Jaguar XF 3.0 TDV6 RWD R-Sport. Nieniemiecki prestiż

​Jaguar, panthera onca - ssak z rodziny kotowatych, zamieszkujący Amerykę Środkową i Południową. Handel zwierzętami zagrożonymi wyginięciem jest całkowicie zakazany, więc nie mamy pojęcia, ile kosztowałby dorosły okaz tego wspaniałego gatunku. Wiemy natomiast, na jaką kwotę opiewałby rachunek za udostępnionego nam niedawno do dziennikarskiego zrecenzowania Jaguara XF 3.0 TDV6 RWD Auto R-Sport - na dokładnie 409 510 zł.

 Czego oczekujemy po kosztującej takie pieniądze prestiżowej limuzynie klasy wyższej? Niebanalnej prezencji, luksusowego, nienagannie wykończonego wnętrza, dopracowanej w najdrobniejszych szczegółach techniki, znakomitego wyposażenia, królewskiego komfortu podróżowania. Tymczasem... Ale po kolei.

Zacznijmy od stylistyki. Zgoda, Jaguar XF zaparkowany przed klubem golfowym z pewnością wyróżniałby się wśród pospolitych w takim miejscu Mercedesów, Audi i BMW, ale mimo wszystko w jego sylwetce czegoś nam brakuje. Dystyngowanej elegancji, sygnalizującej rodowód marki, brytyjskiej aczkolwiek od prawie dekady będącej własnością hinduskiego koncernu Tata Motors? Drapieżności, obiecywanej przez widniejącą w logo rozdziawioną groźnie paszczę dzikiego kota? Zapewne i jednego, i drugiego. I niczego nie zmienia tu kilka "sportowych" dodatków, które wzbogacają wersję R-Sport Jaguara XF.

Reklama

Mieszane uczucie wzbudza też wnętrze auta. Owszem, jest przestronne, na ciasnotę nie powinni narzekać też pasażerowie w drugim rzędzie siedzeń, ale rozczarowuje marną w niektórych miejscach jakością materiałów i pozostawiającą wiele do życzenia starannością wykończenia. Nie brakuje tu twardych plastików, a w przecież niemal nowym aucie już coś trzeszczy i skrzypi.

Największego szoku doznaliśmy jednak po zaglądnięciu do skądinąd całkiem pojemnego (505 litrów) bagażnika. Pal sześć jego nieforemne kształty, utrudniające wykorzystanie przestrzeni bagażowej. Gorzej, że górną część kufra stanowi połać gołej blachy z mało estetycznymi cięgnami, służącymi do składania oparcia kanapy. Takie coś w samochodzie, na który przeciętnie zarabiający Polak musi pracować ponad 10 lat, nie wydając w tym czasie ani grosza na inne cele? Zgroza.   

Najbardziej oryginalnymi elementami kabiny są, znane już z modelu F-Pace wysuwane ze środkowej konsoli pokrętło, sterujące automatyczną skrzynią biegów oraz kratki nawiewu, po wyłączeniu silnika zakrywane przesłoną (właściwie nie wiadomo po co).  Podoba się nam kafelkowe menu na dotykowym ekranie, za pośrednictwem którego obsługuje się wiele funkcji samochodu. Grafika i jakość wyświetlanego obrazu - już niekoniecznie.

Relatywnie niewielki wyświetlacz między umieszczonymi w tubach prędkościomierzem i obrotomierzem przekazuje jednocześnie następujące dane: godzina, temperatura zewnętrzna, aktualna prędkość, przebieg całkowity, przebieg i średnia prędkość od chwili skasowania licznika, średnie zużycie paliwa, aktualny tryb pracy skrzyni biegów, graficzne zobrazowanie temperatury silnika i stanu paliwa w zbiorniku. Trudno się w tym wszystkim połapać i szybko wyłowić wzrokiem żądaną informację.

Przejdźmy teraz do największych zalet testowanego Jaguara XF - jego napędu i właściwości jezdnych. Trzylitrowy diesel nie tylko pracuje z nienaganną kulturą, ale też zapewnia liczącej prawie 5 metrów długości i ważącej niemal dwie tony limuzynie (dopuszczalna masa całkowita: 2350 kg) bardzo dobre osiągi. Sprint od zera do setki zabiera około 6 sekund, prędkość maksymalna wynosi 250 km/godz. Cóż, sześć cylindrów, podwójne doładowanie, 300 KM mocy i 700 Nm maksymalnego momentu obrotowego robią swoje.

Najmniejszych zastrzeżeń nie mamy również do pracy 8-biegowego automatu. Żadnych szarpnięć, szybka reakcja na każde, również te  gwałtowniejsze naciśnięcie pedału przyspieszenia. Auto jest bardzo dynamiczne, i to niezależnie od wybranego trybu jazdy. Do tego znakomicie się je prowadzi. Nawet na bardzo krętej drodze nie odczujemy braku napędu 4x4 (napędzana jest tylko jedna, tylna oś). Poczucia pełnego panowania nad pojazdem dodaje świetnie zestrojone zawieszenie i układ kierowniczy.

Najtańszy Jaguar XF 3.0 TDV6 RWD Auto R-Sport kosztuje 342 100 zł (rok modelowy 2016; MY 2017 - 356 700 zł, z trzyletnim pakietem serwisowym i pięcioletnią gwarancją). Cenę udostępnionego nam egzemplarza do wspomnianych na wstępie 409 510 zł  winduje wyposażenie dodatkowe. M.in.: adaptacyjne lampy LED (7 910 zł), szklany dach uchylny (6 380 zł), system nawigacji InControl Touch (5 610 zł), lakier Glacier White (biały metalik, 5 480zł), aktywne zawieszenie (6 120 zł). 3 740 zł trzeba dopłacić za 18-calowe felgi Chamice, a 1 190 zł za koło dojazdowe. 

Dynamiczna, zwinna, dająca zaskakująco dużo frajdy kierowcy limuzyna legendarnej marki z mocnym dieslem pod maską. Komfortowa, acz niepozbawiona pewnych mankamentów. I co? I idziemy o zakład, że zdecydowana większość tych, którzy mogą sobie pozwolić na wydanie na samochód równowartości nowego 60-metrowego mieszkania w Krakowie czy Wrocławiu i tak pójdzie na łatwiznę, wybierając pojazd z oferty niemieckiej.  A szkoda...         

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama