Skoda Superb Combi 2.0 TSI L&K. Wszechstronność za 200 tys. zł

Trzecia generacja Skody Superb jest reklamowana jako nowa jakość w gamie czeskiego producenta. Postanowiliśmy sprawdzić ile faktycznie może ona zaoferować, na przykładzie najmocniejszej odmiany z topowym wyposażeniem.

Co sprawia, że auto jest wyjątkowe? Składa się na to wiele czynników, ale z pewnością jedynym z nich i takim, na który jako pierwszy zwracamy uwagę, jest stylistyka. Skoda nigdy niebyła znana z porywających kształtów nadwzia swoich modeli, ale nowy Superb jest tu wyjątkiem. Prezentuje on coś więcej, niż stonowane kształty, które szybko się nie zestarzeją - to auto po prostu ma prawo się podobać.

Nie wynika to jedynie z charakterystycznych, drapieżnie zarysowanych reflektorów czy dużej, płaskiej maski, ale również tego, z czego Superb zawsze był znany - wielkości. Mierząc 4856 mm, trzecia generacja czeskiego modelu jest po prostu wielka i równie dobrze mogłaby znaleźć się wśród aut klasy wyższej.

Reklama

Wrażenie to potęguje ilość miejsca, jaką znajdujemy w środku - z przodu jest go pod dostatkiem, natomiast z tyłu... pod tym względem bliżej mu nawet do luksusowych limuzyn i to w wersjach przedłużonych! Z nich zresztą zostały zapożyczone takie elementy, jak podpórki na stopy dla pasażerów siedzących z tyłu oraz dodatkowe sterowanie fotelem pasażera umieszczone z boku oparcia. Dzięki temu osoba siedząca z tyłu może sama wygospodarować sobie kilka dodatkowych centymetrów miejsca na nogi.

Trudno nie zachwycać się również przepastnym bagażnikiem - testowana przez nas odmiana kombi oferuje aż 660 l pojemności, a do tego regularne kształty i kilka sprytnych rozwiązań. Oprócz siatek i haczyków, możemy pociągnięciem jednej dźwigni złożyć tylną kanapę (uzyskując w ten sposób 1950 l, a lampkę oświetlającą bagażnik można wyjąć i użyć jako latarki. Nasz Superb posiadał również hak (dopłata 3500 zł), który w banalny sposób można rozkładać i chować. Wystarczy pociągnąć część chromowanej listwy na krawędzi bagażnika, co "uwalnia" hak spod zderzaka - wystarczy ręką zablokować go we właściwiej pozycji. Składamy w ten sam sposób - pociągamy fragment listwy (hak zwiesza się) i dociskamy go na miejsce. O tym czy wszystko przebiegło prawidłowo, informuje nas odpowiednia dioda.

Skoda Superb jest z pewnością zatem wyjątkowa, jeśli chodzi o względy praktyczne, a także trudno jej coś zarzucić pod względem stylistyki. To samochód, który można kupić po prostu ze względu na jego wygląd. Niestety traci on na wyjątkowości, kiedy spojrzymy na deskę rozdzielczą - prosta, uporządkowana i wykonana z dobrych jakościowo materiałów, ale łudząco podobna do tych, jakie znajdziemy w Volkswagenie Passacie, Golfie oraz Skodzie Octavii.

My jednak testowaliśmy najbardzej ekskluzywną odmianę Laurin & Klement, mającą wprowadzić trochę wyjątkowości do wnętrza Superba. Na tle innych wersji wyróżnia się ona ciemnobrązową skórzaną tapicerką oraz deską rozdzielczą w tym samym kolorze, a także dyskretnymi napisami "Laurin & Klement", które można znaleźć na przykład na ozdobnych listwach lub dźwigni zmiany biegów. Całość wygląda elegancko, ale wnętrze jest dość ciemne. Na szczęście można zdecydować się na beżową kolorystykę, rozjaśniającą kabinę największej Skody.

Osoby, które kupowały Superba, aby nie rzucać się w oczy, ale nie chciał rezygnować z dobrych osiągów, mogły w poprzedniej generacji zdecydować się na wersję z silnikiem V6 3.6 l, o mocy 260 KM. W dzisiejszych czasach stosowanie tak dużego silnika jest jednak uważane co najmniej za nietakt, więc został on zastąpiony jednostką niemal dwa razy mniejszą - 2.0 TSI. Oferuje ona jednak 280 KM i 350 Nm, co w połączeniu z seryjnym napędem na cztery koła i 6-biegową skrzynią DSG, pozwala na sprint do 100 km/h w zaledwie 5,8 s (poprzednik 6,5 s), co czyni Superba o ponad sekundę szybszym od Octavii RS.

Nie będziemy ukrywać, że jazda tym autem sprawiała nam naprawdę sporą przyjemność. Świetnie wyciszone wnętrze i opcjonalne zawieszenie z regulacją twardości wprowadzało bardzo komfortową atmosferę. Pomimo tego, że testowany egzemplarz poruszał się na 19-calowych alufelgach, pokonywał złej jakości nawierzchnie bardzo łagodnie, dostojnie kołysząc się na boki na co większych nierównościach. Zestrojenie zawieszenia w trybie Comfort przypominało nam trochę samochody z pneumatycznym zawieszeniem.

Zmieniało się to diametralnie w trybie Sport, w którym Superb stawał się zwarty i nie pozwalał sobie na zbyt duże wychyły nadwozia. Zupełnie inna jest też wtedy charakterystyka całego samochodu - zmniejsza się siła wspomagania, wyostrza reakcja na dodanie gazu, a skrzynia DSG przechodzi w tryb sportowy. Każdy ruch prawej nogi spotka się z żywiołową reakcją i niedowierzającymi spojrzeniami pozostałych kierowców - ten Superb potrafi zostawić w tyle niejedno auto, o którym jego właściciel mówi, że jest "sportowe".

Mamy więc do czynienia z autem bardzo wszechstronnym, co oczywiście ma swoją cenę. Testowana odmiana to wydatek 170 900 zł, co wydaje się być przesadnie dużą kwotą, jak na Skodę. Ma ona jednak swoje uzasadnienie w wyposażeniu - skórzane, elektrycznie sterowane i podgrzewane fotele, nawigacja, adaptacyjne zawieszenie, nagłośnienie o mocy 580 W. Nasz egzemplarz miał również wentylowane przednie fotele, panoramiczny dach, asystenta parkowania czy też adaptacyjny tempomat. W sumie auto to kosztowało 200 tys. zł

Skoda Superb 2.0 TSI L&K to zatem samochód o trzech obliczach. Z jednej strony to niezwykle przestronne auto rodzinne, a z drugiej stara się zaoferować właścicielowi nieco luksusu. Do tego dochodzą jeszcze rewelacyjne osiągi, czyniące z niego samochód dla osób, które lubią zażyć trochę emocji za kierownicą.

Michał Domański

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Skoda Superb | test
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy