Audi A7 Sportback 50 TDI - kosmetyka na zewnątrz, rewolucja w środku

Druga generacja „pięciodrzwiowego coupe” klasy wyższej od Audi stara się nas przekonać do siebie dynamiczną linią nadwozia, techniczną elegancją i wnętrzem zdominowanym przez ekrany. Czy skutecznie?

Coraz częściej pojawia się krytyka pod adresem nowych modeli, wytykająca wygląd łudząco podobny do aut, które zastępują. Ten zarzut można też podnieść pod adresem nowego A7 Sportback, którego linia nadwozia do złudzenia przypomina poprzednika. Z drugiej jednak strony trudno mieć pretensje, że styliści nie zrezygnowali z największego znaku rozpoznawczego modelu.

Tym, co wyróżnia nową generację są z pewnością (oprócz ogromnego grilla) reflektory, posiadające niepowtarzalny wzór LEDów do jazdy dziennej, które przy otwieraniu odtwarzają powitalną animację. Mini-pokaz świetlny czeka nas również z tyłu, gdzie warto przy okazji zwrócić uwagę na klosze. Tak naprawę to na klosz, ponieważ tylne reflektory połączone są czerwonym pasem (również się świecącym i uczestniczącym w animacji). Ma on wyraźnie zarysowany "szpic", przez co stojąc przy aucie widzimy tylko jego połowę - druga skierowana jest pod kątem ku dołowi.

Reklama

Stylistycznie nowe A7 Sportback bardzo nam się spodobało, choć, przyznamy, z daleka nietrudno go, mimo wszystko, pomylić ze starym modelem. Tego typu problemów nie ma po zajęciu miejsca za kierownicą - trafiła tutaj deska rozdzielcza znana z nowego A8, a więc zdominowana przez ekrany. Pierwszy, centralnie umieszczony, to typowy wyświetlacz systemu multimedialnego - obsługujemy nim media, nawigację oraz ustawienia auta. Drugi, znajdujący się pod  nim to, głównie panel klimatyzacji, na którym jednak też znajdziemy możliwość wyboru kilku opcji i pełni on również funkcję pola dotykowego, na którym możemy odręcznie napisać interesujący nas adres.

Oba te ekrany mogą dawać nam haptyczną informację zwrotną - zamiast muskać palcem poszczególne ikony, musimy spróbować fizycznie je wcisnąć. Odpowiedni impuls (wysłany do palca) oraz odgłos sprawią, że będziemy przekonani, iż ekran ugiął się pod naszym naciskiem. Dzięki temu nie mamy wątpliwości co do tego, czy auto przyjęło nasze polecenie. Funkcję tę można oczywiście wyłączyć. Przyznać trzeba, że obsługa dotykowa wyszła Audi naprawdę dobrze i ekrany te to coś więcej, niż świetnie działające tablety. Nie zmienia to jednak faktu, że ten sposób zarządzania funkcjami samochodu jest mniej intuicyjny, mniej wygodny i bardziej absorbujący, niż system MMI oparty na pokrętle, stosowany w starszych modelach marki.

Trudno też nie odnieść wrażenia, że deska rozdzielcza nowego A7 Sportback stała się przez ekrany surowa i techniczna. Krytykowaliśmy to już przy okazji A8, ale od modelu klasy wyższej nie oczekujemy już takiego przepychu jak we flagowej limuzynie, więc znacznie łatwiej przyzwyczaić się do "pustki", jaka pojawia się po zgaszeniu samochodu.

Przy okazji drobna uwaga - dwa opisane ekrany są seryjne (choć górny ma 8,8 cala, zamiast 10,1 jak w testowanym egzemplarzu), natomiast trzeci, odpowiedzialny za wirtualne zegary, to już opcja. Standardowo otrzymujemy analogowe zegary z 7-calowym, kolorowym ekranem między nimi - przeniesiono je bezpośrednio z pierwszego A7. Audi virtual cockpit dostępny jest tylko z droższą wersją nawigacji (z ekranem 10,1 cala), co kosztuje w sumie 18 540 zł i łączy się z kolei z nagłośnieniem Audi sound system (2120 zł).

Pod względem przestronności wnętrza samochód niewiele odbiega od poprzednika. Z przodu miejsca jest mnóstwo, a z tyłu też trudno narzekać, chociaż miejsca nad głową nie ma w nadmiarze. Pasażer mający 180 cm wzrostu nie ma już jednak na wysokości oczu podsufitki (efekt mocno ściętej linii okien), dzięki czemu nie grozi mu klaustrofobia. Tradycyjnie już dla marki, elementy napędu quattro wymuszają zastosowanie wysokiego tunelu środkowego, który skutecznie odwodzi od pomysłu sadzania na kanapie trzech osób.

Szczególnie, że wspomniany tunel w większość jest zabudowany przez konsolę między przednimi fotelami, na której końcu umieszczono nawiewy oraz panel czterostrefowej klimatyzacji (dotykowy, a jakże).

Bagażnik oferuje przyzwoitą pojemność (535 l) oraz świetny dostęp, jako że A7 Sportback to oczywiście liftback.

Pod maską testowanej odmiany 50 TDI pracował, zgodnie z nową nomenklaturą marki, 3-litrowy diesel o mocy 286 KM. Jedyny, póki co, dostępny silnik wysokoprężny i chwilowo w ogóle jedyna dostępna jednostka (druga to 55 TFSI, czyli 3-litrowy "benzyniak" o mocy 340 KM). Ilość koni mechanicznych pod maską tego nie sugeruje, ale odmiana ta ma właściwie sportowe osiągi - sprint do 100 km/h trwa jedynie 5,7 s. Pomagają w tym błyskawicznie działający, 8-biegowy "automat" oraz napęd quattro. Spalanie przy tym nie jest przesadnie duże, ale danymi producenta w ogóle się nie sugerujcie. Realne spalanie w trasie to 8 l/100 km, a w mieście 10-11 l/100 km, zakładając spokojną jazdę. Co i tak robi wrażenie. Warto zwrócić też uwagę na to, że dzięki układowi mild hybrid (rozrusznik zintegrowany z alternatorem, mała bateria i 48-voltowa instalacja elektryczna), auto potrafi żeglować z wyłączonym silnikiem w zakresie prędkości 55-160 km/h.

Wrażenie także zachowanie na drodze - A7 Sportback z pneumatycznym zawieszeniem i dynamicznym układem kierowniczym ze skrętną tylną osią to zaskakująco zwrotny samochód. Podczas jazdy nim mamy wrażenie prowadzenia czegoś znacznie mniejszego, a do tego naprawdę dobrze się prowadzącego. Kierowcy lubiący szybką jazdę po zakrętach powinni też zainteresować się opcjonalnym sportowym mechanizmem różnicowym tylnej osi z wektorowaniem momentu obrotowego. Szkoda jedynie, że układ kierowniczy, nawet w ustawieniu Dynamic, sprawia wrażenie niewielkiego luzu w centralnym położeniu.

Wysoko oceniamy także komfort, jaki zapewnia układ jezdny A7. W cieszeniu się nim przeszkadzały nam jednak wielkie, 21-calowe alufelgi. Nadają one autu jeszcze bardziej sportowej prezencji, ale przypominają o swojej obecności na większych nierównościach. Spokój w kabinie zdarzało się też zakłócać... silnikowi. Jadąc niespiesznie nie zwracamy uwagi na jego dźwięk, ale mocniejsze wciśnięcie gazu wywołuje twarde, dieslowskie odgłosy, zaskakujące w modelu Audi i to modelu klasy wyższej, a do tego mającym 6-cylindrowy silnik pod maską.

Poza tym jednak, oraz wymagającą przyzwyczajenia i zaakceptowania, obsługą wszystkiego przy pomocy ekranów dotykowych, trudno wytknąć A7 Sportback jakieś niedociągnięcia. To naprawdę świetny, przyciągający wzrok, komfortowy i bardzo dobrze prowadzący się samochód. Do tego szybki i całkiem oszczędny. Szkoda tylko, że kosztuje 323 900 zł, a szczodrze wyposażony egzemplarz to wydatek około 450 tys. zł...

Michał Domański

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy