Reklama

Ford F-150 od lat jest bestsellerem w Stanach Zjednoczonych, a od 45 lat dzierży miano najczęściej kupowanego pickupa w USA. To dlatego plany elektryfikacji obiegły redakcje motoryzacyjne na całym świecie. W tym w Polsce, choć auto w naszym kraju nie jest oferowane. Wersja Lighting też nie będzie, ale Ford na chwilę sprowadził nad Wisłę jeden pokazowy egzemplarz. Miałem okazję nim jeździć.

Ford F-150 Lightning w Polsce

Okazja przetestowania w europejskich realiach stereotypowego przedstawiciela amerykańskiej motoryzacji jest niezwykle kusząca. Elektryczny Ford F-150 waży trzy tony i mierzy prawie sześć metrów długości. Manewrowanie tym kolosem to nie lada wyzwanie. Na parkingu potrzebujesz przynajmniej dwóch miejsc, a i tak paka zawsze wystaje poza obrys miejsca postojowego.

Nie jest to jednak auto do miejskich przejażdżek, a wół roboczy, który ma ponad 900 kg ładowności i 4,5 tony uciągu. Połączenie jego cech z bezszelestnie pracującym silnikiem elektrycznym tylko z pozoru jest jak połączenie wody z ogniem. W rzeczywistości ponad 1000 Nm momentu obrotowego generowanego przez elektryczny motor, a zatem dostępnego w każdej chwili, jest tym, co doceni każdy farmer.

O tym, że docenia, świadczą liczby. Od debiutu rynkowego w lipcu bieżącego roku Ford sprzedał już ponad 11 tys. egzemplarzy elektrycznego F-150. Warto przypomnieć, że samochód sprzedawany jest wyłącznie w Ameryce Północnej.

Powstaje pytanie: po co polski oddział Forda sprowadził nad Wisłę auto, którego nie da się tu kupić? By udowodnić, że amerykańska marka bardzo poważnie podchodzi do kwestii elektryfikacji swojej gamy modelowej i nie ominie ona nawet takich legend jak F-150.

Fordy tylko elektryczne

Produkcja 600 tysięcy pojazdów elektrycznych rocznie do końca 2023 roku, gama samochodów osobowych w Europie dostępna w wariantach w pełni elektrycznych lub hybrydowych plug-in do połowy 2026 roku i wreszcie przejście na pełną elektryfikację oferowanych aut osobowych do 2030 roku - to najważniejsze plany Forda na najbliższe lata. One już się urzeczywistniają i to nie tylko na Zachodzie. W Polsce udane debiuty zaliczyły już Mustang Mach-E (od kilku miesięcy to najczęściej kupowane auto elektryczne nad Wisłą) oraz dostawczy E-Transit.

Nie jest to jednak ostatnie słowo Forda, jeśli chodzi o elektryfikację pojazdów dostawczych. Koncern przedstawił na początku września bieżącego roku model E-Transit Custom, który jest w pełni elektryczną wersją najczęściej kupowanego samochodu dostawczego w Europie. Ford potwierdził też wprowadzenie na rynek europejski do końca 2024 roku czterech nowych całkowicie elektrycznych pojazdów użytkowych. Będą to:

  • jednotonowy Transit Custom,
  • wielozadaniowy Tourneo Custom,
  • mniejszy Transit Courier, 
  • Tourneo Courier nowej generacji.

Wymienione samochody elektryczne to efekt końcowy transformacji całej działalności koncernu. Ford stopniowo zmienia wszystkie aspekty prowadzenia biznesu. W tym celu utworzył nową, globalną jednostkę organizacyjną Ford Model e, która koncentruje się na projektowaniu, produkcji i dystrybucji pojazdów elektrycznych i skomunikowanych (aktualizacje softu w elektrycznych Fordach odbywają się zdalnie).

Drugą jednostką biznesową koncernu jest Ford Blue, której zadaniem jest elektryfikacja najsłynniejszych modeli Forda, takich jak np. Mustang. Jest coś jeszcze, co wyraźnie zarysowuje biznesowe zakusy Amerykanów. Ze struktur wydzielono dział Ford Pro, który odpowiada za pojazdy użytkowe wraz z rozbudowaną paletą usług dodatkowych.

Ford F-150 ma coś do przekazania

F-150 Lightning ma w sobie coś, co jest celem każdego z wymienionych oddziałów Forda: jest zelektryfikowaną (Ford Model e) ikoną amerykańskiego koncernu (Ford Blue) i celuje przede wszystkim w profesjonalistów (Ford Pro). To popis możliwości Amerykanów.

Moc maksymalna wersji z rozszerzonym zasięgiem wynosi 580 KM, podczas gdy F-150 Lightning ze standardowym zestawem akumulatorów zapewnia moc 452 KM. Obie wersje mają także imponujący maksymalny moment obrotowy, który wynosi 1050 Nm - więcej niż jakikolwiek inny pick-up serii F-150 kiedykolwiek. Na dodatek 3-tonowy kolos przyspiesza do 100 km/h w nieco ponad 4,5 s.

To wszystko bez jakiegokolwiek uszczerbku na jego właściwościach terenowych i dostawczych. Jedyne, czego muszą nauczyć się klienci kupujący to auto, to logistyka związana z ładowaniem - czas potrzebny na wypełnienie prądem akumulatorów o pojemności 130 kWh (w mocniejszej wersji) jest oczywiście uzależniony od mocy ładowania, ale nigdy nie należy do najkrótszych.