Powyższy cytat to nic innego, jak wypowiedź jednego z przedstawicieli Toyoty podczas oficjalnej prezentacji modelu. Jeśli sądzicie, że brzmi ona nieco nonszalancko, to spieszymy z wyjaśnieniem - istnieją ku temu solidne podstawy. GR86 jest wyjściem naprzeciw wciąż postępującej elektryfikacji i powrotem do klasycznych, spalinowych, wolnossących silników - powrotem do nieco zapomnianej już, prawdziwej i sportowej motoryzacji. Dowodem na wyjątkowość modelu niech będzie fakt, że wszystkie 50 egzemplarzy przeznaczonych na polski rynek, wyprzedały się w zaledwie 35 sekund.
Toyota GR86 jest bowiem bezpośrednim następcą modelu GT86, którego śmiało można nazwać "rasowym sportowcem" - bardzo analogowym i bardzo "mechanicznym" - nieizolującym kierowcy od wrażeń z jazdy, tylko pozwalającym mu prawdziwie poczuć samochód. Tym samym kontynuuje on najlepsze tradycje poprzednika, zachowując walory samochodu sportowego z wyjątkowymi właściwościami jezdnymi.
GR86 zachowuje klasyczny układ z silnikiem montowanym z przodu, który napędza tylne koła. Jednostka napędowa to nadal wysokoobrotowy, czterocylindrowy silnik typu bokser, ale o zwiększonej pojemności, która obecnie wynosi 2,4-litra. Zapewnia on moc 234 KM i dysponuje maksymalnym momentem obrotowym 250 Nm. To z kolei pozwala rozpędzić się niewielkiemu coupe od 0 do 100 km/h w czasie 6,3 s i poruszać się z maksymalną prędkością 226 km/h. Chociaż na papierze wartości te mogą nie wyglądać zbyt imponująco, nie to jest sednem tego modelu. Chodzi o czerpanie radości z pokonywania kolejnych zakrętów, a w tym pomaga specjalnie opracowana, 6-stopniowa manualna skrzynia biegów.
Jest ona nie tylko szalenie ciasno zestopniowana, ale także współpracuje ze wzmocnionym sprzęgłem, którego praca została skalibrowana pod kątem wyższego momentu obrotowego silnika. Zastosowanie synchronizatorów z włókna węglowego przy często używanym czwartym przełożeniu, dało poczucie "miękkiej" zmiany biegu. Nawet sama dźwignia została zaprojektowana tak, by mieć krótki skok i dokładnie dopasować się do dłoni kierowcy, a zastosowanie w mechanizmie oleju o niskiej lepkości i łożysk amortyzatora, zmniejsza siłę roboczą o około 30% przy niskich temperaturach.
Oczywiście wspomniany manual może być zastąpiony "automatem" z taką samą liczbą przełożeń, ale przedstawiciele Toyoty szacują, że będzie to margines rynku (5-10 proc.). Taka przekładnia nie pasuje do charakteru GR86, a do tego pogarsza osiągi (sprint do 100 km/h w 6,9 s). O wyższości "ręcznego" rozwiązania mogliśmy się zresztą przekonać osobiście, na krętych i górskich drogach słonecznej Andaluzji.
Nie będzie zaskoczeniem stwierdzenie, że to właśnie w takich warunkach GR86 odnajduje się najlepiej. Już pokonanie pierwszego, ciasnego i stromego zakrętu wywołało na naszej twarzy gigantyczny uśmiech. Natychmiastowa reakcja kierownicy na polecenia, głośny dźwięk silnika wchodzącego na najwyższe obroty, szybka zmiana biegów przy jednoczesnym zachowaniu pełnej kontroli nad autem, były jedynie przedsmakiem tego, co nas czekało. Blisko 2,5-godzinna trasa wiodąca przez wąskie przełęcze nie pozostawiła najmniejszych złudzeń - GR86 to sportowiec idealny, a ekipa z Gazoo Racing ponownie udowodniła jak daleko wykraczają jej umiejętności tworzenia rasowych, wyczynowych maszyn.
Potwierdzenie naszych dotychczasowych odczuć miało jednak dopiero nadejść. Po wspomnianych serpentynach naszym oczom ukazała się brama wjazdowa na tor wyścigowy. Circuito Monteblanco to hiszpański obiekt o długości 4,4 kilometra. Jego nitka może pochwalić się m.in. szybkimi łukami, techniczną, zacieśniającą się szykaną, a nawet sekcją wznoszących się zakrętów, żartobliwe przez instruktorów nazwanych "małym Eau Rouge" - nawiązując tym samym do słynnego toru Spa-Francorchamps w Belgii.
Aby w pełni wykorzystać potencjał osiągów samochodu w takich warunkach, postanowiliśmy skorzystać z trybu torowego "track", który m.in. znacząco ogranicza działanie systemu stabilizującego tor jazdy. Dopiero teraz Toyota GR86 pokazała nam swój prawdziwy pazur, dosłownie wgryzając się w apexy i kusząc z każdym kolejnym pokonanym okrążeniem do jeszcze szybszej i bardziej agresywnej jazdy.
Zapomnijcie tu o pobijaniu kolejnych rekordów prędkości na prostej. Tu nie osiągi są najważniejsze. Liczy się zwrotność, precyzja, a przede wszystkim niezliczona ilość frajdy z samego prowadzenia, gdy kolejny raz szybkim ruchem redukujemy bieg, a samochód wchodzi na maksymalne obroty.
Co ważne - właściwie niezależnie od prędkości z jaką jechaliśmy, japońskie coupe trzymało się toru jak przyklejone, sprawiając wrażenie poruszania się zwinnym gokartem. Delikatne uślizgi tylnej osi były wprawdzie zauważalne, ale pojawiały się sporadycznie i dopiero w momencie faktycznego "przegięcia". Nie oznacza to jednak, że GR86 trudno wprowadzić w kontrolowany poślizg - jazda bokiem jest jak najbardziej możliwa, jednak to kierowca, a nie sam samochód o tym decyduje.
Na sam koniec pozostawiliśmy kwestie wizualne. Sylwetka GR86 nawiązuje do nadwozia swojego poprzednika, modelu GT86. Podkreśleniem dynamiki są krótkie zwisy i niskie nadwozie, które jednak prezentuje się stosunkowo dyskretnie. Choć fakt ten zapewne nie przypadnie do gustu klienteli wychowanej na dziełach pokroju "szybkich i wściekłych", tak dla nas jest jasne, że w przypadku tego samochodu, strojenie w piórka nie jest w żadnym wypadku konieczne.
Korzystając z doświadczeń Gazoo Racing w motorsporcie, Toyota wprowadziła tu szereg elementów aerodynamicznych, w tym przednią zaporę oraz otwory wentylacyjne za przednimi nadkolami, które pomagają kontrolować przepływ powietrza oraz zmniejszają turbulencje wokół opon. Przedni zderzak zaprojektowano z myślą o zwiększeniu wydajności chłodzenia. Poprawiono także aerodynamikę przedniego grilla oraz dodano owiewki po każdej stronie. Płaszczyzna pod dolnym przednim zderzakiem została nachylona pod kątem 45 stopni i otrzymała opływowy kształt, aby zwiększyć stabilność.
W zależności od wersji, w GR86 montowane są 17-calowe, 10-ramienne, polerowane felgi aluminiowe z czarnym wykończeniem, z oponami Michelin Primacy HP, lub 18-calowe, matowo czarne felgi z oponami Michelin Pilot Sport 4. Co ciekawe - smukłe przypominające ostrza szprychy 18-calowych obręczy inspirowane są japońskim mieczem katana.
Również we wnętrzu nie ma się do czego przyczepić. Kokpit GR86 zaprojektowano pod kątem jak najlepszej użyteczności oraz łatwości w korzystaniu z dostępnych w aucie systemów. Rozmieszczenie przycisków i pokręteł wokół kierowcy jest intuicyjne i pomaga w łatwej obsłudze.
Duże wrażenie robią sportowe przednie fotele, które zapewniają bardzo dobre trzymanie ciała w zakrętach. Siedziska są także wyposażone w niezależne od siebie podkładki wspierające. Nawet wysokie osoby nie powinny narzekać na pozycję za kierownicą. Siedzi się nisko, a odległość od kierownicy i pedałów wydaje się dobrze dobrana niezależnie od pozycji odsunięcia fotela.
Wersje, którymi przyszło nam jeździć w Hiszpanii były w wariancie Executive, a więc posiadały dodatkową tapicerkę skórzaną z elementami zamszu. Nie zabrakło także dodatków w postaci dwustrefowej klimatyzacji, czy nawet podgrzewanych foteli. Z oczywistych przyczyn, nie korzystaliśmy z tego ostatniego rozwiązania.
Niestety wraz z powyższymi zachwytami idą też złe wiadomości. Toyota otwarcie przyznaje, że model GR86 będzie w Europie dostępny wyłącznie przez dwa lata. Powodem są coraz bardziej absurdalne normy unijne, które z punktu widzenia producenta przestają mieć sens. W przypadku GR86 chodzi o system kamer, którego implementacja pod zbliżające się zmiany w regulacjach bezpieczeństwa, wymagałaby przeprojektowania całego samochodu.
Co więcej, na nasz kontynent producent przewiduje przeznaczyć zaledwie około 4500 egzemplarzy, a pierwsza pula dostaw w naszym kraju wyprzedała się w mgnieniu oka. Jeśli zatem chcecie stać się posiadaczem tego niezwykłego, być może ostatniego takiego pojazdu w historii - warto trzymać rękę na pulsie i przygotowane pieniądze w portfelu.
Ceny GR86 zaczynają się od 169 900 zł za wersję ze skrzynią manualną oraz od 180 900 zł za auto wyposażone w sześciobiegową skrzynię automatyczną. Przynajmniej w tym momencie. Bez wątpienia auto szybko będzie zyskiwać na wartości, a rynkowi skalperzy już zacierają ręce.
***