojono na tyle sztywno, że samochód nie przechyla się nadmiernie na zakrętach, dostarczając kierowcy sporo przyjemności z jazdy. Niektórzy mogą narzekać nawet na brak komfortu, tu pewnym rozwiązaniem może być rezygnacja z opcjonalnych 19-calowych felg, które posiada testowany egzemplarz.
Ceny Volkswagen T-Roc rozpoczynają się od 104 tys. zł. Na tyle wyceniono samochód w bazowej wersji Life z trzycylindrowym silnikiem 1.0 o mocy 110 KM i manualną skrzynią 6-biegową. Natomiast ceny testowanej wersji Style z silnikiem 1.5 TSI o mocy 150 KM wynoszą 123 tys. z manualną przekładnią i 132,5 tys. - ze skrzynią DSG. Chcąc natomiast sięgnąć po auto z napędem 4x4 trzeba przygotować minimum 153 tys. zł (2.0 TSI, 190 KM, DSG). Niewiele mniej (148 tys. zł) kosztuje 150-konny diesel.
Natomiast samochód widoczny na zdjęciach został dodatkowo bogato wyposażony, przez co jego cena sięgnęła 170 tys. zł. Na pokładzie znalazły się m.in reflektory matrycowe IQ. Light LED, kamera cofania, system bezkluczykowego dostępu, przyciemniane szyby czy pokładowy system infotainment z nawigacją, a także szereg systemów - asystentów kierowcy. Oczywiście cenę tę można łatwo zbić - np. sama dopłata do 19-calowych felg to ponad 5 tys. zł.
W czym więc tkwi tajemnica sukcesu Volkswagena T-Roc? W głównej mierze w zachowawczej stylistyce, dobrych właściwościach jezdnych, optymalnych wymiarach i cenie, która - przy odpowiednim skonfigurowaniu samochodu - wcale nie musi być abstrakcyjnie wysoka. A już na pewno będzie atrakcyjna, jeśli porównamy ją z ofertami konkurencji.
***