​BMW X6 M w cenie 672 182 zł. Są chętni?

Jest bardzo duży, bardzo ostentacyjny, bardzo mocny, bardzo szybki, bardzo dobrze wyposażony i bardzo drogi. Idealny pojazd dla rozkapryszonego dorosłego potomstwa rekinów świata biznesu, dla zblazowanych gwiazd ekranu i estrady, koszykarzy NBA, piłkarzy klubów z Ligi Mistrzów. To oni zresztą stanowią znaczącą część klienteli na BMW X6 w usportowionej wersji M, bo to o nim właśnie mowa...

     Recenzując takie auta jesteśmy w kłopocie. Bo i jak pisać o samochodach z różnych, aczkolwiek przede wszystkim oczywiście finansowych powodów niedostępnych dla 99,9 procent Polaków? A poza tym... o czym tu właściwie pisać?

O drapieżnym wyglądzie z szeroką atrapą chłodnicy, potężnymi wlotami powietrza, czterema końcówkami wydechu, ogromnymi, 21-calowymi kołami, identyfikowanymi w specyfikacji wyposażenia pojazdu jako "M LM R der Doppelspeiche 612 M mit Mischbereifung"  (cokolwiek to znaczy, budzi respekt), opcji za, bagatela, prawie 12 000 zł? O przezierających spoza efektownych alufelg zaciskach hamulców z daleka widocznym charakterystycznym logo z literą M? Przecież, jak mawiała babcia Stasia, na samym wyglądzie daleko nie zajedziesz...

Reklama

Podobnie ma się sprawa z utrzymanym w czarno-srebrnej tonacji wnętrzem tego modelu BMW. Czy warto irytować czytelnika zachwytami nad pokrytymi mięciutką skórą, niezwykle wygodnymi, podgrzewanymi i wentylowanymi, regulowanymi elektrycznie we wszystkich kierunkach fotelami, jeżeli tylko na zakup tego dodatku musiałby on wydać 12 średnich krajowych pensji? Po co trudzić się sporządzaniem listy licznych ekstrasów, systemów wspomagających kierowcę i uprzyjemniających mu życie, asystentów czuwających nad bezpieczeństwem jazdy, skoro w opinii przeciętnego zmotoryzowanego Polaka takie udogodnienia to zbędne, a przy tym kosztowne i podatne na awarie bajery? Jaki jest sens opisywania zalet wyświetlacza, ukazującego ważne informacje na przedniej szybie? Rozpływania się nad rewelacyjną jakością obrazu z kamer, pokazujących na dużym, centralnym ekranie to, co dzieje się wokół samochodu? Z tyłu, przodu i "z góry", tak że człowiek mimowolnie oczekuje, iż lada chwila ujrzy widok również spodu auta.

Czy w dobie atakującego nas zewsząd nadmiaru informacji wypada chwalić arcybogate menu pokładowego komputera, które pozwala na bieżąco śledzić m.in. wykorzystanie mocy i momentu obrotowego silnika, poziom oleju, ciśnienie powietrza w każdym z kół? Czy odbiorca nie uzna za kokieterię krytyki trochę mało intuicyjnej w obsłudze dźwigni automatycznej skrzyni biegów, na której próżno szukać litery P (aby wyłączyć samochód wystarczy, przy dowolnym położeniu lewarka, wcisnąć odpowiedni przycisk przy kierownicy)? Czy w sytuacji, gdy tysiące rodzin kombinuje za co wyposażyć dzieci do szkoły, uchodzi zwracać uwagę, że dla ulżenia doli kierowcy za obsługę podłogi w dwupoziomowym bagażniku BMW X6 M odpowiada specjalny siłownik?

A wspomniany już silnik? Jasne, imponuje mocą (576 KM), momentem obrotowym (maksymalnie 750 Nm) i osiągami (od zera do setki w 4,2 sekundy), ale gdy ma się do dyspozycji 8 cylindrów, 4395 ccm pojemności, dwie turbosprężarki i ośmiobiegowy automat to żadne mecyje. Poza tym to "benzyna", trudna do zagazowania i z dużym apetytem na paliwo. Według producenta, w cyklu mieszanym  powinno wynosić ono około 11 l/100 km, my z trudem schodziliśmy poniżej 17.

Lekko muśniesz gaz i przyspieszenie wciska cię w fotel. Fajnie, tylko że w mieście co i rusz trafiasz na czerwone światła, w każdej chwili przed maskę może ci wyskoczyć jakiś dostawczak, a nierówna nawierzchnia ulic sprawia, że czujesz się jak w rollercoasterze. Na szosie czyhają na ciebie fotoradary i musisz nieustannie sprawdzać, czy we wstecznym lusterku nie pojawił się podejrzany Ford Mondeo czy Skoda Superb. No i nieustannie mitygować swój i samochodu temperament, przypominając sobie wzór na energię kinetyczną: połowa iloczynu masy i kwadratu prędkości. To ważne, bowiem jedziesz autem ważącym grubo ponad dwie tony!

Konstruktorzy BMW X6 M dali kierowcy możliwość wyboru siły wspomagania  układu kierowniczego, szybkości zmiany biegów, sztywności adaptacyjnego zawieszenia, reakcji silnika na gaz, działania systemu stabilizacji DSC, jednak kto na co dzień będzie zawracał sobie głowę zabawą w zmianę ustawień? To tak jak z telewizorem - funkcji multum, a i tak korzystamy jedynie z przycisków włącz/wyłącz i przycisz/podgłośń.

Nie, zdecydowanie szkoda czasu i atłasu na opisywanie BMW X6 M...

No dobrze, a teraz poważnie. Według Marylin Monroe najlepszym przyjacielem kobiety są diamenty. "Potwór z Bawarii" może być najlepszym kumplem mężczyzny. Stanowi niezwykłe połączenie luksusowej limuzyny, sportowego bolidu i potężnego SUV-a o sylwetce w stylu coupe. Samochód dostarczający niesamowitych wrażeń z jazdy. Jazdy raczej po asfalcie, bo choć obecność napędu na cztery koła, dość duży prześwit i asystent zjazdu sugerują jego zdolności terenowe, to jednak wyprawę na bezdroża tym modelem odradzamy.

Pozostaje kwestia ceny. BMW X6 M kosztuje "w podstawie" 560 tys. zł. Za udostępniony nam do testów egzemplarz należałoby zapłacić dokładnie 672 182 zł. Są chętni?     

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy