Nissan Qashqai. Sukces w pełni uzasadniony
Qashqai to bez wątpienia największy hit w ofercie Nissana. W pierwszym półroczu 2015 r. w całej Europie nabywców znalazło łącznie 124 728 egzemplarzy tego kompaktowego crossovera, co dało mu siódme miejsce na liście najlepiej sprzedających się na naszym kontynencie modeli samochodów osobowych, przed takimi tuzami jak volkswagen passat czy skoda octavia. Żadna inna japońska marka nie może pochwalić się tak wysoką pozycją w rankingu bestsellerów. Kilka dni obcowania z udostępnionym nam do testów "kaszkajem" pokazało, że powodzenie jakim cieszy się ten pojazd jest w pełni uzasadnione.
I pomyśleć, że według niedawno ujawnionych informacji, przebojowy nissan mógł w ogóle się nie narodzić. Zgłoszona przez jednego z menedżerów firmy propozycja zbudowania "czegoś w rodzaju pomniejszonego murano", samochodu, który łączyłby zalety hatchbacka z atutami SUV-a, jednocześnie pozbawionego wad tego drugiego typu aut (wysokie zużycie paliwa, hałas w kabinie, zbyt duże gabaryty utrudniające manewrowanie w ruchu miejskim) nie spotkała się początkowo z entuzjazmem decydentów. Dość sceptycznie został przyjęty również zwiastujący nowy model concept car, pokazany podczas salonu w Genewie w 2004 r. Wątpliwości dodatkowo pogłębiła decyzja, że jedynie 4 na 10 produkowanych aut będzie wyposażanych w napęd 4WD.
Rozterek i obaw nie brakowało, więc tym lepiej musiał smakować ostateczny sukces kontrowersyjnego projektu - samochód, któremu nadano dziwną nazwę Qashqai, okazał się najpopularniejszym modelem w 80-letniej historii Nissana. Ponad 2,6 mln sprzedanych dotychczas aut - w ciągu 8 lat, w 84 krajach - to wynik godny szacunku. Co ważne, pojazd stworzony, jak wspomina Peter Brown, dyrektor w Europejskim Centrum Nissana, według recepty: "weź tradycyjnego SUV-a i spraw, aby był tańszy, mniejszy i zwrotniejszy", otworzył nowy segment rynku - tak modnych dzisiaj kompaktowych crossoverów.
Od początku 2014 r. w ofercie Nissana znajduje się druga generacja qashqaia. Auto odrobinę urosło, otrzymało nadwozie o bardziej dynamicznej sylwetce. W sumie wyładniało, aczkolwiek nadal nie pretenduje do podium w konkursach piękności. Trzeba jednak pamiętać, że tego typu pojazdów nie kupuje się dla ich ścinającej z nóg urody, lecz z zupełnie innych, praktyczniejszych powodów.
Wsiadanie do pełnowymiarowych SUV-ów przypomina często wspinaczkę i może być uciążliwe dla starszych, mniej sprawnych fizycznie osób. W crossoverach nie ma z tym problemów. Ważną zaletą qashqaia jest przestronność kabiny. Z przodu miejsca jest mnóstwo, z tyłu też go nie brakuje. Wygodnie rozsiądzie się tam dwóch pasażerów. Jeżeli nie będą liczyli więcej niż 190 cm wzrostu - uczynią to całkiem swobodnie. Fotele, co chętnie podkreśla Nissan, zostały skonstruowane z wykorzystaniem doświadczeń specjalistów z amerykańskiej agencji NASA, na podstawie drobiazgowej analizy ciśnienia i przepływu krwi w ciele siedzącego człowieka.
Od razu należy pochwalić również bagażnik, nie dla kosmicznych technologii, lecz funkcjonalności. Ma on 401 litrów pojemności (z dojazdowym kołem zapasowym) i umożliwia aż 16 różnych konfiguracji. Dzięki podwójnej podłodze po położeniu oparć dzielonej tylnej kanapy powstaje całkowicie płaska powierzchnia załadunkowa.
Wróćmy do pasażerskiej części kabiny qashqaia "dwójki". Jej utrzymane w czarno-stalowej tonacji wnętrze z błyszczącymi elementami tzw. black piano prezentuje się gustownie. Trudno też cokolwiek złego powiedzieć o rozplanowaniu i zagospodarowaniu wnętrza auta. Poszczególne elementy sterujące zostały rozmieszczone logicznie i ergonomicznie. Nie brakuje poręcznych schowków. Pomyślano nawet o takich drobnych chociaż istotnych dla użytkownika pojazdu sprawach, jak nisko poprowadzona, zachodząca za próg krawędź drzwi. Dzięki takiemu rozwiązaniu wsiadając do auta nie pobrudzimy sobie nogawek spodni.
Za kierownicą siedzi się, jak to w crossoverze, wysoko, co zapewnia dobrą widoczność drogi. Tę do tyłu poprawiają duże, boczne lusterka. W testowanym egzemplarzu dodatkowym ułatwieniem była kamera cofania oraz system, symulujący widok dookoła auta, również z góry. Obraz wyświetlany na centralnym ekranie nie był może najwyższej jakości, ale z pewnością pomocny.
Pod maską "naszego" qashqaia znajdował się silnik benzynowy DIG-T o mocy 163 KM, reklamowany w ofercie Nissana jako nowość. Pozwala on rozpędzić pojazd od 0 do 100 km/godz. w 9,1 sekundy, maksymalnie do 200 km/godz. Jak się przekonaliśmy, pracuje sprawnie i kulturalnie, choć sprawia wrażenie, że najlepiej czuje się po przekroczeniu 3000 obrotów na minutę (maksymalny moment obrotowy, 240 Nm, jest osiągany między 2000 a 4000 obr./min). Wykazuje przy tym umiarkowany apetyt na paliwo, chociaż pokazane na koniec jazd przez komputer pokładowy średnie spalanie na poziomie 7,5 l/100 km jest o 1,8 l większe od deklarowanego przez producenta.
Wrażenia z jazdy "kaszkajem" też są jak najbardziej pozytywne. Poszczególne przełożenia w sześciobiegowym "manualu" wchodziły gładko, a auto, choć z napędem tylko na jedną, przednią oś, prowadziło się bardzo pewnie, zarówno na długich autostradowych prostych, jak i na krętych drogach lokalnych, o co dba optymalnie zestrojone zawieszenie i elektrycznie wspomagany (do wyboru dwa tryby pracy) układ kierowniczy.
Nissan qashqai to "naturalizowany japończyk". Został zaprojektowany w Europie z myślą o europejskiej klienteli, w Europie też (Sunderland, Wielka Brytania) jest produkowany. Za bardzo bogato wyposażony samochód w testowanej wersji N-TEC (m.in. automatyczna klimatyzacja, nawigacja satelitarna, pakiet bezpieczeństwa z monitorowaniem martwego pola, systemem rozpoznawania znaków drogowych, przednimi i tylnymi czujnikami parkowania, system bezkluczykowy, kamery 360 st., 18-calowe alufelgi, tempomat i wiele innych) z lakierem metalizowanym, pakietem N-TEC (dach panoramiczny) i najmocniejszym silnikiem benzynowym pod maską trzeba obecnie zapłacić około 100 tys. zł. Naszym zdaniem "kaszkaj" jest wart takich pieniędzy. Oczywiście jeżeli pamiętamy, że pomimo wyglądu, dużych kół i sporego prześwitu, tylko udaje terenówkę. Jest pojazdem stworzonym do jazdy po asfalcie. Podobnie zresztą jak inne crossovery, dla których największym terenowym wyzwaniem jest wjazd na wysoki krawężnik...