Reklama

Można go traktować jako zwykłą ciekawostkę, szalony projekt, którego jedynym celem jest przyciągnięcie uwagi do obecnego na rynku już od kilku dobrych lat Huracana. To jednak podejście błędne. O Huracanie Sterrato rozmawiałem z Stephanem Winkelmannem, CEO Lamborghini. Moto Interia jako jedyna polska redakcja miała okazję brać udział w światowej premierze tego samochodu.

Lamborghini Huracan Sterrato - czwarty w rodzinie

W gamie Huracana znajdują się już bulwarowy EVO Spyder, Tecnica i w pełni wyczynowa wyścigówka STO. Sterrato uzupełnia ją o coś, o czym jeszcze kilka lat temu nikt (poza kilkoma osobami w Lamborghini) nawet nie myślał. Powstanie tego modelu było poprzedzone latami analiz, testów i dopracowywania projektu. To istny poligon doświadczalny dla Lamborghini. Również pod względem modelu sprzedaży. Droga od pomysłu do gotowego auta była bardzo długa.

Piotr Kozłowski, Moto Interia: Jak narodził się pomysł stworzenia auta na pozór zupełnie niemającego racji bytu, czyli podwyższonego supersportowego samochodu na terenowych oponach? Czy to jedynie próba zwrócenia uwagi klientów i mediów na model, który debiutował w 2014 r.?

Stephan Winkelmann, CEO Lamborghini: Nie. Od kilku lat chciałem, byśmy mieli w swojej gamie takie auto. Lamborghini to marka, której najważniejszym celem jest dostarczanie emocji. Sterrato dostarcza je w zupełnie inny sposób niż np. Huracan STO, ale ich dawka jest równie wysoka. Pytasz, skąd taki pomysł. Nie ukrywam swojej miłości do jednośladów. Są dla mnie wyrazem wolności. To romantyczne, ale możliwość panowania nad maszyną, jazdy w dowolnym kierunku po dowolnej nawierzchni daje mnóstwo satysfakcji. Huracan Sterrato to wyraz bezkompromisowego podejścia do wolności na czterech kołach.

610-konny Huracan z terenowymi oponami i zwiększonym o ponad 4 cm prześwitem faktycznie może dać poczucie wolności. Choć będą go mogli doświadczyć tylko nieliczni. Jakie jest zainteresowanie tym modelem?

Sprzedaż limitowana do 1499 egzemlparzy to wcale nie tak mało jak na markę pokroju Lamborghini. W ubiegłym roku sprzedaliśmy na świecie ponad 8,4 tys. samochodów, co było naszym historycznym rekordem.

Jakim zainteresowaniem cieszy się Huracan Sterrato? Dużym. Spora część puli, którą wyprodukujemy, jest już sprzedana. Co ciekawe, w przypadku tego auta notujemy relatywnie duże zainteresowanie ze strony kobiet. Zaskoczeni nie jesteśmy jednym - chęcią dostosowania każdego sprzedanego auta do konkretnych wymagań naszych klientów. Każdy chce posiadać jedyny i niepowtarzalny egzemplarz. Dla nas to żaden problem. Sterrato można polakierować na 350 sposobów, a wnętrze wykończyć na 60 - tyle mamy wzorów tapicerki. To jednak tylko liczby. Na specjalne życzenie klienta jesteśmy w stanie zrobić wszystko, np. stworzyć lakier, który trafi tylko na jedno konkretne auto.

Kwestia personalizacji od zawsze była dla nas niezwykle istotna - nasi klienci mogli i mogą liczyć na wręcz nieograniczony wybór w kwestii wykończenia. W ostatnich latach ta tendencja jeszcze się nasila. Klienci marek superpremium chcą się wyróżniać, chcą mieć możliwość dostosowania każdego detalu pod swoje silnie sprecyzowane gusta. Huracan Sterrato jest wytworem obecnych trendów - pozwala się wyróżnić, jest bezkompromisowy.

Skoro przy trendach jesteśmy, to porozmawiajmy o innym - elektryfikacji. Jak Lamborghini chce przekonać dotychczasowych i nowych klientów, że silnik elektryczny jest w stanie zapewnić taką samą dawkę emocji jak motory V10 czy V12?

W zeszłym roku zaprezentowaliśmy program Cor Tauri, który prowadzi nas na ścieżkę hybrydyzacji wszystkich naszych obecnych modeli. Cel? Zmniejszyć emisję o połowę do 2025 roku. Trzy lata później, w 2028 roku chcemy zaprezentować nasz pierwszy model elektryczny. 

Co do właściwości jezdnych, to emocje z prowadzenia auta można podzielić na przynajmniej dwa filary. Pierwszy to prowadzenie i prędkość. Drugi to kwestia bardziej subiektywna, związana m.in. z dźwiękiem. O pierwszy w ogóle się nie martwimy. Wiemy, że będziemy w stanie stworzyć szybkie, doskonale jeżdżące auto elektryczne, dające mnóstwo frajdy z jazdy. W drugiej kwestii też na pewno znajdziemy odpowiednie rozwiązanie. Drugi filar to zadanie trudniejsze niż pierwszy, ale na pewno nie niemożliwy do wykonania.

Wróćmy do tego, co jest tu i teraz. Co stoi w garażu szefa Lamborghini?

Często zmieniam samochody. Obecnie jeżdżę Urusem Performante. W miejscu, w którym mieszkam, mam teoretycznie dwa miejsca parkingowe, ale w praktyce jest to półtora miejsca. W sam raz na Urusa.

Pozwoli pan, że na koniec zapytam o głównego rywala: co CEO Lamborghini sądzi o Ferrari?

Nasza historia to historia rywalizacji. To na niej zbudowano markę Lamborghini. Rywalizacja towarzyszy nam po dziś dzień. Szanuję naszych konkurentów. Rynek jest bardzo różnorodny, a my oferujemy inne doświadczenia, inny produkt niż wspomniane przez pana Ferrari.

Gama modelowa Ferrari jest wyraźnie większa niż Lamborghini. Czy są plany, by to zmienić? Innymi słowy - czy w niedalekiej przyszłości do gamy Lamborghini dołączą kolejne modele?

To oczywiste, że zależy nam na jak najlepszej sprzedaży, ale jednocześnie niezwykle istotne jest dla nas zachowanie ekskluzywności marki. Już dziś popyt na nasze auta przerasta podaż. Dodatkowe modele tylko by tę różnicę zwiększyły. Oczywiście, że będziemy prezentować zupełnie nowe modele, ale ich liczba w gamie nie jest dla nas najważniejsza. Na pewno będziemy wsłuchiwać się w potrzeby naszych klientów - to ich opinie i potrzeby są dla nas najważniejsze. Wyrazem tego podejścia jest chociażby Huracan Sterrato - auto, którego nasi klienci chcieli, które wpisuje się w obecne trendy w świecie marek superpremium.

Stephan Winkelmann - od Fiata po Lamborghini

Stephan Winkelmann to w branży motoryzacyjnej postać-legenda. Karierę w automotive zaczynał u jednego z monachijskich dealerów Mercedesa w 1993 roku. Był sprzedawcą. W latach 1994-2004 jego kariera nabrała tempa. Pracował dla Fiata i Alfy Romeo m.in. na stanowisku szefa marketingu. W 2004 awansował na CEO Fiat Automobili AG.

Długo nim nie był - w styczniu 2005 r. dołączył do grupy Volkswagena jako CEO Lamborghini. Pozostał nim aż do roku 2016, kiedy to stanął na czele oddziału quattro GmbH w Audi (dziś Audi Sport GmbH). Ze stanowiskiem pożegnał się po niespełna dwóch latach - w 2018 roku Winkelmann stanął na czele Bugatti. Pod koniec 2020 roku powrócił na stanowisko CEO Lamborghini, jednocześnie do 2022 pozostając szefem Bugatti.