Lexus LFA nadal się sprzedaje, choć produkcja zakończyła się 8 lat temu!

W 2019 roku amerykański oddział Lexusa zanotował 50-procentowy wzrost sprzedaży nieprodukowanego już, egzotycznego supersamochodu LFA. Marka sprzedała dokładnie trzy sztuki modelu.

W 2017 roku amerykański oddział Lexusa informował, że w salonach na terenie kraju dostępnych jest jeszcze 12 egzemplarzy modelu LFA. W tym samym roku marka sprzedała trzy sztuki tego supersamochodu, rok później dilerzy wydali dwa egzemplarze, a w 2019 roku z salonów znowu wyjechały trzy sztuki. To oznacza, że w punktach dilerskich Lexusa w Stanach Zjednoczonych powinny znajdować się jeszcze cztery nowe egzemplarze.

Ta wiadomość jest zaskakująca i to z kilku powodów. Po pierwsze produkcja Lexusa LFA zakończyła się w grudniu 2012 roku. Mamy więc do czynienia z około ośmioletnimi samochodami! Samochodami, które przez osiem lat stoją u dilerów! Pod drugie mówimy tu o egzotycznym supersamochodzie, pierwszym i jedynym takim modelu w historii marki, którego produkcja była limitowana do 500 sztuk. Takie auta prosto po wyjechaniu z fabryki zyskują status kolekcjonerski. Kiedy Ferrari lub Lamborghini wypuszczają takie modele, natychmiast zyskują one na wartości, głównie dlatego, że popyt znacznie przekracza podaż. Kiedy Ford rozpoczął sprzedaż nowej generacji modelu GT, przeprowadził swego rodzaju plebiscyt, w którym potencjalni kupujący musieli udowodnić, że są fanami marki oraz modelu, a także zobowiązać się do korzystania z niego, a nie chomikowania w garażu. Wymagane było także podpisanie zobowiązania, że nie sprzeda się auta przynajmniej przez dwa lata, co miało odstraszyć spekulantów.

Reklama

Patrząc pod tym kątem, fakt że przez osiem lat nie znaleźli się chętni na zakup limitowanego i bardzo niezwykłego modelu, jest dość zastanawiający. Podobnie jak to, że takie auta stoją u dilerów. Lexusa LFA raczej nie zamawiały salony, żeby podnosił ich prestiż. Samochody powstawały na zamówienie i zgodnie ze specyfikacją wybraną przez klientów. Przedstawiciele dilerów byli nawet wysyłani do fabryki w Japonii, aby nadzorować proces produkcji i jego zgodność z zamówieniem. Skąd więc wzięły się te egzemplarze stojące u przedstawicieli marki? Faktycznie niektórzy sami kupowali te auta (kosztujące około 2 mln zł - za tyle został kupiony LFA w Krakowie), żeby uświetniały ich salony? Czy może to auta zamówione przez klientów, którzy ostatecznie zrezygnowali z zakupu?

Pojawia się też pytanie, w jakim stanie są te samochody. Domyślamy się, że są one niezarejestrowane i nikt nie urządzał sobie nimi przejażdżek. Najpewniej też stoją jako ozdoba salonu, a nie pod chmurką. Mimo to w ośmioletnim aucie wymiany mogą wymagać elementy gumowe, jak opony, wycieraczki, elementy zawieszenia. Z pewnością trzeba też zmienić płyn chłodniczy i wyczyścić cały układ. Powinno się też skontrolować inne płyny, akumulator, rozrząd... Słowem, takim autem nie można będzie wyjechać z salonu bez szczegółowego przeglądu.

Prace nad Lexusem LFA rozpoczęły się w 2000 roku, a produkcja ruszyła dopiero w grudniu 2010 roku. Przez ten czas zmieniło się wiele założeń dotyczących tego modelu, między innymi zrezygnowano z aluminiowego nadwozia na rzecz takiego, wykorzystującego głównie włókno węglowe. Jednym z najbardziej niezwykłych komponentów, jeśli nie najbardziej niezwykłym, jest jednak silnik. Jednostka V10 o pojemności 4,8 l i mocy 560 KM kręci się aż do 9500 obr./min! Potrafi też niezwykle szybko wchodzić na obroty - od wolnych do osiągnięcia maksymalnych potrzebuje jedynie 0,6 s. Nic dziwnego, że LFA brzmi jak żaden inny supersamochód i przywodzi na myśl bolidy Formuły 1. Z tego też powodu Lexus zastosował ekran zamiast klasycznych wskaźników - analogowy obrotomierz nie był w stanie nadążyć za silnikiem. Przyspieszenie do 100 km/h trwa 3,7 s, a prędkość maksymalna wynosi 325 km/h.

Lexus miał też plany na stworzenie wersji roadster, ale skończyło się na prototypie. Od pewnego czasu mówi się też o powstaniu następcy, ale chodzi tu bardziej o następcę "duchowego". Ma nim być model LC F, czyli najmocniejsza wersja flagowego coupe marki. Ma ono być napędzane podwójnie doładowanym silnikiem V8 o mocy ponad 600 KM. Swego rodzaju dziedzictwo modelu LFA widać jednak w innych samochodach Lexusa. Charakterystyczny daszek z dwoma "rogami" nad zestawem wskaźników (do zmiany trybu jazdy oraz dezaktywacji kontroli trakcji) debiutowały właśnie w LFA, a jego charakterystyczne cyfrowe wskaźniki z ruchomym fizycznym pierścieniem, otaczającym obrotomierz, spotkamy w wizualnie usportowionych odmianach F Sport.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy