Oto Mitsubishi ASX drugiej generacji. Nowe, a jakby znajome
Japończycy właśnie zaprezentowali drugą generację Mitsubishi ASX – modelu, który przez lata przyciągał klientów do salonów marki i sprzedał się w 380 tys. egzemplarzy. Następca ma przed sobą więc niełatwe zadanie. Czy mu podoła? Odpowiedzi na to pytanie szukaliśmy, przyglądając się japońskiej nowości z bliska.
Zanim przejdziemy do opisu samego ASXa, słowo przypomnienia na temat strategii aliansu Renault-Nissan-Mitsubishi. W maju 2020 roku ogłoszono, że poszczególne marki będą miały przydzielone konkretne role oraz obszary świata, w których będą "liderami". Marką, której przypadła Europa jest oczywiście Renault, natomiast Mitsubishi zajmuje się Azją Południowo-Wschodnią oraz Ocenią. Japończycy odpowiedzialni są także między innymi za napędy hybrydowe plug-in do aut kompaktowych oraz klasy średniej.
Dlaczego o tym wspominamy? Ponieważ nowy ASX jest właśnie efektem tych ustaleń sprzed dwóch lat.
Nie powinno być więc zaskoczeniem, że nowy ASX jest bliźniakiem modelu Renault. Zaskoczeniem jest jedynie fakt, że wybór padł na Captura, a tym samym japoński SUV nie jest już kompaktem, ale autem segmentu B. Na pocieszenie można jednak dodać, że mając 4228 mm długości jest krótszy od poprzednika tylko o niecałe 7 cm. Jest przy tym nieznacznie szerszy i ma o 3 cm krótszy rozstaw osi. Wielkościowo oba auta grają więc w jednej lidze.
Jeśli chodzi o stronę wizualną, to trudno ją jakoś komentować. Japończycy ograniczyli się do zmiany grilla oraz oczywiście znaczka. Z tyłu z kolei jedyną różnicą jest pozbycie się logo Renault, a zamiast napisu CAPTUR na środku klapy bagażnika umieszczono MITSUBISHI. W ten sposób powstał nietypowy element uboczny, jakim jest wystający plastikowy element pośrodku. To kamera cofania, która w Renault ukryta jest w znaczku. Ponieważ jednak znaczka się pozbyto i nie zastąpiono go trzema diamentami, musiano kamerę jakoś obudować.
Nabywcy Mitsubishi ASXa będą jednak mieli szansę bardziej odróżnić się od właścicieli Capturów. Japończycy znani są z oferowania szerokiej gamy akcesoriów do swoich modeli i nie inaczej będzie w przypadku drugiej generacji ASXa.
Wewnątrz z kolei nie znajdziemy żadnych zmian względem francuskiego brata. Co niekoniecznie musi być wadą, ponieważ deska rozdzielcza Captura nieszczególnie się zestarzała. Centralne miejsce zajmuje tu 7-calowy ekran multimediów, który w droższych wersjach zastępuje pionowy o przekątnej 9,3 cala. Sterujemy za jego pomocą większością funkcji, ale poniżej nie zabrakło kilku fizycznych przycisków funkcyjnych oraz, co najważniejsze, osobnego panelu klimatyzacji z gustownymi pokrętłami, w które wpisano wyświetlacze.
Z kolei przed kierowcą mogą znaleźć się analogowe zegary (dla kierowców wolących bardziej tradycyjne podejście do motoryzacji) lub cyfrowy zestaw wskaźników mający 7 lub 10,25 cala.
Jeśli chodzi o samo wnętrze, to wykonane jest z materiałów dobrej jak na ten segment jakości. Trudno też narzekać na ilość miejsca w środku. Za kierowcą mającym 180 cm bez trudu zmieści się równie rosły pasażer. Z kolei bagażnik ma 397 litrów, więc jest tylko symbolicznie mniejszy od tego w pierwszej generacji ASXa.
Jedną z zalet skorzystania z francuskiego modelu, jest całkiem szeroka gama jednostek napędowych, jakie znajdziemy w nowym Mitsubishi ASX. Dostępnych będzie w sumie pięć wersji:
- 1.0 Turbo 91 KM, 6MT
- 1.3 DIG 140 KM, 6 MT
- 1.3 DIG 158 KM, 7DCT
- 1.6 HEV 143 KM
- 1.6 PHEV 160 KM
Bazowa jednostka jako jedyna jest 3-cylindrowa i pozbawiona elektrycznego wspomagania. Obie wersje 1.3 to miękkie hybrydy, zaś wolnossący 1.6 to część układu hybrydowego lub hybrydowego plug-in. Mitsubishi nie podaje jeszcze danych technicznych tych odmian, ale łatwo domyślić się, że choćby osiągi, będą takie same jak w Capturze.
Oznacza to, że podstawowa wersja będzie przyspieszać do 100 km/h w 13,3 s, natomiast najszybsza (158-konna benzyna) w 8,5 s. Średnie spalanie wszystkich odmian powinno kształtować się poniżej 6 l/100 km, poza hybrydą plug-in z racji tego, że przejedzie ona (najpewniej) 45 km na samym prądzie.
Niewątpliwym wyróżnikiem ASXa na tle francuskiego brata, będzie konstrukcja jego oferty. Tak jak w innych wersjach Mitsubishi, otrzymamy do wyboru cztery wersje wyposażenia, bez możliwości indywidualnego doboru opcji (choć mają być dostępne pojedyncze pakiety dodatków). To typowe dla japońskich producentów, ułatwia proces produkcji, a także zamawiania auta. Jeszcze nie tak dawno sprawiało to, że interesujące nas auto mogło być po prostu na placu u dilera, a obecnie wpływa na skrócenie czasu oczekiwania.
Dużym wyróżnikiem jest także 5-letnia gwarancja (z limitem 100 tys. km), co bez wątpienia będzie mocnym argumentem, żeby wybrać właśnie ASXa, a nie jego francuskiego brata. Czy klientów to przekona? Dowiemy się tego, kiedy auto pojawi się w salonach w marcu 2023 roku.
Przy okazji przedpremierowego pokazu ASXa, mieliśmy także okazję porozmawiać z kierownictwem Mitsubishi Europe, na temat ich najbliższych planów. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, kolejną nowością w gamie, będzie Colt, który zadebiutuje jesienią 2023 roku.
Nie jest tajemnicą, że on z kolei będzie bliźniakiem Renault Clio i wiele wskazuje na to, że zmiany stylistyczne będą równie oszczędne co w przypadku ASXa. Dowiedzieliśmy się jednak, że w przypadku tego modelu, Japończycy wprowadzą więcej zmian, między innymi nowe nastawy układu jezdnego. Niewykluczone więc, że choć Mitsubishi korzystać będzie, zgodnie ze strategią aliansu, z modeli Renault, to będzie nadawać im trochę własnego charakteru.
***