BMW i8 Roadster – zapomnij o prywatności

Pomimo pięciu lat na rynku, niemiecka superhybryda wciąż wzbudza ogromne zainteresowanie. Co takiego ma w sobie BMW i8, że przyciąga sobą tak wiele spojrzeń i co czyni go tak wyjątkowym?

Pierwsze BMW i8 wyjechało na ulice w 2014 roku. Już rok później od rozpoczęcia produkcji sportowe, hybrydowe coupe niemieckiego producenta sprzedało się w 5456 egzemplarzach. Dostępna od 2018 roku wersja Roadster jeszcze mocniej podkreśliła niezwykłość modelu, dodając, do już i tak mocno wyróżniającej się stylistyki, otwierany dach.

Design rodem z kosmosu

To właśnie wspomniana stylistyka i8 jest najistotniejszym punktem charakteryzującym ten pojazd. Hybrydowe BMW wygląda niczym krążownik międzygalaktyczny, przyjemnie łechtając oczy swymi futurystycznymi kształtami. Chociaż ma już pięć lat na karku, nadal robi ogromne wrażenie. Nisko zawieszona karoseria wykonana z tworzyw sztucznych zgrabnie przeplata tradycyjną sportową linię z kanciastymi przetłoczeniami. Wielkie, 20-calowe kute felgi nie pozostawiają złudzeń z jakim rodzajem samochodu mamy do czynienia, a przypominające skrzydła, wykonane w całości z karbonu, otwierane do góry drzwi kojarzą się z egzotycznymi supersamochodami rodem z Włoch.

Reklama

Wszystko to tworzy prawdziwy lep na spojrzenia postronnych osób, co dla ludzi ceniących sobie prywatność może okazać się prawdziwą męką. Jazda po mieście w BMW i8, zwłaszcza w wersji z otwartym dachem nierzadko łączy się z ogromną ilością wymiany spojrzeń, krótkich pogawędek na światłach, a nawet sesji zdjęciowych w przypadku postoju. Świadczy to tylko o tym, jak wiele serca włożyli Niemcy w design tego pojazdu. Nie dziwi więc specjalnie, że przy okazji modernizacji przeprowadzonej pod koniec 2017 roku, stylistyka pozostała bez zmian.

Cyfrowe wnętrze

Również w środku BMW i8 (nadal) prezentuje się oryginalnie i nowocześnie. Wprawdzie wnętrze Roadstera nie wyróżnia się aż tak bardzo na tle innych pojazdów marki i znajdziemy tu elementy znane z innych modeli BMW, to jednak wciąż prezentuje wysoką jakość i budzi niemałe wrażenie. Duże wrażenie robią sportowe, nisko osadzone fotele, które oferują naprawdę niezłe trzymanie boczne. W wersji testowej były one pokryte białą tapicerką i podkreślone jaskrawoniebieskimi pasami, które idealnie pasowały do wszechobecnych akcentów w tym samym kolorze. Charakteryzują one hybrydowe modele z bawarskiej stajni.

Podobnie ciekawie prezentuje się w pełni cyfrowy kokpit wraz ze zwróconą do kierowcy konsolą środkową. Na 8,8-calowym ekranie możemy wyświetlać wszystkie potrzebne funkcje systemu iDrive, który oferuje poszczególne opcje dotyczące telefonu, radia i multimediów, nawigacji czy ogólnych informacji o pojeździe.

Wszystkim tym możemy sterować albo za pomocą dotykowego ekranu, albo za pomocą znanego z innych modeli BMW pokrętła umieszczonego na szerokim tunelu środkowym. Pomimo wielu dostępnych funkcji, obsługa oraz rozmieszczenie poszczególnych przycisków jest intuicyjna. Jakieś wady? Spójrzcie na poprzednie zdjęcie i zobaczcie jak szeroki jest próg i o ile wyżej umieszczony od siedziska fotela. Sprawne wsiadanie i wysiadanie wymagają nieco wprawy, więc lepiej je przećwiczyć, żeby później wzrok przechodniów przyciągały unoszone do góry (bardzo lekko pracujące) drzwi, a nie my wyczołgujący się z auta.

Hybrydowy układ napędowy

Gdy już pierwsze emocje przechodniów związane z wyglądem opadną, niemal od razu możemy spodziewać się pytań w stylu "to jaką to ma pojemność?". W kwestii i8 jest to o tyle ciekawe zagadnienie, że rzadko kiedy ktoś weźmie na poważnie nasze odpowiedzi. Wyglądające jak prawdziwy supersamochód BMW i8 posiada bowiem zaledwie 3-cylindrowy silnik benzynowy o pojemności 1,5-litra, dobrze znany z serii 1 oraz modeli Mini. Fakt, że generuje on 231 KM oraz 320 Nm maksymalnego momentu obrotowego robi co prawda wrażenie, ale to nadal zdecydowanie za mało.

Sytuację trochę ratuje fakt, że poza centralnie umieszczonym silnikiem benzynowym, i8 ma też motor elektryczny, napędzający przednią oś. Rozwija on 143 KM i 250 Nm (+ 12 KM w porównaniu do modelu sprzed modernizacji), co daje łącznie 374 KM oraz 570 Nm. Nie jest więc źle, choć w dzisiejszych czasach sprint do 100 km/h w 4,6 s jest w zasięgu usportowionych kompaktów (na przykład Volkswagena Golfa R). Podobnie jest z prędkością maksymalną, ustaloną na 250 km/h.

Podczas jazdy trudno naturalnie narzekać na osiągi, które choć gorsze od prawdziwych supersamochodów, nadal pozostają poza zasięgiem większości aut, które jeżdżą po naszych drogach. Poza tym i8 jest raczej autem, które zachęca do spokojnej jazdy. Wśród dostępnych trybów jazdy nie ma nawet pozycji Sport! Aktywuje się ją dopiero przełączeniem wybieraka skrzyni biegów, jakby producent sugerował wręcz, że nie do sportowej jazdy stworzono ten samochód. W tym trybie i8 robi się zauważalnie bardziej dynamiczne, silnik benzynowy pracuje przez cały czas, a jego warkot zyskuje nowe, rasowe nuty. Niestety dość szybko robią się one nużące (jak to zwykle bywa w przypadku "wzmacniania dźwięku silnika" za pomocą głośników). Nie nudzi się natomiast szybka jazda po zakrętach - jak na BMW przystało, i8 prowadzi się po prostu świetnie. Układ kierowniczy jest bardzo precyzyjny, zawieszenie dobrze zestrojone, a po dodaniu gazu w zakręcie auto bardzo chętnie zarzuca tyłem.

Koniec końców jednak, coraz częściej korzystaliśmy z trybu Comfort i cieszyliśmy się spokojem oraz ciszą podczas jazdy w trybie hybrydowym. Auto korzysta wtedy często jedynie z silnika elektrycznego, a benzynowa jednostka, kiedy już się włączy, pozostaje względnie cicha (choć po dodaniu gazu daje się usłyszeć twardą pracę trzech cylindrów). Było to dla nas pewnym zaskoczeniem, ale po tygodniu jeżdżenia i8 traktowaliśmy je raczej jako samochód do relaksu, niż szybkiej jazdy. Pomaga w tym fakt, że po naładowaniu z gniazdka auto przejedzie do 53 km na samym prądzie. A jeśli nie mamy swobodnego dostępu do gniazdka? Na szczęście inżynierowie BMW pomyśleli o tym i, w przeciwieństwie do innych hybryd plug-in, i8 ładuje swoją baterię za pomocą silnika spalinowego nawet do połowy pojemności. Dzięki temu podczas codziennej jazdy zawsze mamy dostęp do pełni mocy całego układu napędowego i auto często porusza się tylko na prądzie.

Bez dachu jest fajniej

Do zrelaksowanej jazdy przekonywało również to, że testowaliśmy wersję Roadster. Pojawiła się ona dopiero przy okazji modernizacji i uważamy, że BMW zrobiło duży błąd czekając tak długo z wprowadzeniem otwartej odmiany. Naszym zdaniem i8 o wiele lepiej się odbiera, kiedy jedziemy nim bez dachu. Chociaż model ten ma prawdziwie sportowe osiągi, największą przyjemność sprawiało nam leniwe przemieszczanie się nim, cieszenie słońcem, bliskością przyrody, zapachami i zupełną ciszą, niezmąconą dźwiękiem spalinowego silnika.

Sam dach jest oczywiście materiałowy i składa się elektrycznie do schowka za plecami podróżnych. Cała operacja trwa dość krótko, bo 15 sekund, a wykonywać ją można przy prędkościach do 50 km/h. Po założeniu "kaptura" dobrze izoluje on od dochodzących z zewnątrz dźwięków. Nie rozumiemy tylko dlaczego przycisk do obsługi dachu został ukryty - w zamykanym schowku na tunelu środkowym. To jednak drobiazg w porównaniu do umiejscowienia przycisku do sterowania tylną szybą, pełniącą też rolę windschota. Zgadnijcie, gdzie on jest. Nie obok przełączników do szyb bocznych, ani nie koło przycisku obsługującego dach. Nie, nie ukryto go też w sąsiednim schowku pod podłokietnikiem. Według projektantów BMW, naturalnym dla niego miejscem są... okolice lusterka wstecznego. Tam, gdzie znajdują się lampki oświetlające wnętrze.

