Lexus LF-Z Electrified - elektryzująca przyszłość. Dosłownie

Na specjalnej konferencji prasowej Lexus zaprezentował wizję rozwoju na najbliższe lata. Przykładem tego, jak ta wizja może wyglądać w praktyce, jest LF-Z Electrified - prototyp elektrycznego samochodu, który wymyka się trochę klasyfikacjom.

LF-Z Electrified mierzy 4880 mm długości i aż 1960 mm szerokości, a jego rozstaw osi to 2950 mm. Czy jest więc limuzyną klasy wyższej? Tu pojawia się chwila zawahania, ponieważ zarówno jego sylwetka, jak i spora wysokość (1600 mm) sugerują raczej crossovera w stylu coupe. Bez wątpienia jest to bardzo dynamicznie oraz wyraziście nakreślony samochód i jeśli tak mają wyglądać Lexusy przyszłości, to jesteśmy za.

Z pewnością za kilka lat samochody tego producenta będą miały napęd elektryczny, ale pocieszamy, że nie wszystkie i nie od razu (szerzej piszemy o tym w materiale obok). LF-Z Electrified jest oczywiście heroldem zwiastującym nadejście Lexusów na prąd. Korzysta on z nowoopracowanej technologii "DIRECT4", która pozwala na swobodą kontrolę mocy, dopływającej do poszczególnych kół. Producent nie precyzuje jednak, czy chodzi po prostu o układ z silnikami przy każdym kole. Wiemy jedynie, że prototyp oferuje łącznie 544 KM oraz 700 Nm. Tak duże wartości mają pozwolić na sprint do 100 km/h w zaledwie 3 sekundy. Prędkość maksymalna wynosi 200 km/h. 

Jak na takie możliwości, bateria jest całkiem zwyczajna - ma pojemność 90 kWh i można ją ładować prądem o mocy do 150 kW. Co ciekawe jednak, zapewnia ona aż 600 km zasięgu na jednym ładowaniu. Uprzedzając pytanie - nie, Lexus nie zastosował opracowanej przez Toyotę baterii z elektrolitem stałym - takie wartości auto ma osiągać na zwykłym akumulatorze litowo-jonowym.

Reklama

Na koniec warto jeszcze wspomnieć o wnętrzu, które zgodnie z od lat panującymi trendami, jest bardzo minimalistyczne. Fotele wyglądają niczym wyciosane w pojedynczych kawałkach tworzywa, a kierowcę i pasażera oddziela lewitująca konsola. Obsługa samochodu odbywa się za pomocą dwóch ekranów, niejako przyczepionych po bokach wyświetlacza wskaźników przed kierowcą. Lexus podkreśla, że sposób rozplanowania obsługi auta, został zaprojektowany według koncepcji Tazuna, co można przetłumaczyć jako "lejce". I tak jak jeździec komunikuje się ze swoim wierzchowcem za pomocą jedynie lejców (ktoś tu chyba zapomniał o nogach, ale pedały w sumie są na swoim miejscu), tak kierowcy wystarczy wolant oraz ekrany za nim.

Jeździec jednak mówi też czasem do swojego wierzchowca, ale o tym japońscy projektanci także pomyśleli i z LF-Z Electrified można również porozmawiać. O odpowiednio dobre zrozumienie "jeźdźca" dba tutaj sztuczna inteligencja, która uczy się preferencji kierującego. Ciekawe za jaki element jeździectwa odpowiada wyświetlacz head-up z rozszerzoną rzeczywistością.

Lexus LF-Z Electrified jest obecnie jedynie futurystycznym prototypem, ale jego produkcyjna inkarnacja ma pojawić się na rynku w 2025 roku.

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama