SsangYong Musso Grand. Więcej w nim SUV-a, niż sądzisz
Pick-upy nie cieszą się dużym zainteresowaniem w Polsce, podobnie jak w całej Europie. Jeśli już jednak ktoś decyduje się na kupno takiego auta, to często sięga po bogato wyposażoną wersję, pozwalającą poczuć się jak za kierownicą komfortowego SUV-a. Modelem, który bardzo dobrze odpowiada takim oczekiwaniom, wydaje się testowany SsangYong Musso Grand.
Pierwszym, co rzuca się w oczy, gdy widzimy SsangYonga Musso jest jego duże podobieństwo do Rextona, czyli flagowego SUV-a marki. Podobieństwo nieprzypadkowe, ponieważ oba modele są ze sobą spokrewnione. Zbudowano je na tej samej ramie i mają wiele wspólnych elementów, takich jak przednie reflektory czy kształt atrapy chłodnicy. Stylistyka nie jest identyczna, ale podobieństwo obu modeli natychmiast rzuca się w oczy.
Na tym jednak kończy się poczucie, że mamy do czynienia z flagowym SUV-em. Musso to typowy pick-up narysowany prostymi liniami, który w testowanej odmianie Grand bardzo zwraca uwagę swoimi rozmiarami. Jest o 31 cm dłuższy od wersji zwykłej, choć 5,4 m całkowitej długości to nieznacznie tylko więcej niż ma na przykład Ford Ranger. Spory tylny zwis podkreśla jednak wielkość koreańskiego modelu.
Wysoko trzeba ocenić możliwości przewozowe Musso Grand - wszystkie dodatkowe centymetry wykorzystano do powiększenia paki, w której zmieszczą się przedmioty o długości do 161 cm. To najlepsza wartość pośród konkurencyjnych pick-upów z podwójną kabiną. Pojemność skrzyni ładunkowej to 1262 l, co również jest bardzo dobrym wynikiem.
Wrażenie ogromnej przestrzeni w testowanym egzemplarzu potęgowała zabudowa, po otwarciu której można pomyśleć, że zagląda się do ładowni naprawdę sporego dostawczaka. Koszt takiej zabudowy to niemal 18 tys. zł i choć wydaje się ona solidna oraz ma otwierane boczne szyby, to niektóre jej elementy, jak system zamykania albo uszczelka pod tylną szybą, sprawiały wrażenie zrobionych niskim koszem.
Siadając za kierownicą Musso Grand natychmiast zapominamy jednak o jego, mimo wszystko, utylitarnym charakterze. Deska rozdzielcza została bowiem przeniesiona z Rextona, więc mamy przed sobą duże ekrany cyfrowych wskaźników i niedawno zmienionego systemu multimedialnego (oba o przekątnej 12,3 cala).
Ten drugi nie nastręcza problemów w obsłudze, ale irytuje, że wszystkie ustawienia pojazdu zmienia się z poziomu zegarów, korzystając z przełączników na kierownicy. O wiele wygodniej byłoby to robić na ekranie dotykowym.
Duży plus natomiast za pozostawienie, co prawda teraz dotykowego, ale nadal wydzielonego panelu klimatyzacji. Nie zabrakło nawet skórzanych obić części deski rozdzielczej.
Wrażenie podróżowania komfortowym SUV-em potęgują wygodne przednie fotele z elektryczną regulacją, ogrzewaniem oraz wentylacją. Podgrzewana jest także tylna kanapa, a podróżni z tyłu nie siedzą "na baczność", jak to bywało w niektórych pick-upach. Plus też za płaską podłogę, dzięki czemu środkowy pasażer ma gdzie postawić stopy. Minus natomiast za nieco zbyt małą ilość miejsca na nogi. Pasażer mający 180 cm wzrostu będzie wbijał kolana w plastikową obudowę przedniego fotela.
Decydując się na SsangYonga Musso Grand nie mamy możliwości wyboru silnika. Dostępny jest tylko diesel 2,2 l o mocy 202 KM, łączony ze skrzynią manualną lub automatyczną. Testowany egzemplarz miał "automat", który dobrze dogaduje się z silnikiem i całkiem gładko zmienia przełożenia. Przyspieszenie do 100 km/h trwa 10,9 s, a gdy zdecydowanie operujemy pedałem gazu, auto potrafi jechać dość dynamicznie.
W przypadku pick-upa nie o osiągi jednak chodzi a o jego możliwości przewozowe i pociągowe. Te są całkiem niezłe - zależnie od wersji możemy do niego załadować od 785 do 1085 kg, a maksymalna masa przyczepy to nawet 3000 kg.
Co do spalania, to kształtuje się ono na akceptowalnym poziomie - w ruchu miejskim przekracza ono nieznacznie 12 l/100 km, natomiast spokojna jazda w terenie niezabudowanym daje wynik nawet 8 l/100 km. Przy baku o pojemności 75 l, daje to zasięg niemal 1000 km.
Podczas jazdy po asfalcie SsangYong Musso Grand prowadzi się całkiem pewnie, choć oczywiście podczas pokonywania zakrętów dobrze pamiętać, jak dużym i ciężkim (2,2 t) samochodem podróżujemy. Na nierównościach auto nie zachowuje się nerwowo również na pusto i zapewnia niezły komfort, jak na pick-upa opartego na ramie oczywiście. Trzeba jednak zaznaczyć, że testowana odmiana miała z tyłu zawieszenie wielowahaczowe - Musso Grand występuje także z resorami piórowymi.
Każda wersja ma natomiast dołączany napęd na wszystkie koła z reduktorem, a większość także blokadę tylnego mostu. Auto całkiem nieźle radzi sobie więc poza asfaltem, chociaż szosowe opony oraz prześwit wynoszący 220 mm nie zachęcały do sprawdzania go w prawdziwym terenie. Co ciekawe, na liście akcesoriów znajdziemy na przykład lift zawieszenia (30 mm z przodu i 45 mm z tyłu) oraz wyciągarkę. W opony terenowe trzeba jednak zaopatrzyć się we własnym zakresie.
Szukając pick-upa zwykle myślimy o modelach takich jak Ford Ranger czy Toyota Hilux, a jedną z ich zalet jest możliwość wyboru kilku wersji nadwoziowych - pojedynczą kabinę, półtorej kabiny lub podwójną - zależnie od potrzeb i tego, czy chcemy woła roboczego, czy może pojazd bardziej osobowy. SsangYong nie daje takich możliwości w przypadku Musso, ale za to można mieć przedłużoną pakę za sprawą testowanej odmiany Grand. Jeśli więc zależy wam na pick-upie łączącym charakter osobówki z jak największymi możliwościami przewozowymi, to koreańska propozycja wydaje się bardzo ciekawa.
Ceny SsangYonga Musso Grand zaczynają się od 172 tys. zł, za testowaną wersję Wild ze skrzynią automatyczną trzeba zapłacić 231 tys. zł. To zauważalnie mniej od konkurencyjnych modeli Forda czy Toyoty.