BMW i7 udowadnia, że elektryczna limuzyna naprawdę może mieć sens
Nowa seria 7 to prawdziwa rewolucja dla BMW i samochód pod wieloma względami wyróżniający się na tle poprzedników. Przykłady? To największa „siódemka” w historii, najbardziej luksusowa, pierwsza posiadająca pełnowymiarowy telewizor, a także pierwsza dostępna w wersji elektrycznej. Mieliśmy okazję już testować ją w wersji wysokoprężnej, a teraz przyszedł czas właśnie na elektryczne i7.
Właściwie każda rozmowa na temat testowanej przez nas "siódemki" zaczynała się od uwag na temat jej prezencji. Wbrew pozorom zaskakująco mało osób krytykowało ogromne, ociekające chromem i podświetlane "nerki" oraz wyeksponowanie świateł do jazdy dziennej (z kryształami Swarovskiego), oddzielonych od reflektorów głównych, które w zamyśle stylistów miały być niewidoczne za dnia (zabieg znany już z kilku innych marek). W opinii wielu, nasz testowy egzemplarz przywodził na myśl Rolls-Royce’a i w sumie trudno się temu dziwić.
Ogromne chromowane nerki mają rzucać się w oczy i imponować, tak jak wielka atrapa chłodnicy w Rollsach. Nowa "siódemka" ma przy tym 539 cm, jest szeroka na 195 cm i wysoka na ponad 154 cm, jest więc autem naprawdę dużym oraz masywnym i już samym tym przyciąga wzrok na ulicy. Dopełnieniem "rollsowatości" naszego egzemplarza było oczywiście dwukolorowe lakierowanie. Kosztuje co prawda 62 100 zł, ale jeśli chcecie, żeby wasza "siódemka" ociekała luksusem, nie wahajcie się.
Koniecznie dokupcie także elektryczne sterowanie wszystkimi drzwiami - to też robi niemałe wrażenie i wbrew pozorom, łatwo do tego się do tego rozwiązania przywiązać. Kierowca może na przykład zdalnie otworzyć swoje drzwi podczas zbliżania się do auta, a po zajęciu miejsca za kierownicą wystarczy, że wciśnie hamulec, by drzwi same się zamknęły.
Jedną z ciekawostek we wnętrzu nowej serii 7, jest możliwość zamówienia tapicerki łączącej skórę, wełnę oraz kaszmir. Pewnie wielu z was ma wrażenie, że w takiej konfiguracji można poczuć się jak prawdziwy arabski szejk. Wykończenie to wygląda rzeczywiście całkiem ciekawie, ale tapicerka okazuje się nieco chropowata w dotyku. Jeśli więc mieliście przed oczami luksusowo miękkie tkaniny, możecie się zawieść. Naszym zdaniem o wiele lepiej pozostać przy skórze, szczególnie takiej jak w testowanym egzemplarzu, wykończonym doskonałej jakości naturalną skórą z gamy BMW Individual.
Tym co nie do końca przekonuje nas w nowej "siódemce" (i we wszystkich nowych BMW) jest obsługa wszystkich funkcji samochodu z poziomu centralnego ekranu. Ma on aż 14,9 cala i umieszczony jest na wspólnym panelu z zestawem wskaźników (12,3 cala), co prezentuje się bardzo nowocześnie, a obsługę ułatwia pozostawienie przez BMW centralnego pokrętła iDrive (co jest dużym plusem). Niestety długość listy ikon w głównym menu systemu potrafi przytłoczyć, a przeczesywać ją jesteśmy zmuszeni na każdym kroku. Z ekranu steruje się nie tylko klimatyzacją, ale także elektrycznymi żaluzjami, ustawianiem foteli (przełączniki na drzwiach odpowiadają tylko za najbardziej podstawowe ustawienia), a nawet odległością od poprzedzającego pojazdu po uruchomieniu tempomatu.
Najwięcej emocji we wnętrzu nowej "siódemki" budzi oczywiście opcjonalny telewizor z tyłu, który zjeżdża z podsufitki (czy właściwie z wnęki szklanego dachu). 31,3 cala w samochodzie robi duże wrażenie, a sam telewizor może być połączony z siecią i dawać dostęp do wszystkich popularnych serwisów streamingowych. Dodajcie do tego nagłośnienie Bowers & Wilkins z 36 głośnikami o łącznej mocy 1965 W, a możecie oczekiwać prawdziwie kinowych doznań.
Tyle teorii. Praktyka natomiast wygląda tak, że telewizor jest co prawda duży, ale ma proporcje 32:9, więc albo pogodzicie się z tym, że jego duża część pozostaje niewykorzystana, albo rozszerzycie obraz na jego całą szerokość, obcinając tym samym górę i dół obrazu. Ponadto telewizor umieszczony jest dość blisko podróżnych - można co prawda regulować jego ustawienie oraz kąt pochylenia, ale ograniczają go oparcia przednich foteli. Do tego stopnia, że gdy kierowca ma ponad 180 cm wzrostu, system w ogóle nie pozwala na opuszczenie telewizora - trzeba najpierw nieco przesunąć fotel do przodu. Lepiej więc wcześniej oceńcie na ile wygodnie się będzie wam korzystało z "kina w samochodzie", nim zapłacicie 22 700 zł, bo na tyle wyceniono ten dodatek. Nagłośnienie Bowers & Wilkins to kolejne 29 900 zł.
Bawarczycy na poważnie podeszli do elektryfikacji nowej serii 7 i obecnie w ofercie dostępne są trzy odmiany i7:
- i7 eDrive50 - 455 KM
- i7 xDrive60 - 544 KM
- i7 M70 xDrive - 660 KM
Pierwsza na rynku pojawiła się wersja środkowa i taką też otrzymaliśmy do testu. Nie da się ukryć, że napęd elektryczny doskonale pasuje do luksusowej limuzyny. Auto porusza się bezgłośnie i bez wibracji, a właśnie chcąc eliminować niepotrzebne odgłosy i wibracje, przez dekad uważano, że prawdziwa limuzyna musi mieć silnik V12. Bardzo pożądana jest też duża moc, ale rozwijana bardzo liniowo i sprawiająca, że po najmniejszym dodaniu gazu, samochód dosłownie odpływa na ogromnej fali momentu obrotowego.
Tak też jeździ się BMW i7. 544 KM oraz 745 Nm musi co prawda rozprawić się z masą własną przekraczającą 2,7 t, ale przyspieszenie do 100 km/h w jedynie 4,7 s to najlepszy dowód na to, że nie ma z tym najmniejszego problemu. Podczas jazdy daje się odczuć jak duży i ciężki samochód prowadzimy, ale wzmaga to poczucie podróżowania prawdziwie luksusową limuzyną. Nie wpływa to też, jak wspomnieliśmy, na wrażenia z przyspieszania, bo i7 jest naprawdę szybkie. Trzeba tylko pamiętać, że deklarowany zasięg na poziomie 623 km, realnie wynosi raczej 500 km, a beztroskie korzystanie z dostępnej mocy, szybko drenuje baterię.
Oczywiście pojawia się w tym miejscu obawa, co w momencie, gdy na naszej drodze pojawi się zakręt. Błyskawicznie przyspieszająca i doskonale wybierająca nierówności limuzyna potrafi skutecznie oderwać od przyziemnych aspektów prowadzenia samochodu, ale to może okazać się zgubne. Nisko położony środek ciężkości (za sprawą dużej baterii umieszczonej w podłodze) sprawia, że i7 wydaje się wręcz przyklejone do podłoża, ale fizyki nie da się oszukać i w pewnym momencie masa własna da o sobie znać. Nie sprawdzaliśmy limuzyny BMW na torze, ale podczas jazdy po krętych drogach, auto sprawiało wrażenie, że ów moment krytyczny przesunięty jest naprawdę daleko. To zasługa nie tylko dobrze zestrojonego zawieszenia oraz seryjnej skrętnej tylnej osi, ale także opcjonalnego układu aktywnej stabilizacji przechyłów.
Nowe BMW serii 7 to naprawdę świetna, wyjątkowo komfortowa i doskonale wykonana limuzyna. Robi duże wrażenie zarówno na przechodniach jak i na podróżnych, ale budzi też trochę kontrowersji - czy to swoją stylistyką, czy utrudnioną obsługą nawet podstawowych funkcji. Każdy jednak powinien ocenić sam, na ile (i czy w ogóle) mu to przeszkadza.
Całkowicie indywidualnej ocenie podlega też odpowiedź na pytanie, czy decydować się na wersję elektryczną "siódemki". Napęd taki doskonale wpisuje się w cechy luksusowej limuzyny, osiągi nie pozostawiają nic do życzenia, a naprawdę niezły zasięg oraz możliwość doładowania akumulatora do 80 proc. w 34 minuty (zakładając, że znajdziemy odpowiednio szybką ładowarkę) sprawiają, że można swobodnie planować nawet dalsze podróże za kierownicą i7. Nieprzekonanym pozostaje odmiana wysokoprężna oraz dwie hybrydy plug-in.
Ceny BMW i7 zaczynają się od 540 tys. zł za bazową wersję, która jest co prawda wystarczająco szybka, ale ma napęd tylko na tylne koła, co w polskich warunkach może być czasem problematyczne. Testowana odmiana xDrive60 to już wydatek 650 tys. zł, natomiast nasz egzemplarz miał na pokładzie niemal wszystkie dostępne dodatki, co wywindowało jego cenę do okrągłego miliona złotych.