Modele BMW przez dekady wyróżniały się charakterystycznymi okrągłymi światłami, które potem zamieniły się w "ringi". Włodarze marki uznali jednak, że flagowe modele powinny mieć własną, charakterystyczną stylistykę, podkreślającą ich wyjątkowość i pozwalającą z łatwością odróżnić je od tańszych modeli.
Za najlepszą drogę uznano stosowany wszak przez kilka innych marek (niekoniecznie tych premium) zabieg, polegający na wydzieleniu świateł do jazdy dziennej, które mają zwracać uwagę obserwatora swoją smukłością i nowoczesnością, podczas gdy pozbawione głębszego wyrazu reflektory główne umieszczone są poniżej w mocno przyciemnionym kloszu. W teorii mają być niewidoczne za dnia, ale w praktyce widać je doskonale.
Na ile udany jest to zabieg, niech każdy oceni sam. Nie ma jednak wątpliwości co do tego, że takie rozwiązanie oraz wielkie nerki sprawiają, że X7 mocno rzuca się w oczy na ulicy. Dzieje się tak też oczywiście za sprawą samych rozmiarów auta, które mierzy 518 cm długości i równe 2 m szerokości. Nasz egzemplarz wyróżniał się także sportowym pakietem M (seryjnym w M60i) z czarnymi dodatkami i poczwórnie zakończonym wydechem, a także matowym lakierem z gamy BMW Individual.
Siadając za kierownicą odświeżonego X7, natychmiast rzuca się w oczy druga z istotnych zmian, jaką przyniosła modernizacja. Przebudowano górną część deski rozdzielczej i teraz zamiast osobnego wyświetlacza cyfrowych zegarów oraz osobnego do multimediów, kierowca ma przed sobą wielką, zakrzywioną taflę szkła, w której umieszczono ekrany o przekątnej 12,3 oraz 14,9 cala. Wykorzystują one nową, 8. generację systemu BMW, który sprawia wrażenie jeszcze bardziej rozbudowanego niż poprzedni. Wymaga więc chwili przyzwyczajenia, ale na szczęście obsługuje się go nie tylko dotykowo, lecz także za pomocą centralnego pokrętła.
Niestety, z ekranu sterujemy także klimatyzacją. Co prawda, na dole zawsze wyświetlone są ustawienia temperatury i w każdym momencie możemy je zmienić, ale bardziej szczegółowe ustawienia oraz ogrzewanie czy wentylacja foteli wymagają już wejścia do odpowiedniego menu. Inna sprawa, że w trybie automatycznym auto samo zdecyduje, czy jest potrzeba włączenia ogrzewania czy wentylacji foteli.
W drugim rzędzie siedzeń nic się nie zmieniło. Nadal znajdziemy tu całe mnóstwo miejsca, niezakłócane nawet przez tunel środkowy. Podróżni mają do dyspozycji dwie własne strefy klimatyzacji, podgrzewanie kanapy, elektryczną jej regulację oraz poduszki na zagłówkach. Całkiem wygodnie nawet dorosłym podróżnym będzie także w trzecim rzędzie, co jest rzadko spotykanym luksusem. Podróż "w bagażniku" umila piąta (!) strefa klimatyzacji, osobne nawiewy, ogrzewanie foteli oraz własne okno dachowe z elektryczną żaluzją.
BMW X7 oferuje także przepastny bagażnik (750 l w konfiguracji pięcioosobowej), do którego dostajemy się przez dzieloną tylną klapę, tworzącą po otwarciu ławeczkę. Kufer ma bardzo regularne kształty, a na jego ścianie znajdują się przełączniki, pozwalające dowolnie składać i rozkładać fotele w drugim i trzecim rzędzie siedzeń.
Nowością w odświeżonym X7 jest także testowana odmiana - dotychczas na szczycie gamy stała M50i. Czego więc można spodziewać się po zmianie oznaczenia na wyższe? Właściwie tego samego. Podwójnie doładowane V8 o pojemności 4,4 l przeszło co prawda szereg zmian, ale ukierunkowanych na poprawę emisji spalin. Moc pozostała na niezmienionym poziomie (530 KM) podobnie jak maksymalny moment obrotowy (750 Nm). Dodano natomiast układ miękkiej hybrydy, który chwilowo może dostarczyć dodatkowe 12 KM oraz 200 Nm.
Nie wpłynęło to oczywiście na osiągi, ale przyspieszenie do 100 km/h w 4,7 s robi spore wrażenie, szczególnie w tak dużym i ciężkim (2675 kg) SUVie. X7 M60i potrafi naprawdę żywiołowo wyrywać się do przodu, gdy mocniej wciśniemy gaz, a wydaje przy tym zaskakująco rasowe (jak na dzisiejsze czasy) dźwięki.
Co warte podkreślenia, największy SUV BMW potrafi być szybki nie tylko na prostej. Patrząc na jego rozmiary i masę można być sceptycznym, ale odmiana M60i standardowo wyposażona jest w pneumatyczne zawieszenie (które można obniżyć i utwardzić), a także aktywne stabilizatory niwelujące przechyły. Do tego dochodzi także układ kierowniczy o zmiennym przełożeniu, skrętna tylna oś (poprawiająca zwrotność i stabilność) a nawet sportowy dyferencjał (z wielopłytkową blokadą mechanizmu różnicowego). Nie czyni to wszystko z X7 auta, które sprawdzi się na torze, ale wraz ze sportowym układem hamulcowym sprawia, że można bez obaw korzystać z osiągów topowej odmiany. Która na co dzień pozostaje ułożona i komfortowa tak, jak tego oczekujemy od wielkiego, rodzinnego SUVa.
Gama BMW X7 została po modernizacji ograniczona do trzech odmian - 40i (381 KM), 40d (352 KM) oraz testowanej. Za dwie pierwsze zapłacimy nieco poniżej pół miliona złotych, natomiast testowana kosztuje przynajmniej 640 tys. zł. Standardowe wyposażenie M60i jest bardzo bogate, ale nasz kompletnie wyposażony egzemplarz i tak podbił ją do 770 tys. zł.
Podsumowując, czy modernizację X7 można uznać za udaną? Z pewnością wygląd auta wyraźnie się zmienił, zaś elektronika we wnętrzu (pierwsza oznaka starzenia się auta) jest taka sama jak w najnowszych modelach BMW, a dzięki zdalnym aktualizacjom, przez wiele lat powinna pozostać na czasie. Na pytanie, czy podoba mu się nowa stylistyka oraz nowy system, każdy będzie musiał odpowiedzieć sobie sam.
Bez względu na to, X7 pozostało wyjątkowo przestronnym SUVem, który potrafi przewieźć wszystkich siedmiu pasażerów w naprawdę luksusowych warunkach. Z kolei odmiana M60i zadowoli każdego, kto lubi mieć dużą rezerwę mocy, bez względu na warunki, prędkość i obciążenie.
***