Test: mazda CX-7

Turbodoładowany silnik o mocy 256 KM, 8 sekund do setki i bezpośredni układ kierowniczy pozwalający na bardzo pewną jazdę po zakrętach.

Nic szczególnego? Być może. Podobnie można przecież opisać abartha grande punto, ople z serii OPC, seatowskie cupry czy chociażby volkswagena scirocco. Żaden z tych samochodów nie ma jednak 455-litrowego bagażnika, inteligentnego napędu na cztery koła, ani prześwitu, który pozwalałby się pod nim położyć! Żaden, poza mazdą CX-7, która trafiła na nasz redakcyjny parking.

Wydawać by się mogło, że szybki i pewnie prowadzący się pojazd klasy SUV istnieje jedynie w głowach płodzących informacje prasowe optymistów. Okazuje się jednak, że przy odrobinie chęci można zbudować pseudoterenówkę, która nie boi się ofensywnej jazdy po zakrętach. Właściwościami jezdnymi CX-7 zdecydowanie bliżej do mocnego golfa lub BMW serii 3, niż do auta klasy SUV. To zasługa niezależnego zawieszenia, w którym na tylnej osi zastosowano również konstrukcję wielowahaczową. Nie bez znaczenia jest też system Active Torque-Split All-Wheel Drive (który dba o ciągły rozdział momentu obrotowego pomiędzy osie), jak również układ kierowniczy o bezpośrednim przełożeniu. Niecałe trzy obroty kierownicą od lewej do prawej w rodzinnym SUV-ie naprawdę robią wrażenie. Podobnie zresztą, jak osiągi. 8 sekund, jakich potrzeba, by wskazówka prędkościomierza osiągnęła pułap 100 km/h mija znacznie szybciej, jeżeli tak jak w tym przypadku, patrzymy na wszystkich z góry.

Napęd wszystkich kół sprawia, że nie tracimy czasu w trakcie startu, dzięki czemu z krzyżówek ruszamy przeważnie pierwsi. Wigor jednostki napędowej przestaje jednak dziwić, jeśli przyjrzymy się jej z bliska. Silnik o pojemności 2,3 l zapożyczony został z modeli MPS - czyli najmocniejszych mazd w ofercie. Moc 258 KM i moment obrotowy wynoszący 380 Nm dobrze radzą sobie z mierzącym 4675 mm nadwoziem. Duża w tym również zasługa dobrze zestopniowanej, sześciostopniowej skrzyni biegów. Problem pojawia się, niestety, pod dystrybutorem. Dynamiczna jazda po mieście może nas kosztować nawet 17 litrów paliwa, co biorąc pod uwagę zalecane przez producenta PB98 nie napawa optymizmem. Na szczęście pilnując, by turbosprężarka nadmiernie się nie napracowała zużycie paliwa można utrzymać na rozsądnym poziomie 12 l/100 km.

Nadwozie zapewnia wygodne warunki podróżowania dla czwórki pasażerów, na krótkich dystansach i piąta nie powinna narzekać. Nie wszystkim przypadnie jednak do gustu poziom komfortu. Rodzinne SUV-y przyzwyczaiły nas bowiem do leniwego bujania się w koleinach - w CX-7 nie ma o tym mowy. Samochód dość twardo wybiera nierówności i zapewnia wyraźne czucie drogi. Co do tego, że pojazd stworzony został z myślą o kierowcach, a nie pasażerach nie mamy wątpliwości.

Stylistyka i jakość materiałów w kabinie nie pozostawiają wiele do życzenia. Na wyposażenie również nie można narzekać. W naszej - wyższej - wersji wyposażenia podróż umilają elektrycznie sterowane, podgrzewane skórzane fotele, wielofunkcyjna kierownica, niezły system audio sygnowany przez Bose, czy automatyczna klimatyzacja. Ta ostatnia nie jest, niestety, dwustrefowa, co w tej klasie uznać można za spore niedociągnięcie. Niektórzy kierowcy będą też zapewne narzekać na niezbyt ergonomicznie sterowanie komputerem pokładowym. Wyświetlane przez niego komunikaty zamiast przy kierownicy, zmienia się przyciskiem ulokowanym na środku deski rozdzielczej.

Reklama

Co ciekawe, komputer nie informuje nas np. o temperaturze otoczenia. Aby uzyskać taką informację trzeba wcisnąć kolejny przycisk z napisem AMB. Podobnie, jeśli interesuje nas aktualna godzina, trzeba będzie wcisnąć przełącznik z napisem "Clock". Niby nic trudnego, ale rozbijanie na trzy przyciski podstawowych funkcji komputera pokładowego może nieco dziwić. Na szczęście to jedyne, co może przeszkadzać we wnętrzu. Zegary są czytelne, widoczność z miejsca kierowcy rewelacyjna. Jedynie niedoświadczeni kierowcy mogą nieco narzekać na brak czujników cofania, na szczęście sytuację ratują pokaźnych rozmiarów lusterka.

Jak to zwykle z samochodami bywa, za największą wadę uznać należy cenę. Auto dostępne jest wyłącznie z benzynową jednostką 2,3 turbo w dwóch wersjach wyposażenia. Uboższa to wydatek 139 tys. zł. Za bogatszą przyjdzie nam zapłacić 151 tys. Wypada jednak dodać, że wolniejsi konkurenci w postaci audi Q5 czy BMW X3, które zdecydowanie częściej gościć będzie w serwisie, kosztują średnio o ok. 30 tys. zł więcej. Patrząc pod tym kątem może się okazać, że CX-7 to jednak okazja.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: układ | kierowcy | szczęście | silnik | Mazda | Mazda CX-7
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy