Mini Cooper SE - gdy emocje biorą górę nad rozsądkiem
Producent zapewnia, że elektryczne Mini zachowuje, tak często chwalony, gokartowy styl prowadzenia, łącząc go z proekologicznymi trendami współczesnej motoryzacji. Jest to pierwszy seryjnie produkowany model elektryczny marki, który bazuje na technice sprawdzonej już w BMW i3. Czy frajda z jazdy i ekologia to składniki, które można połączyć? Sprawdzamy, testując odświeżony wariant elektrycznego Mini Coopera.
Elektryczne Mini można rozpoznać przede wszystkim po dedykowanym dla tego modelu wzorze felg, który inspirowany jest kształtem brytyjskiego gniazdka elektrycznego. Oznaczenie z takim samym motywem pojawia się również na tylnej klapie. Poza tym, wersję elektryczną wyróżnia żółty kolor oznaczeń modelu oraz mocniej zabudowany pas przedni.
Wraz z liftingiem pojawiło się opcjonalne lakierowaniu dachu, składające się z trzech barw oraz sporo elementów nadwozia w kolorze czarnym. Akcenty stylistyczne, które zwracają uwagę, to także projekt tylnych świateł, nawiązujący do brytyjskiej flagi, i jasnoniebieskie naklejki, które znajdują się na masce oraz na bocznych partiach karoserii. Cały projekt samochodu pozostaje bez gruntownych zmian od 2013 roku, jednak stylistyka utrzymana w klimacie retro wciąż wygląda atrakcyjnie i dobrze znosi próbę czasu.
Wnętrze bardzo spójnie współgra z wyglądem zewnętrznym. Odnajdziemy tu całą masę charakterystycznych dla marki detali, które układają się w bardzo harmonijny i jednocześnie praktyczny projekt. Ciężko tu znaleźć jakiekolwiek ostre krawędzie - niemal wszystkie elementy są zaoblone. Jakość użytych materiałów stoi na bardzo wysokim poziomie, tak samo jak ich spasowanie.
Wyróżnikiem Mini jest centralny ekran dotykowy o przekątnej 8,8 cala, który wkomponowany jest w podświetlany pierścień. Mamy tu również wybierak trybów jazdy, który wygląda, jakby służył do sterowania myśliwcem, wirtualny zestaw wskaźników oraz wyświetlacz przezierny. Obsługa multimediów jest bardzo intuicyjna, wszystkie urządzenia pokładowe pracują bez zarzutu, ale największym mankamentem jest brak obsługi Android Auto - działa jedynie Apple CarPlay.
Pomimo swoich niewielkich rozmiarów, Mini oferuje całkiem pokaźną ilość miejsca nad głową. Z przodu nie brakuje również przestrzeni na nogi, ale gdy usiądą tu wysokie osoby, to nie ma mowy, by w drugim rzędzie podróżowali dorośli pasażerowie. Bagażnik ma regularny kształt i podwójną podłogę, pod którą znajduje się miejsce na kable do ładowania. Jego podstawowa pojemność to 211 litrów, a po złożeniu oparć tylnej kanapy przestrzeń ładunkowa powiększa się do 731 litrów. Regularna bryła nadwozia i spore szyby zaowocowały całkiem dobrą widocznością. Wyzwanie stanowi jedynie podgląd na sygnalizację świetlną, gdy stoimy tuż pod nią. Wąska przednia szyba oraz daleko poprowadzona linia dachu wymagają sporej gimnastyki, by ujrzeć cokolwiek, co znajduje się ponad samochodem.
Jeśli ktoś ceni Mini za szeroko reklamowany "gokartowy styl prowadzenia", to wariant elektryczny powinien z nawiązką spełnić oczekiwania w tej kategorii. Silnik generuje 184 KM oraz 270 Nm momentu obrotowego, który dostępny jest praktycznie w każdej chwili. Sprawia to, że sprint do "setki" zajmuje 7,3 sekundy. Do tego niesamowicie precyzyjny układ kierowniczy oraz nisko położony środek ciężkości sprawiają, że prowadząc Mini Coopera SE, możemy poczuć się jak za sterami małej wyścigówki. Sztywno zestrojone zawieszenie i skuteczne hamulce potęgują to wrażenie, a sportowe zapędy tłumi głównie ograniczenie prędkości maksymalnej, które wynosi 150 km/h. Oprócz tego, auto przekonuje do siebie świetną zwrotnością i zadowalającym wyciszeniem, które, pomimo bezramkowych drzwi, pozwala na komfortową podróż nawet przy prędkościach autostradowych. Oczywiście, nie można mieć wszystkiego i taki zestaw cech najlepiej sprawuje się na gładkim asfalcie. Każda, nawet najmniejsza, nierówność nawierzchni boleśnie daje o sobie znać, a progi zwalniające stanowią nie lada wyzwanie, przed którym trzeba pokornie zwolnić.
Do dyspozycji kierowcy są cztery tryby jazdy: Normal, Sport, Green oraz Green+. Nawet w ekologicznych trybach auto wciąż zachowuje zadowalającą dynamikę, ale pedał przyspieszania działa wtedy nieco "ospale". Dodatkowo, tryb "Green+" ogranicza działanie klimatyzacji. Wybrać możemy również jeden z dwóch poziomów hamowania odzyskowego. Przy ustawieniu mocniejszej siły rekuperacji i odrobinie wprawy, do kontroli prędkości wystarczy głównie pedał przyspieszenia, a użycie hamulca potrzebne będzie jedynie w sytuacjach awaryjnych. W trybie sportowym reakcja silnika po naciśnięciu pedału przyspieszenia jest natychmiastowa. Jednocześnie system kontroli trakcji bardzo sprawnie radzi sobie ze wszelkimi próbami zerwania przyczepności.
Samochód wyposażony jest w baterię o pojemności 32,6 kWh i, według producenta, zapewnić ma ona zasięg na poziomie 253 km. W rzeczywistości ciężko jest uzyskać aż tak dobry rezultat. Jeżdżąc w mieście w trybie "Normal" na jednym ładowaniu pokonamy około 200 kilometrów. Nieco mniej, bo 180 kilometrów, przejedziemy jadąc poza miastem z prędkością do 90 km/h. Jadąc autostradą należy liczyć się ze znaczącym spadkiem zasięgu. W takich warunkach przejedziemy do 130 kilometrów na jednym ładowaniu. Komputer pokładowy szacuje zasięg, uwzględniając przy tym wybrany tryb jazdy, działanie klimatyzacji oraz styl jazdy konkretnego kierowcy.
Trochę rozczarowuje maksymalna moc ładowania, która wynosi jedynie 50 kW. Na stacji o takiej mocy baterię od 10 do 80% jej pojemności naładujemy w około pół godziny. Pełne naładowanie akumulatorów z gniazdka domowego 230V/10A zajmie mniej więcej 15 godzin. Korzystając z wallboxa i ładując prądem przemiennym o mocy 11 kW, skrócimy ten czas do 3 godzin i 15 minut. W ustawieniach samochodu możemy zmniejszyć moc ładowania. Pozwoli to na dłuższe zachowanie dobrej kondycji akumulatorów, a opcję tę docenią również wszystkim osoby, które obawiają się, że ich domowa instalacja elektryczna nie podoła kilkunastogodzinnemu procesowi ładowania samochodu. Bateria bez trudu znosi długie trasy i częste ładowania, co sprawdziliśmy wybierając się elektrycznym Mini z Warszawy nad morze.
Decydując się na zakup Mini Cooper SE, musimy liczyć się z kosztem co najmniej 142 000 złotych. Wyposażenie standardowe obejmuje między innymi wielofunkcyjną kierownicę, automatyczną klimatyzację, pompę ciepła, cyfrowe radio oraz ekran dotykowy do obsługi multimediów. Testowany przez nas egzemplarz wyposażony został w kilka dodatkowych pakietów, które wniosły między innymi lepsze nagłośnienie, ogrzewanie przednich foteli oraz kierownicy, aktywny tempomat, zewnętrzne i wewnętrzne dodatki stylistyczne, wyświetlacz przezierny, czy nawigację. Prawie pełne doposażenie samochodu zaowocowało ostateczną ceną na poziomie 180 600 złotych.
Mini Cooper SE zachwyca przede wszystkim ogromną frajdą z jazdy. Napęd elektryczny potęguje wrażenie posiadania samochodu-zabawki, którego głównym zadaniem jest dostarczanie przyjemności. Ponadczasowy design również przemawia na korzyść, tak samo jak świetne wykonanie wnętrza oraz sprawnie działający system multimedialny, którego pełnię możliwości wykorzystamy posiadając telefon z logo nadgryzionego jabłka. Główną wadą jest niewielki zasięg, niska moc ładowania oraz bardzo ograniczone możliwości transportowe. Do tego trzeba liczyć się również ze sporą ceną. Podsumowując, czy Mini Cooper SE jest samochodem rozsądnym? Absolutnie nie. Ale, czy jest samochodem, który jest po prostu "fajny"? Oczywiście, że tak! A reszta? Traci na znaczeniu...
Tekst i zdjęcia: Michał Borowski