Decydując się na Roadstera musimy niestety pogodzić się ze zmniejszoną praktycznością. Przede wszystkim Coupe jest samochodem z układem siedzeń 2+2 (więc z tyłu przewieziemy najwyżej dwójkę dzieci, albo torbę) i ma bagażnik o pojemności 154 l. Roadster jest dwuosobowy, a jego kufer oferuje tylko 88 l. Na pocieszenie otrzymujemy jednak duży schowek (92 l), znajdujący się za fotelami. Przy rozsądnym pakowaniu się można więc wybrać się we dwoje nawet na dłuższy wyjazd.

Wspaniale, ale pewien niedosyt jest

BMW i8 Roadster zrobiło na nas bardzo duże wrażenie (podobnie jak na większości osób, które mijaliśmy), ale kończąc jego test czuliśmy pewien niedosyt. Modelem tym Bawarczycy pokazali, że można stworzyć niesamowicie wyglądające auto, które jest szybkie, a do tego ekologiczne. Przekonało nas, że można czerpać mnóstwo przyjemności z niespiesznej i bezgłośnej jazdy supersamochodem. Zabrakło nam jednak trochę większego nacisku na sportowe cechy i8.

Tak jak napisaliśmy wcześniej, podczas szybkiej jazdy silnik zaczyna po pewnym czasie irytować. Rozumiemy zamysł, według którego i8 miało być szybkie, ale maksymalnie oszczędne, ale BMW poszło chyba odrobinę za daleko. O jeden cylinder za daleko. Gdyby zamiast 1,5-litrowego silnika zastosować jednostkę 2-litrową, poprawiłyby się nie tylko osiągi, ale i wrażenia dźwiękowe. I tu ciekawostka - powstał prototyp takiego samochodu. Alpina, a więc ekspert od tworzenia mocniejszych i bardziej ekskluzywnych wersji modeli BMW, wzięła na warsztat i8 i zmieściła w nim (choć nie bez pewnych komplikacji) silnik o pojemności właśnie 2 litrów, co zaowocowało wzrostem mocy o 100 KM. Gdyby dodać do tego sportowy wydech z prawdziwego zdarzenia, i8 byłoby niemal idealne. Niestety BMW (podobno) zablokowało ten projekt. Co w sumie nie dziwi - nikt by nie kupił wtedy standardowej wersji.

O tym, że jest to bardziej samochód ekologiczny, niż sportowy, świadczą również takie elementy jak na przykład koła. To prawda, że 20-calowe alufelgi wyglądają efektownie, ale nawleczono na nie opony w rozmiarze zaledwie 195/50 z przodu oraz 215/45 z tyłu. Priorytetem były więc niższe opory toczenia, a nie lepsza przyczepność. Typowa dla hybryd jest też śmiesznie mała pojemność baku, wynosząca 42 l. Przy spalaniu w ruchu miejskim na poziomie 10-12 l/100 km (bez ładowania auta z gniazdka), daje to bardzo skromny zasięg.

Kupić, nie kupić?

Ostatnią kwestią mocno wyróżniającą BMW i8, na tle większości samochodów, jest jego... cena. Wygląda ono jak supersamochód i tak też kosztuje. Za wersję Coupe trzeba zapłacić 626 tys. zł, a Roadster to wydatek 688 tys. zł. Pewnym pocieszeniem jest fakt, że wyposażenie standardowe jest niemal kompletne. Bez dopłaty otrzymujemy między innymi nawigację, oświetlenie diodowe, 20-calowe felgi, skórzaną tapicerkę, wyświetlacz head-up oraz kluczyk z wyświetlaczem (dwie ostatnie pozycje dodano przy okazji liftingu). Lista dodatków jest krótka i obejmuje na przykład nagłośnienie Harman Kardon (3930 zł) oraz światła laserowe (27 513 zł).

Zakładając, że akurat mamy tak bajońską sumę do wydania na zabawkę na czterech kołach, warto kupić i8 Roadster? To trudne pytanie, ponieważ samochód ten nie ma konkurencji. "Wizerunkowo" najbliżej jest Audi R8 Spyder, ale ten bazujący na Lamborghini Huracanie potwór z wolnossącym V10 kosztuje 941 300 zł - trochę inna półka cenowa i kompletnie inna bajka pod względem osiągów. Znacznie bliżej jest Mercedes-AMG GT Roadster, kosztujący 639 tys. zł. Fakt, nie robi on tak dużego wrażenia jak supersamochód z silnikiem umieszczonym centralnie, ale nadal wygląda świetnie, przyciąga spojrzenia, a jego podwójnie doładowane V8 pieści uszy. Tyle tylko, że i8 skierowane jest do innego odbiorcy. Takiego, którego cieszyć będzie jeżdżenie "krążownikiem międzygalaktycznym" (i wysiadanie przez niesamowicie prezentujące się "skrzydła") do wtóru "futurystycznego" i ledwie słyszalnego odgłosu silnika elektrycznego, a wśród nie ryku i strzałów z wydechu. Wbrew pozorom obie wizje są bardzo kuszące.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama