Porsche Taycan - pierwsze elektryczne Porsche

Reklamowany jaki pierwszy prawdziwy sportowy samochód elektryczny, Taycan oferuje niesamowite osiągi i możliwość błyskawicznego ładowania baterii.

Taycan zadebiutuje na rynku w dwóch topowych wersjach - Turbo oraz Turbo S. Obie napędzane są dwoma silnikami elektrycznymi (przy przedniej i tylnej osi), a ich łączna moc wynosi w przypadku pierwszej odmiany 680 KM, a dla drugiej jest to 761 KM. Przekłada się to na prawdziwie elektryzujące osiągi - sprint do 100 km/h trwa 3,2 s oraz 2,8 s. Prędkość maksymalna została co prawda ograniczona do 260 km/h, ale to i tak dużo jak na elektryczny samochód.

Taycan jest więc niesamowicie szybki, ale przecież to samo potrafi Tesla. W czym więc model Porsche jest lepszy od aut amerykańskiego producenta? Niemcy podkreślają, że zależało im nie tylko na świetnych osiągach, ale także na możliwości korzystania z nich. Kilka startów Modelem S w trybie Ludicrous i musimy liczyć się ze spadkiem mocy mającym zapobiec przegrzaniu układu napędowego.

Reklama

Taycanowi tego typu problemy mają być obce i pełnia możliwości ma być dostępna przez długi czas nawet bardzo ostrej jazdy. Auto wyposażone jest też w dwustopniową przekładnię przy tylnej osi. To zupełne novum w świecie aut elektrycznych, które zawsze korzystają ze stałego przełożenia. Porsche zastosowało takie rozwiązanie, aby móc pogodzić jak najlepsze przyspieszenie z możliwością uzyskania wysokiej prędkości maksymalnej.

Wyznacznikiem "sportowości" Taycana ma być również jego układ jezdny. Znajdziemy tu wszystkie elementy znane z innych modeli Porsche, takiej jak trójkomorowe zawieszenie pneumatyczne, system wektorowania momentu obrotowego przy tylnej osi, skrętna tylna oś oraz elektromechaniczny układ stabilizujący przechyły nadwozia. Dostępne są także ceramiczne tarcze hamulcowe.

Z drugiej strony Taycan to samochód elektryczny, a więc ekologiczny. Dlatego też oprócz stosowanych w innych modelach trybów jazdy (Normal, Sport, Sport Plus oraz Individual), pojawił się dodatkowy - Range, zapewniający największy możliwy zasięg. Obie wersja korzystają z tej samej baterii o pojemności 93,4 kWh. Odmianie Turbo wystarczy to na przejechanie do 450 km na jednym ładowaniu, a Turbo S pokona do 412 km. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami napięcie systemowe wynosi tu 800 V (dwa razy więcej niż w innych autach elektrycznych), a baterię można ładować prądem o mocy nawet 270 kW.

Dzięki temu zaledwie pięć minut ładowania ma pozwolić na przejechanie kolejnych 100 km, natomiast uzupełnienie energii od 5 do 80 procent zajmuje jedynie 22,5 minuty. Innymi słowy Taycan jest pierwszym samochodem elektrycznym, w którym naprawdę postój na kawę wystarcza, abyśmy mogli pokonać kolejne kilkaset kilometrów.

Producent podkreśla też jak dużą rolę w przypadku tego modelu odgrywa rekuperacja. Jej moc to aż 265 kW, co jest wartością o wiele większą, niż w przypadku innych "elektryków" obecnych na rynku. Co to oznacza w praktyce? Eksperci Porsche zapewniają, że podczas testów drogowych około 90% hamowania mogło być wykonywane używając wyłącznie rekuperacji. Przekłada się to nie tylko na wydłużenie zasięgu na jednym ładowaniu, ale także na mniejsze zużycie klocków hamulcowych, z których pył jest jedną ze składowych zanieczyszczenia powietrza tworzonego przez samochody.

Pod względem stylistyki Taycan to typowe Porsche, co widać w linii nadwozia, czy tylnej blendzie, w której znajdziemy LEDowe oświetlenie oraz duży napis PORSCHE. Jedynie przednie reflektory, niemal identyczne z tymi, jakie pokazano w koncepcyjnym Mission E cztery lata temu, są nową koncepcją.

Prawdziwą rewolucją jest natomiast projekt wnętrza, zdominowanego przez ekrany dotykowe i właściwie pozbawiony fizycznych przycisków i pokręteł. Kierowca ma przed sobą panoramiczny, zakrzywiony ekran o przekątnej aż 16,8 cala. Podzielono go na pięć obszarów, podobnych do tych, które znamy z Panamery, Cayenne i 911 (tam jednak centralne miejsce zajmuje analogowy obrotomierz).

W przeciwieństwie do pozostałych modeli Porsche, tutaj wykorzystano potencjał ekrany naprawdę dobrze, dając kierowcy wiele możliwości konfigurowania  tego, co chce widzieć. Możemy zmieniać informacje widoczne w trzech obszarach, albo zrezygnować z tego podziału i mieć przed sobą pełnoekranową mapę.

Drugi ekran (10,9 cala) umieszczony centralnie, obsługuje nawigację, multimedia, ustawienia samochodu i tak dalej. Poniżej umieszczono kolejny wyświetlacz (8,4 cala), służący głównie do zmiany ustawień klimatyzacji, ale może pokazywać również na przykład informacje na temat naładowania baterii. Duża część jego obszaru może działać też jako touchpad, którym obsługujemy górny ekran i wpisujemy odręcznie adres w nawigacji. Rozpoznaje on także proste gesty (możemy w ten sposób na przykład regulować głośność). Ciekawostką jest obsługa głosowa, aktywowana przyciskiem lub na hasło "Hej, Porsche", którą możemy połączyć z dotykową. Jak to działa? Możemy na przykład wskazać palcem miejsce na mapie, mówiąc jednocześnie "Znajdź restaurację w tej okolicy", albo "Nawiguj mnie tutaj".

Za dopłatą dostępny będzie jeszcze jeden 10,9-calowy ekran, umieszczony przed pasażerem z przodu. Oferuje on większość funkcji centralnego wyświetlacza i w założeniu ma zakończyć odwieczny konflikt między kierowcą, który chce mieć podgląd na nawigację lub ustawienia auta, a pasażerem bawiącym się w DJ-a, albo szukającego czegoś na mapie. Ostatni wyświetlacz dotykowy umieszczono z tyłu i służy on do obsługi opcjonalnej, czterostrefowej klimatyzacji.

Tak jak wiele samochodów elektrycznych, Taycan ma dwa bagażniki. Przedni oferuje 81 l (ale jest foremny i zmieści się w nim nie tylko mała "kabinówka"), natomiast tylny ma 366 l. Warto w tym momencie zaznaczyć, że Taycan nie jest liftbackiem, jak Panamera, ale czterodrzwiowym sedanem. Dostęp do tylnego kufra jest przez to o wiele mniej wygodny.

Za Taycana Turbo trzeba będzie zapłacić 650 tys. zł, a Turbo S wyceniono na 790 tys. zł.

magazynauto.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy