Porsche Panamera Turbo Sport Turismo - rodzinny odrzutowiec
Stało się - kolejny bastion upadł, fani zgrzytają zębami - Porsche wprowadziło do swojej oferty kombi. Tyle tylko, że Niemcy nie mówią o Panamerze Sport Turismo jako o kombi i nie do końca tak je zaprojektowali. Pytanie więc czy jest o co kruszyć kopię oraz na ile bardziej rodzinna jest nowa wersja limuzyny Porsche?
Producenci samochodów premium nie do końca lubią określenie "kombi". Ma ono dość utylitarny wydźwięk, co powyżej pewnego poziomu cen i wysmakowania potencjalnej klienteli, nabiera nieco pejoratywnego znaczenia. Mówi się raczej o "niczym nieskrępowanych możliwościach realizowania swoich pasji" oraz o "samochodzie będącym towarzyszem osób prowadzących aktywny styl życia". Słowem, zamiast mówić, że w bagażniku zmieści się pralka i to bez składania siedzeń, roztacza się, na przykład, wizje surfingowego szaleństwa, na które sami sobie zawieziemy deskę.
Porsche bardzo się starało, aby Panamera Sport Turismo nie wyglądała jak typowe kombi i musimy przyznać, że sztuka ta udała się całkiem dobrze. Kiedy widzimy jedynie przód i bok, trudno określić z którą odmianą mamy do czynienia. Łatwiej oczywiście jest z profilu i z tyłu, ale dopiero bezpośrednie porównanie obu wersji pozwala dostrzec, że faktycznie w "klasycznej" Panamerze dach jest bardziej opadający. Sport Turismo nadal jednak wygląda dynamicznie i muskularnie, a nawet ma aktywny spojler. Z tym że znajduje się on nad szybą.
O tym jak niewiele różnią się te auta możemy przekonać się spoglądając na wymiary. Identyczna jest długość (5049 mm), szerokość (1937 mm) oraz rozstaw osi (2950 mm). Odmiana "kombi" jest tylko niezauważalnie wyższa, mając 1432 mm (+ 5 mm). Pojawia się jednak w takiej sytuacji pytanie - na ile Sport Turismo jest praktyczniejsze od "zwykłej" Panamery?
Nieznacznie powiększył się bagażnik, który ma teraz, całkiem przyzwoite, 520 l pojemności (+ 25 l). Jest też bardziej praktyczny, ponieważ ukształtowanie klapy bagażnika pozwala przewieźć wyższe przedmioty, niż liftback.
Z kolei zajmując miejsce na tylnej kanapie zauważymy, że ilość miejsca nad głową uległa niewielkiej poprawie. Nie znaczy to jednak, że "zwykła" Panamera miała z tym problem. Cechą wspólną obu aut jest przeciętna (jak na ponad 5 m długości i niemal 3-metrowy rozstaw osi) ilość miejsca na nogi.
Największym wyróżnikiem wersji Sport Turismo jest niewątpliwie fakt, że jest ona samochodem pięcioosobowym (do tej pory Panamera zawsze oferowała cztery osobne fotele). To znaczy pięcioosobowym na papierze. Porsche lojalnie zresztą mówi tu o układzie typu 4+1, czyli 4 miejsca pełnowymiarowe i 1 "awaryjne". Jest to dość dobre określenie, ponieważ mowa tu o niewielkiej przestrzeni między dwoma fotelami, na której teoretycznie może usiąść niewysoka osoba. Niestety, całą podróż będzie musiała odbyć w dużym rozkroku z racji wysokiego tunelu środkowego oraz rozbudowanej konsoli centralnej. W testowanym egzemplarzu znajdowały się w nim jedynie nawiewy, przyciski do sterowania ogrzewaniem foteli oraz niewielka półeczka. Za dopłatą znajdziemy tam panel do sterowania trzecią i czwartą strefą klimatyzacji.
Praktyczność pięcioosobowej Panamery jest raczej wątpliwa i sadzenie dodatkowego pasażera z tyłu traktować można jedynie jako rozwiązanie w sytuacji bez wyjścia. Jeśli natomiast zdecydujemy się na zamówienie wersji z elektrycznie sterowanymi fotelami z tyłu, otrzymamy dokładnie takie rozwiązanie, jak w liftbacku - dwa osobne miejsca ze schowkiem między nimi i przedłużenie konsoli środkowej z ekranem dotykowym. Dostępna jest wtedy też funkcja wentylacji oraz masażu.
A jak jeździ Panamera Sport Turismo? Dokładnie tak, jak liftbackiem. Obie wersje dzieli jedynie 40 kg różnicy w masie własnej, a ponieważ mowa to o pojazdach ważących 2 tony, nie robi to zauważalnej różnicy. Siedząc za kierownicą nie mamy więc wrażenia prowadzenia wielkiego kombi, tylko zwinnego, sportowego auta. To zasługa nie tylko świetnych nastawów (pneumatycznego) zawieszenia, ale także skrętnej tylnej osi i bardzo precyzyjnego układu kierowniczego. W przeciwieństwie do luksusowych modeli innych producentów kierowca nie ma wrażenia bycia oddzielonym od świata zewnętrznego, tylko czuje, że prowadzi zwarty i bardzo posłuszny samochód.
Zawiedzie się jednak ten, kto uważa, że Panamera Sport Turismo w testowanej wersji Turbo jest najszybszym kombi na rynku. Fakt, mając pod maską podwójnie doładowane V8 o pojemności 4 l i mocy 550 KM, należy do ścisłej czołówki. Zaś przyspieszenie do 100 km/h w 3,6 s oraz prędkość maksymalna wynosząca 304 km/h stawiają je na równi z supersamochodami. Ale nie zapominajmy, że Mercedes-AMG E 63 S 4MATIC+ ma 612 KM i rozpędza się do 100 km/h w 3,5 s. Z kolei Audi RS6 Avant performance (605 KM) osiąga 100 km/h nieznacznie wolniej (3,7 s), ale za to może jechać aż 305 km/h.
Panamera ma oczywiście w sobie ten wyjątkowy, agresywny charakter, typowy dla modeli Porsche. Szczególnie, kiedy przełączymy się na tryb Sport Plus. Najmniejszy ruch prawej stopy przypomina nam wtedy, że jedziemy autem, którego silnik oferuje 770 Nm i to w bardzo szerokim zakresie obrotów (1960-4500 obr./min). Nie znaczy to jednak, że wspomniani wyżej konkurenci są mniej brutalni. A do tego oferują znacznie ciekawsze wrażenia dźwiękowe. Panamera Turbo nie brzmi źle - wręcz przeciwnie, potrafi wydawać z siebie całkiem rasowe odgłosy. Ale wersja tak mocna aż prosi się o "ścieżkę dźwiękową" bardziej adekwatną do obłędnych osiągów, jakie oferuje ten samochód. Niestety Porsche, z niezrozumiałych względów, pozwala dokupić sportowy wydech tylko do "zwykłej" Panamery (w Sport Turismo dostępny jest jedynie w topowej Turbo S E-Hybrid). Wielka szkoda.
Porsche Panamera Turbo Sport Turismo to samochód, który trudno jednoznacznie ocenić. Tak, jest to model bardziej praktyczny, niż Panamera liftback, ale ową przewagę w praktyczności można określić jako dość symboliczną. Różnica w wielkości bagażników jest właściwie niezauważalna, a dodatkowe miejsce na tylnej kanapie trudno będzie wykorzystać.
Trudno więc polecać wybranie Sport Turismo jako auta rodzinnego, bo zwykła Panamera radzi sobie w tej roli (niemal) równie dobrze. Z kolei inne, niebotycznie szybkie, kombi dorównują Porsche osiągami i przewyższają je praktycznością.
A może to jest zły tok myślenia? Może powinniśmy wrócić do rozważań z początku artykułu? Zacząć znów rozmawiać o emocjach, poczuciu wolności i niepowtarzalnym stylu samochodu, który, choć sportowy, to jest naszym partnerem w realizowaniu pasji i aktywnego stylu życia. Może nie powinniśmy patrzeć na Panamerę Sport Turismo jak na kombi, ale raczej jak na shooting breke’a? A konkurenta dla niego upatrywać w Ferrari GTC4 Lusso? I nie kupować jej dlatego, że jest bardziej praktyczne, ale dlatego, że jej styl bardziej odpowiada naszej osobowości? W takiej sytuacji wszystko to nabiera nowego sensu. Również to, że zaczynając szaleć z listą opcji, możemy przekroczyć kwotę 1,1 mln zł. Sporo? Ferrari jest droższe zanim jeszcze zaczniemy je konfigurować.
Michał Domański