DS 3 1.6 THP - francuska awangarda
A, B, C, D, E... A czy słyszeliście kiedyś o samochodach segmentu FK? Tak, FK - jak fikuśne. Typowym reprezentantem tej kategorii jest DS 3, który niedawno zawitał na nasz redakcyjny parking.
Oznaczenie DS nawiązuje do legendarnego modelu Citroena DS, produkowanego w latach 1955- 1975. Nazwą tą, będącą skrótem od francuskiego "déesse", czyli "bogini", ochrzczono ekskluzywną linię samochodów Citroena. Dwa lata temu DS zostało przez koncern PSA wyodrębnione jako samodzielna marka.
DS 3, technicznie bazujący na Citroenie C3, zadebiutował w 2009 r., podczas marcowego salonu samochodowego w Genewie i jest nieodrodnym członkiem rodziny. Styliści, odpowiedzialni za jego wygląd, najwyraźniej nie znali takich pojęć, jak: umiar, prostota, minimalizm, skromność. A jeżeli znali, to je zlekceważyli. Pojazd, postawiony na 17-calowych kołach, prezentuje się nader oryginalnie. Próżno tu szukać nudnych, płaskich połaci blachy. Przeciwnie - łączna długość krzywizn i przetłoczeń niewiele odbiega od długości linii brzegowej Lazurowego Wybrzeża.
Dwukolorowość nadwozia - w przypadku testowanego egzemplarza brązowy dach i jasna pozostała część karoserii - powoduje, że auto, ustawione na ciemnym tle, sprawia wrażenie kabrioletu. Uwagę zwracają charakterystyczne boczne słupki w kształcie płetw rekina oraz dodane w wyniku liftingu z 2014 r. ledowo-ksenonowe reflektory o, jak to napisali autorzy firmowego katalogu, "hipnotyzującym spojrzeniu". Warto w tym miejscu wspomnieć, że DS 3, zgodnie z panującą obecnie modą, daje się w szerokim zakresie dopasować do indywidualnych upodobań nabywcy.
Personalizacja obejmuje kolory dachu (4) i umieszczane na nim motywy graficzne (9), podstawowy kolor nadwozia (12), wzór obręczy kół (aż 13 do wyboru), tapicerkę foteli (9 rodzajów). Ta ostatnia w udostępnionym nam aucie była wykonana z miękkiej, brązowej, pikowanej (co ciekawe, podobny wzór widnieje na "dizajnerskim" kluczyku) skóry licowej. Wyglądała bardzo fajnie.
Zresztą cały wystrój kabiny został obliczony na wywołanie efektu "wow!". Gdy już trochę ochłoniemy, zobaczymy, że owszem, prezentuje się ona bardzo efektownie, ale plastiki są twarde, a poszczególne elementy nie najlepiej spasowane. W desce rozdzielczej coś trzeszczało, jakieś skrzypienie dobiegało również od strony mocowania fotela pasażera. Trochę to dziwne, zważywszy, że samochód miał sobą ledwie kilkanaście tysięcy przejechanych kilometrów.
W cytowanym już katalogu czytamy, że "nowy DS 3 ma 5 wygodnych miejsc we wzorcowo przestronnym wnętrzu". To taki francuski żarcik, o ile bowiem kierowca i siedzący obok niego pasażer z pewnością nie mogą narzekać na ciasnotę i brak komfortu, to z tyłu jest nieporównanie gorzej.
W większości niewielkich, trzydrzwiowych aut, zajęcia miejsca na tylnej kanapie to zadanie z dziedziny kultury i sztuki. Sztuka tam wejść, a kultura przy tym nie zakląć. Nie inaczej, pomimo bardzo długich drzwi (kłopot na ciasnych parkingach), jest w DS 3. Przy maksymalnie odsuniętych przednich fotelach drugi rząd siedzeń może co najwyżej służyć pozbawionym kończyn dolnych krasnalom. Jednak również w ich kompromisowym położeniu jadącym z tyłu osobom będzie brakowało przestrzeni na kolana i ponad głowami. Na środkowej części kanapy nie posadzilibyśmy nawet wroga.
Cóż, w końcu DS 3 jest pojazdem zasadniczo miejskim, aczkolwiek oficjalnie zaliczanym do kategorii subkompaktów. Dotyczy to również wielkości bagażnika, którego pojemność wynosi 285 litrów.
Gruba, obszyta skórą, regulowana w dwóch płaszczyznach kierownica dobrze leży w dłoniach. Nie znajdziemy na niej żadnych dodatkowych elementów. Radiem i tempomatem steruje się umieszczonymi za nią dżojstiko-dźwigniami. Wiele funkcji auta obsługuje się za pomocą ekranu dotykowego o dobrej rozdzielczości obrazu. Obok widniejącego przed oczami kierowcy zestawu instrumentów, w którym centralne miejsce zajmuje duży prędkościomierz, znajduje się tajemniczy pokrętło-przycisk. Okazuje się, że służy on do uruchamiania rozpylacza zapachów.
Podłokietnik między przednimi fotelami utrudnia operowanie trochę zbyt krótkim lewarkiem manualnej skrzyni biegów. Aby sięgnąć do dźwigni klasycznego hamulca postojowego, trzeba ten podłokietnik podnieść.
Testowany DS 3 był napędzany czterocylindrowym, szesnastozaworowym, wyposażonym we wtrysk bezpośredni silnikiem benzynowym 1.6 THP, opracowanym wspólnie przez koncern PSA i BMW. Po ostatnich zmianach rozwija on 165 KM i pozwala rozpędzić się do 100 km/h w 7,5 s, a prędkość maksymalna to 218 km/h. Czegóż chcieć więcej od pojazdu segmentu B, nawet w odmianie "FK". Nie mamy także zastrzeżeń do kultury pracy i elastyczności wspomnianego silnika (maksymalny moment obrotowy, 240 Nm, jest dostępny w zakresie od 1400 do 4400 obr./min).
Proste w konstrukcji zawieszenie (z tyłu belka skrętna, z przodu kolumny McPhersona) zostało zestrojone tak, by dawało kierowcy poczucie pewności prowadzenia auta. Jest twardsze, niż moglibyśmy oczekiwać po produkcie francuskiego przemysłu motoryzacyjnego, co czuje się na dziurawych jezdniach i przy pokonywaniu zapadniętych w asfalt studzienek kanalizacyjnych. Wyciszenie wnętrza kabiny oceniamy jako przeciętne.
DS 3 to pojazd typowo damski. Przeznaczony dla lubiących się wyróżniać z tłumu singielek, przedstawicielek wolnych, artystycznych zawodów, kobiet nowoczesnych. Ewentualnie dla niepracujących żon zamożnych mężów, którzy chcieliby sprezentować swoim ukochanym jakiś ekskluzywny drobiazg. Generalnie osób z grubszymi portfelami, bowiem nie jest to samochód tani. Jego ceny, w przypadku wersji z silnikiem 1.6 THP 165 KM, zaczynają się od kwoty 85 900 zł. Za testowany egzemplarz z kompletnym wyposażeniem trzeba zapłacić około 130 tys. zł.
Cieszący się dziś statusem pojazdu kultowego Citroen DS19 zadebiutował 6 października 1955 r. Już w pierwszym dniu przyjęto zamówienia na 12 tys. sztuk. Chyba żaden współczesny przedstawiciel tej linii nie ma szans na powtórzenie takiego sukcesu. A tak nawiasem mówiąc, nowy Citroen C3, którego premierę zaplanowano na tę jesień, wygląda naszym zdaniem jeszcze bardziej awangardowo niż jego odpowiednik z literkami DS w nazwie...