Suzuki z napędem Allgrip na Torze Jastrząb

W ramach rozwijania się segmentu SUVów i crossoverów, coraz więcej firm dochodzi do wniosku, że liczy się przede wszystkim "terenowy" wygląd, ale niekoniecznie terenowe możliwości. Zauważyć można więc marginalizowanie, albo wręcz rezygnowanie z wersji mających napęd na wszystkie koła. Nie każdy producent ma jednak takie podejście, czego dobrym przykładem jest Suzuki.

Gama tego japońskiego producenta na polskim rynku obejmuje obecnie siedem modeli, z czego cztery można zamówić z napędem na obie osie. Jest to miejski Ignis, crossover SX4 S-Cross, nieduży SUV Vitara oraz świetnie znany miłośnikom offroadu Jimny.

Ten ostatni model zajmuje szczególne miejsce w gamie Suzuki, ponieważ jest bezpośrednim kontynuatorem pierwszej terenówki marki - modelu LJ10. Był to wyjątkowo mały pojazd - jego długość nie przekraczała 3 metrów, a masa własna - 600 kg. Napędzany był dwusuwowym silniczkiem o pojemności 360 ccm i całkiem wysokiej mocy 25 KM. Wyposażony był w dołączany napęd na wszystkie koła, skrzynię redukcyjną i świetnie sprawdzał się na bezdrożach.

Reklama

A co oferują współczesne modele Suzuki z napędem 4x4? Na początku należy zaznaczyć, że producent oferuje aż trzy rodzaje systemu Allgrip. Jego najprostsza forma, nazwana Auto, wykorzystuje sprzęgło wiskotyczne, które działa reakcyjnie. Innymi słowy, jeśli system wykryje uślizg kół przednich, dołączana jest tylna oś. System współpracuje z ESP, które dodatkowo przyhamowuje poszczególne koła mające mniejszą przyczepność, działając jak elektroniczna "szpera". Rozwiązanie to znajdziemy w Ignisie (a na niektórych rynkach także w Swifcie) i jego zadaniem jest przede wszystkim wspomaganie kierowcy podczas jazdy po mokrych lub zaśnieżonych drogach.

Bardziej zaawansowana wersja Allgrip to Select, oferowana w SX4 S-Cross oraz Vitarze. W tych modelach napędem na cztery koła zarządzamy przy pomocy pokrętła między fotelami. Do wyboru mamy tryby Auto, Sport, Snow oraz Lock. Zmieniamy w ten sposób działanie elektromagnetycznego sprzęgła międzyosiowego, które potrafi aktywować się w sposób "przewidujący". System nie czeka, aż nastąpi uślizg przednich kół, ale "domyśla się", że kiedy, na przykład, mocno wciskamy gaz podczas ruszania, to możemy zerwać przyczepność, więc automatycznie część mocy trafia też na tylne koła. Dokładna reakcja zależy od wybranego trybu, ale zawsze możemy liczyć na pomoc układu, nie tylko podczas ruszania czy jazdy po bezdrożach, ale choćby podczas pokonywania zakrętów. Jeśli system wykryje, że możemy opuścić wyznaczony tor jazdy, będzie współpracować z ESP, aby uniknąć utraty kontroli nad autem przez kierowcę.

Kiedy natomiast chcemy zapuścić się na prawdziwe bezdroża, najlepszym wyborem jest Allgrip Pro, który znajdziemy oczywiście w modelu Jimny. W tym przypadku moc trafia na tylne koła, a kierowca ma możliwość ręcznego dołączenia przedniej osi, a także skorzystania z reduktora.

Na ile faktycznie sprawdza się napęd na wszystkie koła w modelach Suzuki, mieliśmy okazję przekonać się na Torze Jastrząb. Organizatorzy przygotowali serię szybkich zakrętów z suchym asfaltem, ostry łuk na płycie poślizgowej, sporą górkę (również z płytą poślizgową) oraz szarpak, czyli urządzenie gwałtownie "przestawiające" tylną oś pojazdu po wjechaniu na nie i wymagające błyskawicznych kontr, aby samochód nie zaczął obracać się wokół własnej osi. Oczywiście na płycie poślizgowej.

Samochody, jakie mogliśmy sprawdzić w takich warunkach, to Ignis, SX4 S-Cross oraz Vitara. Podczas szybkich przejazdów faktycznie dało się wyczuć jak auta walczą o przyczepność dozując moc również na tylne koła i "mądrze" korzystając z możliwości układu ESP. Szczególnie dobrze było to widoczne na łuku z płytą poślizgową, gdzie łatwo było wyczuć zmiany w przenoszeniu mocy, podczas dozowania gazu.

Nasza przygoda z modelami Suzuki na Torze Jastrząb dobrze pokazała, że napęd na wszystkie koła nie jest mało istotnym dodatkiem, z którego nigdy nie skorzystamy, jeśli nie zamierzamy zjeżdżać z utwardzonych dróg. Większość SUVów i crossoverów nie opuszcza asfaltu - to fakt. Ale nie znaczy to, że nie warto korzystać z możliwości dokupienia do nich napędu 4x4. Jeśli bowiem jest to system mądrze zaprogramowany, może pomóc nam w wielu niebezpiecznych sytuacjach, które zdarzają się na zwykłych drogach.

Nic więc dziwnego, że w zeszłym roku 43 % osób kupujących Vitarę oraz 45 %, które zdecydowały się na SX4 S-Cross, wybrało na egzemplarze wyposażone w Allgrip. W przypadku Ignisa było to 22 %, co też nie jest złym wynikiem, jak na nieduże auto miejskie. Dopłata do 4WD w jego przypadku oraz w SX4 S-Cross wynosi 7 tys. zł, natomiast do Vitary musimy dołożyć 8 tys. zł.

Michał Domański

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy