Volkswagen Beetle 1.2 TSI Design - test
Ten samochód powstał po to, żeby zwracać na siebie uwagę i robi to znakomicie. Czy bazowa, 105-konna wersja może dostarczyć kierowcy pozytywnych wrażeń?
Najnowsze wcielenie Beetle, poza tym że jest wyraźnie większe od poprzednika (dłuższe o 15 cm) ma też więcej sportowego charakteru. To efekt zmiany proporcji nadwozia - przednia szyba jest mocniej pochylona, przedział pasażerski wyraźnie cofnięto, wyżej poprowadzono linię okien. Samochód wygląda prawie jak coupe.
Efektownie czy wygodnie?
Równie charakterystyczne jak nadwozie jest wnętrze Beetle'a. Błyszcząca czerwonym plastikiem deska rozdzielcza nie przypomina "zwykłych" Volkswagenów. Trochę nienaturalna jest pozycja za kierownicą - fotele są mocno cofnięte, siedzi się bardzo daleko od przedniej szyby. To dziwne wrażenie, nieco utrudnione jest też wyczucie gabarytów auta.
Bardziej przeszkadzają jednak niewygodne fotele. Mają słabo wyprofilowane oparcie w okolicy lędźwiowej, co powoduje, że już po godzinie jazdy zaczyna być niewygodnie. To dziwne, bo fotele w Volkswagenach są zwykle wzorcowe.
Miejsca z przodu jest bardzo dużo, z tyłu sprawa wygląda gorzej. Beetle jest czteroosobowy, ale nawet tym dwóm pasażerom na kanapie będzie ciasno. Jest mało miejsca na nogi, niewiele na głowę. Na dobrą sprawę jest to samochód typu 2+2.
Bagażnik ma 310 litrów pojemności, co nie jest specjalnie dużą wartością. Beetle to jednak hatchback, a nie coupe, zatem przynajmniej dostęp do bagażnika jest dobry.
Mały, ale żwawy
Beetle nie jest stworzony do wożenia ładunków. Powinien być za to źródłem dobrej zabawy. Czy 1,2-litrowy silnik jej nie popsuje? Zdecydowanie nie. Jednostka 1.2 TSI zachowuje się, jakby miała więcej niż deklarowane 105 KM. Auto jest bardzo żwawe, chętnie reaguje na każde dodanie gazu. Nie jest to oczywiście samochód sportowy, ale w codziennej eksploatacji niedostatku mocy się nie odczuwa. Zaletą jest także niewielkie zużycie paliwa - nawet przy dynamicznej jeździe po mieście można "zmieścić się" w 8 l/100 km.
Nie rozczarowuje także zawieszenie. Samochód jest zwinny, jazda po krętej drodze dostarcza sporo przyjemności. Duża w tym zasługa precyzyjnego układu kierowniczego. Dobre właściwości jezdnie nie zostały przy tym okupione obniżeniem komfortu jazdy. To może być zaskoczeniem, bo słabsze wersje korzystają z belki skrętnej. Tylko odmiana 2.0 TSI (200 KM) wykorzystuje wielowahaczową konstrukcję tylnego zawieszenia.
Beetle nieźle wygląda i dobrze jeździ. Ceny zaczynają się od 70 000 zł. Drogi gadżet, ale kusząca oferta.
Czekanie na Beetle
Jeśli ktoś zażyczy sobie auto skonfigurowane dokładnie na miarę potrzeb, musi poczekać - sprzedawcy zapewniają, że termin realizacji takiego zamówienia nie przekroczy pół roku. VW Beetle produkowany jest w Meksyku, co stwarza problemy w realizacji zamówień. "Od ręki" dostępne są nieliczne egzemplarze w kraju - przede wszystkim z silnikami 1.2 TSI.
Bartosz Zienkiewicz