Dlaczego nie zobaczymy? Powodem są oczywiście (europejskie) normy emisji spalin. To przez nie producenci wycinają ze swoich gam silnikowych mocniejsze jednostki i przez nie też Mercedes ogłosił, że (podobnie jak Audi i BMW) wycofuje się z silników 12-cylindrowych. Poza jednym wyjątkiem - V12 pozostało właśnie w Maybachu. O tym dlaczego to ważne, wyjaśniamy w dalszej części tekstu.
Jest ogromne. To oczywiście nie jest największa w historii klasa S (poprzednik dostępny był wszakże w mierzącej 6,5 m długości odmianie Pullman!), ale 5,47 m długości oraz rozstaw osi wynoszący 3,4 m, robią ogromne wrażenie. W teorii to "tylko" dodatkowo wydłużona wersja "zwykłego" modelu, ale auto zdecydowanie emanuje luksusem i bardzo zwraca na siebie uwagę.
Jeśli jednak auto nie prezentuje się według was dostatecznie luksusowo, to polecamy wysupłanie 70 tys. zł na dwukolorowe nadwozie (kilka ciekawych kombinacji do wyboru) oraz 30 tys. na 21-calowe felgi, mające zamiast klasycznych ramion mnóstwo "szprych". Może nie są tak charakterystyczne jak standardowo oferowane pełne felgi, ale prezentują się o niebo lepiej.
Technicznie rzecz biorąc Maybach to jeszcze bardziej przedłużona wersja klasy S, więc siadając za kierownicą nie zauważymy różnic. No może poza jednym z widoków wirtualnych wskaźników, na którym widzimy dwa okrągłe wskaźniki z perłowymi tarczami i detalami w kolorze mosiądzu. Plus oczywiście dumnym napisem MAYBACH. Są oczywiście także bardziej nowoczesne warianty, a sam ekran ma efekt 3D, więc jeśli na przykład wyświetlimy między zegarami mapę, to będzie ona miała głębię. Wymaga to chwili przyzwyczajenia, ale robi duże wrażenie.
Duże wrażenie robi także jakość wykonania oraz użyte materiały. Niby klasa S także otacza nas prawdziwym luksusem, ale prawdziwego znaczenia tego słowa pozwala zakosztować testowana przez nas konfiguracja z tapicerką z gamy Maybach Exclusive w kolorach kryształowej bieli oraz perłowej srebrzystości. Dopłata do niej wynosi 62 tys. zł! Wspaniale kontrastują z nią lakierowane na czarno elementy z ozdobnymi liniami oraz biała kierownica z lakierowaną na czarno krawędzią wieńca.
Maybacha kupuje się jednak po to, żeby być w nim wożonym, przejdźmy więc na tylną kanapę. Tutaj ponownie czeka na nas luksus oraz elementy dobrze znane już ze zwykłej klasy S. W jej przedłużonej wersji także możemy zamówić dwa osobne fotele z rozbudowaną konsolą, w której znajdziemy chłodzone i podgrzewane uchwyty na napoje. Tam także znajdziemy dwa ekrany systemu multimedialnego oraz trzeci w podłokietniku. Przydatny, kiedy prawy tylny fotel zmienimy w leżankę - wtedy pełni on rolę "pilota". Są tu także rozkładane stoliki oraz bezprzewodowe słuchawki.
Zwracamy jednak uwagę na ogromną ilość miejsca z tyłu, dzięki któremu nawet pasażer za kierowcą, jeśli tylko jest niskiego wzrostu, także może zrobić sobie mini-leżankę. Nie sposób przeoczyć także dywaniki z długim włosiem, sprawiające, że mamy ochotę zdejmować buty przed wejściem do auta oraz wszechogarniający luksus, wyrażający się w takich detalach jak poduszki na zagłówkach i dwie kolejne poduszki, tym razem skórzane, dzięki którym mamy poczuć się jak w domu. Z kolei nad głowami podróżnych znajduje się panoramiczny dach z poprzeczką, na której umieszczono naprawdę spory głośnik zestawu Burmester 4D (mający dodatkowe głośniki w oparciach, wzmacniające muzyczne doznania). Sama podsufitka obita jest oczywiście białą skórą i znajdziemy na niej przyciski do sterowania... drzwiami. Przecież właściciel Maybacha nie będzie otwierał ich i zamykał ręcznie (możliwość sterowania nimi ma też oczywiście kierowca)! Można kręcić głową na przesadny zbytek, ale nie jest to tylko zbytek. Tylne drzwi są na tyle duże i otwierają się na tyle szeroko, że sięganie do nich jest dość niewygodne.
