Aston Martin DB12. Na prąd przyjdzie jeszcze czas

Gdy maluczcy szykują się do przymusowej przesiadki do aut elektrycznych, a producenci zwykłych samochodów dwoją się i troją, by redukować emisję CO2, Aston Martin prezentuje DB12. Z najlepszym, na co pozwala spalinowa motoryzacja. A może... najgorszym?

Gdy zobaczyliśmy pierwsze zdjęcia tego samochodu, w redakcji rozgorzał spór. Rozgorzała dyskusja o tym, czy oglądamy najwspanialszy samochód tego roku, czy raczej dowód na to, że producenci dóbr luksusowych zupełnie nie nadążają za zmieniającym się światem. Przed Państwem Aston Martin DB12:

Aston Martin DB12. To nie auto klasy GT. To samochód klasy ST

Takie auta dotąd nazywało się Grand Tourerami. Pojazdami stworzonymi do szybkiego pokonywania długich dystansów, koniecznie w luksusowych warunkach. Aston Martin uznał jednak, że to nie jest określenie godne DB12. Dlatego swój nowy model przedstawia jako Super Tourera. Najbardziej kompletny model w historii rodziny DB. Mocniejszy, szybszy, bardziej luksusowy i komfortowy od propozycji konkurencji. Czym tak bryluje?

Reklama

Aston Martin DB12 - osiągi

Daruję sobie opowiadanie o tym, jak ten samochód wygląda. Nie widziałem go na żywo, a ocenić zdjęcia i materiał wideo każdy może sam. Od razu widać, że to Aston Martin. Da mnie najciekawszym detalem nadwozia są niemal bezramkowe lusterka zewnętrzne.

Jeszcze ciekawsze jest jednak to, czego nie widać. Mowa o czterolitrowym V8, które ma 680 KM mocy i 800 Nm momentu obrotowego. Wszystkie te konie i niutonometry trafiają wyłącznie na koła tylnej osi, za pośrednictwem ośmiobiegowej przekładni automatycznej. Efekt? Sprint do setki załatwiany w 3,6 s i przyspieszanie aż do osiągnięcia prędkości 325 km/h. Faktycznie, brzmi raczej jak osiągi supersamochodu, nie wozu klasy GT. Albo elektrycznego, siedmiomiejscowego liftbacka z USA, niekoniecznie w wersji Plaid. 

Nie rzucajmy jednak pereł między świnie, nie ma co porównywać efektów pracy 110-letniej marki z Gaydon z bateryjnym potworkiem dla elektromobilistów. Zapomnijmy o osiągach, ważne, że żadna Tesla nie będzie nigdy brzmiała jak V8 Twin-Turbo i nie będzie połykać zakrętów jak zmechanizowane, tylnonapędowe coupé... z elektrycznie sterowanym adaptacyjnym zawieszeniem, superprecyzyjnym, elektrycznym wspomaganiem kierownicy i elektronicznym tylnym mechanizmem różnicowym, który w ciągu milisekund otwiera się i zamyka pozwalając kierowcy na precyzyjne prowadzenie auta podczas sportowej jazdy.

Aston Martin DB12 - wyposażenie

Driver centricity - takimi słowami Aston Martin opisuje filozofię, według której zaprojektowano miejsce pracy kierowcy. Ma być czysto, luksusowo i ponadczasowo. Poza dźwiękiem V8 do uszu kierowcy dobiega muzyka z zestawu Bowers & Wilkins. Trzymając w dłoniach skórzaną kierownicę może zerkać na spory ekran zastępujący zegary, albo smyrać drugi, odpowiedzialny za obsługę multimediów. Analogowe zegary już nie wrócą. Kierowcę i pasażera rozpieszczają superwygodne fotele obszyte ręcznie skórą z wyselekcjonowanych krów ze szkockiego Bridge of Weir, którą szykuje się z myślą o jak najniższej emisji CO2 - zaledwie 8 kg na metr kwadratowy produktu.

I to pierwsze wspomnienie o emisji CO2, na jakie pozwalam sobie w tym tekście, zupełnie niezwiązane z informacją prasową, a wyczytane na stronie producenta skóry. Aston Martin ani słowem nie wspomina o zużyciu paliwa, czy emisji dwutlenku węgla. Nie pisze o zrównoważonym rozwoju, neutralności węglowej, dążeniu do zeroemisyjnosci. Carbon pojawia się tylko jako materiał wykorzystywany do produkcji dachu, dodatkach we wnętrzu i hamulcach. Na prąd przyjdzie jeszcze czas.

Aston Martin DB12 - najlepsze, czy najgorsze co mamy dziś w motoryzacji?

O to właśnie prawie pobiliśmy się na redakcyjnym Teamsie. Czy mamy bardziej do czynienia z autem czerpiącym z tego co najlepsze u schyłku spalinowej motoryzacji, czy może z dowodem na to, że zmiany, które zachodzą na świecie, nie muszą interesować tych, którzy mają pieniądze? Gdy producenci samochodów dla zwykłych ludzi podnoszą ceny, bo muszą finansować nowe rozwiązania technologiczne pozwalające na obniżenie emisji CO2, gdy Unia zapowiada rychłe przejście na elektromobilność (czy to nam się podoba czy nie), Aston Martin wprowadza do sprzedaży kolejne wielkie coupé z V8 pod maską, nawet nie udając, że próbuje ograniczać emisję CO2 stosowaniem jakiegoś rozwiązania hybrydowego. A kogo, jeśli nie Astona Martina i jego klientów stać na to, żeby dać przykład jak powinna zmieniać się motoryzacja, jako jeden z wielu aspektów naszego życia, które musi przejść transformację w związku ze zmianami klimatu, do których sami doprowadziliśmy? 

Aston Martin DB12 - zwiastun nowej ery

Ten model według producenta to zapowiedź całej nowej generacji samochodów sportowych. Zastanawiam się tylko tak filozoficznie: w czym one będą lepsze od sportowych aut elektrycznych? Ze swoim elektrycznym wspomaganiem kierownicy, elektrycznym mechanizmem różnicowym, elektrycznie regulowanym zawieszeniem, manetkami i dźwignią łączącymi się ze skrzynią za pomocą impulsów elektrycznych? Spalinowy jest tylko silnik pod maską, z którym kierowcę łączy pedał przyspieszenia, z elektronicznym sterowaniem przepustnicą. Poza tym i w spalinowych autach od dawna rządzi prąd. A może gadam głupoty, zamiast cieszyć się, że niektórzy dostaną szansę przejechać się pierwszym, a być może i ostatnim Super Turismo?


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Aston Martin
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy