Toyota RAV4. Było dobrze, ale teraz jest jeszcze lepiej
"Toyota wycofuje się z hybryd. Twierdzi, że była to ślepa uliczka", bowiem "takie auta zupełnie się nie sprawdziły". Taka informacja pojawiła się 1 kwietnia w jednym z serwisów motoryzacyjnych. Był to oczywiście żart primaaprilisowy. Japońskie hybrydy miewają się świetnie, czego przykładem jest pojazd, który zaparkował przed siedzibą naszej redakcji. Ocenę Toyoty RAV4, której najnowsza, piąta generacja pojawiła się jakiś czas temu w sprzedaży, można w zasadzie zawrzeć w jednym zdaniu: było dobrze, ale teraz jest jeszcze lepiej.
Toyota RAV4 zadebiutowała w roku 1994, czyli przed, no tak - ćwierćwieczem. W czasach, gdy samochody osobowe dzieliły się na osobowe osobowe, pick-upy oraz terenówki. Bodajże nikt w branży nie używał jeszcze wtedy określenia "SUV", a z pewnością nie przewidywał mody na SUV-y i crossovery, która wybuchnie z niebywałą siłą w drugiej dekadzie XXI wieku. Model, który narodził się na deskach kreślarskich i w prymitywnych z obecnego punktu widzenia komputerach japońskich inżynierów, był zatem prekursorem i pionierem. Z biegiem lat zdobył sobie dużą renomę. Dziś popularna "rawka" skutecznie aspiruje do elitarnego klubu "pojazdów kultowych". Jest powszechnie szanowana, lubiana i ceniona, również na rynku wtórnym. W Europie i na całym świecie.
Ci, którzy bliżej interesują się współczesną motoryzacją, wiedzą, jak często nadużywa się dzisiaj pojęcia "nowy" i wypacza jego sens. Dla odróżnienia niby-nowości i pseudonowości od tych autentycznych ukuto nawet termin "całkowicie nowy". I taka właśnie jest Toyota RAV4 numer 5. Całkowicie nowa, począwszy od platformy, na której została zbudowana, poprzez stylistykę nadwozia, wystrój kabiny, a skończywszy na poszczególnych rozwiązaniach technicznych.
Co ciekawe, pomimo oparcia konstrukcji na nowej płycie podłogowej (TNGA), podstawowe wymiary auta zmieniły się jedynie minimalnie. Jest ono krótsze od poprzednika o... pół centymetra. Rozstaw osi wzrósł o 3 cm, a prześwit o półtora. Za to znaczące przeobrażenia dokonały się w wyglądzie zewnętrznym samochodu. Nie bacząc na to, że i nazwa marki, i sam przydomek "rawka" w języku polskim, jak również pewnie w paru innych, są słowami rodzaju żeńskiego, najnowszemu wcieleniu słynnego SUV-a Toyoty zaaplikowano sporą dawkę testosteronu. Dzięki kształtom nadwozia, licznym, zdecydowanym przetłoczeniom, prezentuje się on teraz masywniej, muskularniej i bardziej terenowo. W przeciwieństwie do niektórych rywali w niczym nie przypomina miejsko-autostradowego, wydelikaconego wozidła, trzymającego się z daleka od dróg nie pokrytych gładkim asfaltem.
Pamiętając, że wnętrze RAV4 poprzedniej generacji nie sprawiało jednoznacznie korzystnego wrażenia, do teraz udostępnionego nam auta wsiadaliśmy z pewnymi obawami. Na szczęście mogliśmy odetchnąć z ulgą. Kabina nowej "rawki" okazała się bowiem nie tylko z głową urządzona, ale też wykonana z dobrej jakości materiałów i porządnie zmontowana. Z przyjemnością stwierdziliśmy, że Toyota nie podąża ślepo za modą i chociaż wyposażyła swojego SUV-a w centralny ekran dotykowy (o tradycyjnie dla tej marki nienajlepszej grafice), to nie zrezygnowała z klasycznych pokręteł i przycisków. Za wzór mogą służyć zwłaszcza te, którymi steruje się klimatyzacją - duże, pokryte miłym w dotyku tworzywem.
Wysoka, nawet bardzo wysoka pozycja za kierownicą, duże, mocowane do drzwi (skądinąd zaskakująco ciężkich) boczne lusterka, płaska pokrywa silnika i pionowo ścięty przód auta zapewniają dobrą widoczność oraz ułatwiają manewrowanie. Kierowcę dodatkowo wspomaga kamera cofania.
Obfitość miejsca w przedniej części nikogo nie zdziwi. Bardzo przestronnie jest jednak również w drugim rzędzie siedzeń. Nawet ulokowany tam pasażer o prawie dwumetrowym wzroście chwalił głośno komfort podróżowania (co prawda na niezbyt długiej trasie) i nie czynił tego raczej przez grzeczność. I nie dlatego, że kanapa jest podgrzewana, a zasiadający tam pasażerowie mają do dyspozycji oddzielny nawiew powietrza i dwa wejścia USB.
Bagażnik ma nominalną pojemność 580 litrów. Po położeniu oparcia tylnej kanapy otrzymujemy praktycznie płaską podłogę. Do plusów przedziału bagażowego zaliczamy ponadto duży otwór załadunkowy, nisko poprowadzony próg i wysoko podnoszoną pokrywę kufra. Do minusów - marny plastik na jego bokach.
Stylistyka nadwozia, wystrój i funkcjonalność kabiny... Do atutów nowej RAV4 należy również jej hybrydowy napęd (w testowanym egzemplarzu przekazywany wyłącznie na koła przednie), duma i oczko w głowie szefów Toyoty. Bądź co bądź określenie "Hybrid" widnieje w nazwie aż 85 proc. wszystkich sprzedawanych w Europie Zachodniej "rawek". W Polsce wskaźnik ten wynosi ok. 66 proc.
Silnik spalinowy o pojemności 2487 ccm i mocy 176 KM współpracuje ze 120-konnym silnikiem elektrycznym. Systemowa moc tego zestawu wynosi 218 KM. Nieźle, choć za mało, aby uczynić z SUV-a sprintera (przyspieszenie od zera do setki zajmuje nieco ponad 8 sekund). Wystarczająco, by zapewnić mu odpowiednią elastyczność.
Gdy w hybrydzie mocniej naciśniemy pedał gazu, bezstopniowa przekładnia planetarna (manetki przy kierownicy, służące do ręcznej "zmiany biegów", wydają się całkowicie zbędne) zmusza silnik do najwyższych obrotów. Związany z tą cechą hałas w nowej RAV4 też jest odczuwalny, aczkolwiek jakby mniej uciążliwy niż w innych modelach hybryd. Zużycie paliwa? Od około 5,5 litrów na 100 km w mieście, przy w pełni naładowanym akumulatorze, do 8-9 l/100 km w trasie. A więc w pełni akceptowalne.
I jeszcze dwa słowa o zawieszeniu. Sprawnie tłumiącym nierówności i cichym. Z jednej strony zapewnia ono komfort podróżowania - z drugiej pewność prowadzenia pojazdu. W takich sytuacjach, bynajmniej nie oczywistych, mawia się o "udanym kompromisie".
Polskie ceny nowej Toyoty RAV4 "w hybrydzie" zaczynają się od kwoty 132 990 zł. Za napęd 4x4 trzeba dopłacić 10 000 zł. Wersja topowa kosztuje 182 900 zł. Jej pełna, oficjalna nazwa to: 2.5 Hybrid Dynamic Force 222 KM AWD-i e-CVT Executive, Dziękujemy, można usiąść...