Tak jak pisaliśmy wcześniej, Mercedes zdecydował się na rezygnację z silnika V12 i pozostawił go jedynie w gamie Maybacha. Najbardziej ekskluzywna klasa S jest też dostępna z silnikiem V8, któremu mocy nie brakuje (503 KM), ale w przypadku takich aut chodzi nie o konie mechaniczne, ale kulturę pracy. Dwunastocylindrowa, 6-litrowa jednostka cudownie i kojąco mruczy z niezwykłą lekkością napędzając tą wielką limuzynę. 612 KM oraz 900 Nm wystarczają, aby sprint do 100 km/h osiągnąć w 4,5 s. Pomaga w tym zastosowany po raz pierwszy z tym silnikiem napęd na cztery koła. Bardzo pochwalamy taką decyzję Mercedesa - puryści powiedzą, że prawdziwa limuzyna ma napęd na tylne koła, ale raczej nie jechali poprzednim Maybachem. My jechaliśmy. 1000 Nm na samej tylnej osi w większości przypadków się tam marnowało i wymagało ostrożności w operowaniu prawą stopą.
Chociaż w teorii jedziemy tylko nieco dłuższą klasą S, czuć zza kierownicy, że prowadzimy prawdziwy krążownik. Dostojnie płynący przez asfaltowe morza, łagodnie niwelując wszelkie nierówności, z kierunkiem wyznaczanym przez gwiazdę na szczycie maski oraz biegnącą przez jej środek listwę. Wrażenie wspaniałe, choć nieco onieśmielające. Wbrew pozorom jednak, problemem nie jest tu manewrowanie. Średnica zawracania jest co prawda spora i wynosi 13,1 m, ale dzięki skrętnym tylnym kołom, które wychylają się aż o 10 stopni, skraca się ona aż o 2 metry. Dzięki temu Maybach okazuje się zaskakująco zwrotny, a także całkiem zwinny w zakrętach.
Nie ma co ukrywać, że osoba kupująca Maybacha jest dostatecznie zamożna, żeby nie przejmować się takimi drobiazgami, jak cena. Nie zrobi na niej wrażenia kwota 1 043 400 zł, ani nawet to, że testowany egzemplarz kosztował 1 333 121 zł. Niewyobrażalna góra pieniędzy, ale warto nadmienić, że Mercedes, aby ułatwić konfigurację i zmniejszyć koszty dodatków, oferuje pakiety. Na przykład system multimedialny z tyłu, stoliki, lodówkę kieliszki do szampana, tuner TV, nagłośnienie Burmester 4D i parę innych drobiazgów, otrzymamy w pakiecie za 123 534 zł. Brzmi jak okazja, prawda?
Trudno jest oceniać takie samochody, jak Maybach. Z jednej strony poziom wykonania i dbałości o detale powodują niekłamany zachwyt, ale z drugiej... trzeba się zastanowić. Czy to nadal tylko dodatkowo wydłużona klasa S? Czy może realny konkurent dla Rolls-Royce’a i Bentleya? Naszym zdaniem prawidłowe są obie odpowiedzi. Maybach nie kryje swojego pochodzenia, ale wynosi poziom luksusu na zauważalnie wyższy poziom. Nie zapominajmy też, że jego brytyjscy adwersarze, sami korzystają z technologii swoich niemieckich właścicieli (BMW i Volkswagena), więc trudno tu krytykować "nie dość szlachetne pochodzenie".
Warto podkreślić również jedną rzecz. Osoby wydające grubo ponad milion złotych na limuzynę, nie śledzą porównań w mediach motoryzacyjnych, ani nie rozważają, który z konkurentów ma korzystniejsze warunki finansowania. Są to bardziej dylematy na zasadzie "nowa limuzyna czy nowy jacht".