BMW X4 xDrive20d. Złe proporcje? Niby gdzie?
W pewnych kręgach polskiego społeczeństwa BMW uchodzi za markę z lekka "obciachową" i kojarzy się z młodymi kierowcami, rozbijającymi swe podrasowane domowymi sposobami, leciwe pojazdy na przydrożnych drzewach. Oczywiście na takie postrzeganie nie zasługuje SUV BMW X4 w specyfikacji M Sport i z czterocylindrowym dieslem o mocy 190 KM pod maską, który niedawno zawitał w naszej redakcji.
Napisaliśmy SUV, chociaż wedle niemieckiej nomenklatury oficjalnie jest to SAC, czyli Sports Activity Coupé, przedstawiciel SUV-ów, zaprojektowanych w stylistyce coupé. Podgatunku z jednej strony wciąż wzbudzającego kontrowersje co do sensu swojego istnienia, lecz z drugiej cieszącego się zaskakująco znacznym zainteresowaniem klienteli.
Spotkaliśmy się gdzieś z opinią, że X4 to "najbrzydsza beemka, wóz o wyjątkowo nieproporcjonalnych kształtach". Otóż nie zgadzamy z taką oceną. Złe proporcje? Niby gdzie? Przeciwnie. Naszym zdaniem samochód prezentuje się całkiem zgrabnie. Umiarkowanej wielkości, nieprzewymiarowany grill, duże wloty powietrza, masywny zderzak, wydatnie zaznaczone nadkola, przetłoczenia i "skrzela" na bokach nadwozia, z tyłu dyfuzor i dwie autentyczne, nie udawane końcówki wydechu, charakterystycznie opadająca linia dachu, dwudziestocalowe koła o atrakcyjnym wzorze obręczy... Do tego efektowny, czerwony kolor lakieru, określany wdzięcznie jako "Flamenco z brylantowym połyskiem". A zatem stylistyczny brylant? No, może bez przesady, ale na pewno nie brzydal.
Wnętrze auta budzi mieszane uczucia. Do plusów zaliczamy jakość materiałów i solidność montażu, godne standardów marki Premium i... ceny recenzowanego samochodu; elektrycznie regulowane, wygodne, pokryte jasną skórą fotele, mięsistą kierownicę, dach panoramiczny; bogate wyposażenie z zakresu komfortu i bezpieczeństwa; kamery, pokazujące obraz wokół pojazdu, również jego położenie widziane z góry i ułatwiające w ten sposób parkowanie.
Podoba się nam, że BMW nie uległo jeszcze magii wszechobecnej obsługi dotykiem i głosem. Mamy tu zatem wirtualny kokpit z zestawem elektronicznych instrumentów pokładowych i centralny ekran infotainment (wydaje się niewielki, ale dzięki zmniejszonej wysokości ładnie pasuje do całości) oraz nowoczesne środki łączności ze światem zewnętrznym, a jednocześnie elementy "vintage" w postaci klasycznych przycisków, pokręteł i odtwarzacza płyt CD, prawdziwej rzadkości we współczesnych samochodowych systemach audio.
Bardzo ładnie prezentuje się wnętrze X4 po zmroku. Dodatkową, przyjemną poświatę zapewnia oświetlenie ambiente (nie, w przeciwieństwie do aut innych marek nie daje możliwości wyboru z palety stu kolorów, tu wariantów jest mniej). Miniprojektory w klamkach tylnych drzwi wyświetlają na podłożu motyw, nawiązujący do wzoru lamp w kabinie. Drobiazg, bajer, ale ktoś musiał nad tym pomyśleć...
Co zatem rozczarowuje? Ograniczona przestronność kabiny. Oczywiście kierowca bez trudu znajdzie dla siebie optymalną pozycję, również siedzący obok niego pasażer czuje się swobodnie, ale znacznie gorzej jest drugim rzędzie siedzeń. Grube, masywne drzwi i solidne podłokietniki wydatnie zmniejszają szerokość tylnej kanapy.
Jak sprawdziliśmy, trzem dorosłym, nawet szczupłym osobom będzie tu ciasno (konia z rzędem, jeśli po zajęciu miejsc potrafią sprawnie i szybko zapiąć pasy bezpieczeństwa!). Naprawdę źle robi się po maksymalnym odsunięciu przednich foteli. W niewielkim tylko stopniu sytuację ratuje możliwość regulacji położenia oparć. Wrażenie klaustrofobii potęgują relatywnie skromne rozmiary tylnych bocznych szyb. Owszem, da się jechać, ale bez radości...
Na pochwały zasługuje za to bagażnik. Pojemny (525/1430 litrów), funkcjonalnie wyposażony, estetycznie wykończony. Pod podłogą zamiast koła zapasowego ("nasz" samochód miał na kołach opony typu runflat) znajdziemy sporą wnękę.
Cztery cylindry, 1995 ccm pojemności i 190 koni mocy nie zmieniają ważącego około dwóch ton SUV-a, to znaczy SAC-a, w pocisk. Przyspieszenie od 0 do 100 km w ciągu 8 sekund, prędkość maksymalna 213 km/godz. Takie osiągi w BMW opatrzonym legendarnym emblematem M raczej nikomu nie zaimponują. Wrażenia z jazdy okazują się jednak całkiem pozytywne. Silnik, generujący pokaźny moment obrotowy (maksymalnie 400 Nm, dostępne od 1750 obr/min), pracuje z dużą kulturą, bez turbodziury, zapewne również dzięki wykorzystaniu technologii mild hybrid. Jak na diesla, trochę dużo pali - na koniec komputer pokładowy pokazał średnie spalanie na poziomie 8 l/100 km.
Nie mamy żadnych zastrzeżeń do funkcjonowania automatycznej skrzyni biegów i skuteczności hamulców. Zawieszenie, mimo że w specyfikacji określone jako "sportowe M", sprawnie tłumi nierówności nawierzchni.
Na komfort podróżowania składa się także porządne wyciszenie wnętrza kabiny. Dobra robotę wykonuje napęd xDrive. Samochód nie zachęca co prawda do szaleństw na zakrętach, aczkolwiek zachowuje się stabilnie, bez wyczuwalnych przechyłów nadwozia.
Zdolności terenowe? No cóż, X4 to SUV, czyli SAC zdecydowanie szosowy. Niczego nie udaje. Nie ma nawet trybu offroad. Są: sport, comfort i eco, ten ostatni indywidualnie konfigurowalny.
Ceny? BMW X4 xDrive20d kosztuje bazowo 215 600 zł brutto. Za model M Sport trzeba dopłacić 25 200 zł. Inne elementy wyposażenia opcjonalnego udostępnionego nam egzemplarza zubożą konto nabywcy o kolejne 118 350 zł. Lakier: 4 476 zł, tapicerka Vernasca Oyster: 6 043 zł, szyberdach: 6 714 zł, pakiet Connected Drive Plus: 12 838 zł, pakiet First Class (hm...): 5 343 zł, Pakiet Business Class (hm, hm....): 8 044 zł, asystent parkowania Plus z systemem kamer 360: 2 681 zł; zestaw hi-fi Harman Kardon Surround Sound: 3 456 zł, pakiet innowacji (ehm...): 10 334 zł, galwanizowane wykończenie elementów obsługi: 895 zł. I tak dalej. Łącznie daje to okrągłą sumkę 333 950 zł. BMW prosto z salonu... To nie są tanie rzeczy, proszę społeczeństwa.