Lexus RC F Carbon – odświeżona wersja sportowego coupe
W 2018 roku Lexus RCF wywalczył swoje pierwsze zwycięstwo w wyścigowej serii Blancpain GT. Japońska firma udowodniła tym samym, że potrafi tworzyć wyczynowe konstrukcje nie gorzej od włoskiej, niemieckiej czy brytyjskiej konkurencji. Torowa wersja sportowego coupe Lexusa różni się rzecz jasna od tej dostępnej w sprzedaży… jednak czy te różnice są naprawdę duże?
Będące w sprzedaży od 2014 roku sportowe dzieło japońskich inżynierów zyskało sobie równie wielu wrogów co entuzjastów. Pierwsza grupa osób przekonywała, że pojazd posiada stanowczo za dużą masę, bywa zbyt narowisty i miejscami nadsterowny przy dużych prędkościach. Druga grupa ekscytowała się natomiast jego rasowym wyglądem, świetnymi osiągami, a przy tym wygodą jaką zapewniał w dłuższych podróżach. Prezentując odświeżoną wersję RC F-a Lexus wyraźnie wziął sobie do serca uwagi malkontentów, starając się usprawnić większość bolączek modelu.
Główne zmiany jakie dotknęły japońskiego sportowca to obniżenie masy pojazdu. Podczas gdy waga poprzedniego RC F-a niebezpiecznie blisko zbliżała się do 1800 kg, tutaj spadła bliżej wartości 1700 kg. Tak spora redukcja kilogramów była możliwa dzięki przekonstruowaniu niektórych elementów zawieszenia i wykonania ich z aluminium. Zmian doczekały się również kolektor dolotowy i kompresor klimatyzacji. Obie części są teraz mniejsze i lżejsze.
Paradoksalnie obniżono też moc samochodu. Obecna generacja Lexusa RCF dysponuje 464 KM, a więc o 13 KM mniej niż wersja poprzednia. Zanim podniesie się larum na temat wad współczesnego świata i jego wpływu na motoryzację uspokajamy - odświeżony RC F jest szybszy i zwinniejszy niż jego poprzednik.
Wciąż bowiem jego sercem jest zachwycające, wolnossące V8 o pojemności 5 litrów. Klasyczna, głośna i pozbawiona jakichkolwiek turbin czy kompresorów jednostka potrafi zapewnić naprawdę przyjemne doznania fizyczno-dźwiękowe.
Już pierwsze uruchomienie samochodu w delikatny sposób nakierowuje nas na nadchodzące przeżycia. Po wciśnięciu przycisku Start, Lexus obdarowuje nas przegazowaniem, dyskretnie zdradzającym jego prawdziwą moc. Oczywiście pojazd nie rzuca nas od razu na głęboką wodę. Standardowo mamy tu kilka trybów jazdy do wyboru. Opcje takie jak "Eco" czy "Normal" przenoszą nas w świat luksusowej i wygodnej jazdy, choć w przypadku tego pierwszego mocno ospałej. Dopiero wybranie trybu "Sport" i "Sport+" pokazuje prawdziwe możliwości drzemiące pod maską.
W tym przypadku nawet delikatne wciśnięcie pedału gazu budzi nas do życia potężnych gardłowym warkotem, a sam pojazd zrywa się z miejsca usilnie wciskając kierowcę i pasażera w fotel. Ograniczona kontrola trakcji pozwala na radosne, ale też "bezpieczne" zarzucanie tylną osią, natomiast maksymalny moment obrotowy 520 Nm osiągany już przy 2800 obr./min. powoduje wystrzał samochodu i przyspieszenie od 0 do 100 km/h w zaledwie 4,3 sekundy. Warto przy tym wspomnieć, że odświeżona wersja Lexusa RC F została wyposażona w przycisk launch control, który pozwala zawsze wykonać idealny start.
Prawdziwa zabawa zaczyna się jednak po uruchomieniu ukrytej funkcji "ekspert". Wtedy samochód wyłącza niemal wszystkie systemy asystujące z kontrolą trakcji na czele i daje zakosztować tylnonapędowej frajdy. 8-stopniowa automatyczna skrzynia biegów, która sprawnie reaguje ruchy pedału gazu. W zależności od potrzeby przekładnię możemy przełączyć także w tryb sekwencyjny w którym zmiany biegów wykonujemy za pomocą wygodnych i dobrze wyprofilowanych łopatek za kierownicą.
Szkoda tylko, że przy okazji modernizacji nie zdecydowano się na zmianę w sposobie działania trybów jazdy. Bez względu na to czy wybierzemy Normal, czy Sport S+, skrzynia niechętnie utrzymuje wysokie obroty i za każdym razem przed wyprzedzeniem musimy czekać aż zdecyduje się na redukcję. Dopiero jadąc w sposób agresywny sprawimy, że silnik będzie cały czas utrzymywany w wysokich rejestrach, a skrzynia będzie brutalnie zmieniać przełożenia i redukować podczas dohamowania. Auto bardziej więc sugeruje się tym, jak jedziemy, niż to jaki tryb jazdy wybraliśmy. Szkoda też, że nie popracowano nad układem wydechowym, który brzmi agresywnie podczas przyspieszania, ale brak mu dodatkowych "efektów dźwiękowych" podczas zmiany biegów oraz odejmowania nogi z gazu.
Oczywiście tak dobre osiągi mają swoje odzwierciedlenie w spalaniu. Lexus RC F bardzo chętnie i z wyraźnym apetytem pochłania kolejne litry benzyny. Podczas ekonomicznej jazdy, przy bardzo delikatnym operowaniu pedałem gazu, udało nam się uzyskać spalanie na poziomie 11-13 l/100 km. Przejście w jakikolwiek inny tryb i chętniejsze wciskanie pedałów spowodowało natychmiastowy skok pragnienia do poziomu 16-18 l. Jest to sporo, ale czy faktycznie dużo biorąc pod uwagę moc i pojemność silnika?
Facelifting przyniósł jednak nie tylko zmiany w masie i osiągach pojazdu. Nowy RC F doczekał się także kilku szlifów kosmetycznych. Przede wszystkim zniknęły charakterystyczne, wydzielone światła do jazdy dziennej. Teraz są one wkomponowane w główny reflektor, którego wygląd też uległ pewnej zmianie. Tylne światła również zostały przeprojektowane, a zderzak skrywa jeszcze większy i bardziej wyrazisty dyfuzor. Także dolna krawędź grilla w kształcie klepsydry została zmodyfikowana, tak aby przód samochodu wyglądał na krótszy. Warto podkreślić, że są to zmiany jedynie kosmetyczne, a Lexus RC F wciąż zachowuje cały swój "mocarny" charakter.
Charakter, który dodatkowo podkreślała wersja, jaka trafiła do naszej redakcji. Kosztująca 487 tys. zł odmiana Carbon wyróżnia się maską, dachem oraz tylnym spojlerem wykonanymi z prawdziwego włókna węglowego. Wyraźnie kontrastowe elementy jeszcze bardziej wyróżniają Lexusa na ulicy, co nierzadko spotyka się z odwróconymi głowami innych kierowców. RC F w tej wersji nie tylko wygląda "groźniej" ale dodatkowo jest lżejszy o kolejne 10 kg. Wrażenie robiły też kute, aluminiowe 19-calowe felgi skrywające ceramiczne hamulce tarczowe Brembo wraz z czerwonymi zaciskami. Obie rzeczy to oczywiście wyposażenie dodatkowe, a cały pakiet kosztuje ponad 50 000 zł...
Niestety podobnych zalet trudno doszukać się we wnętrzu. To nie doczekało się większych zmian od 2014 roku i wciąż zachowuje swój klasyczny design. Niestety klasyczny aż do bólu. Porównując materiały i wykończenie Lexusa RC F do konkurencyjnych modeli, ciężko nie odnieść wrażenia, że Japończycy zauważalnie zostali w tyle. Wprawdzie mamy tu wygodne, wentylowane fotele z dobrym trzymaniem bocznym i wykończone miękką skórą, a deskę rozdzielczą w kilku miejscach przeszytą, jednak spasowanie niektórych elementów, oraz "plastikowa" konsola środkowa trochę nie przystoi w tej kategorii cenowej.
Jedyną nowością jest system multimedialny, który ma teraz większy wyświetlacz i nowsze oprogramowanie. Nadal jednak obsługujemy go mało wygodnym touchpadem, za pomocą którego musimy trafiać w nieduże ikonki. Jest lepiej, niż było przed modernizacją, ale nadal konkurencja oferuje zauważalnie lepsze rozwiązania.
Wszystko to jednak detale gdy przychodzi do tego co najważniejsze w nowym modelu RC F - samej jazdy. Odświeżony Lexus to naprawdę dobry samochód, jeden z ostatnich dumnie dochowujących tradycji potężnych wolnossących układów. Brak graficznych bajerów na wyświetlaczu przestaje mieć znaczenie gdy z uśmiechem na ustach wchodźmy poślizgiem w kolejny zakręt. Niedoskonałości wnętrza stają się niezauważalne gdy wszystko dookoła zagłusza warkot 8 cylindrów. Prowadząc Lexusa RC F można naprawdę wyczuć iskrę zawodów Blancpain, a takie wrażenia warte są nawet sporej ceny.