Samochody elektryczne

Voltswagen zamiast Volkswagena? Marketingowy chwyt Amerykanów

Wielkimi krokami zbliża się 1 kwietnia, a to oznacza, że fani sensacji muszą mieć się na baczności. Problem w tym, że w dobie światowej recesji, gdy wszystko zdaje się stawać na głowie, coraz trudno odróżnić prawdziwą informację od "fake-newsa" lub akcji marketingowej.

30 kwietnia w motoryzacyjnych serwisach informacyjnych detonowała  "petarda". Wg amerykańskich mediów, w dobie elektrycznej transformacji jeden z głównych graczy motoryzacyjnego rynku przymierza się właśnie do zmiany nazwy. Zdaniem autorów kilku zagranicznych publikacji Volkswagen miałby stać się wkrótce... Voltswagenem!  Autorzy publikacji bazowali  na krótkiej notce, jaka - przez chwilę - dostępna była na amerykańskiej stronie prasowej Volkswagena. A ta po kilku godzinach okazała się po prostu przemyślaną akcją marketingową.   

Reklama

Nim jednak zorientowano się, że to swoistego rodzaju żart, sensacyjną informację  podjęły media, w tym CNBS czy cenione za poziom rzetelności dziennikarskiej serwisy branżowe. Tyle tylko, że w publikacjach tych nie uwzględniono, że zmiana nazwy w stosunku do takiego giganta jak Volkswagen wiązałaby się nie tylko z - liczonymi w milionach - wydatkami, ale też szeregiem formalności, których dopilnowanie wymagałoby wielu miesięcy. Amerykańscy dziennikarze nie wzięli również pod uwagę, że rozsądni Niemcy nie zdecydowaliby się na taki krok w dobie pandemii koronawirusa, ogromnych wydatków związanych z elektryfikacją gamy modelowej i finansowych następstw afery diesel-gate.

Ciekawą taką teorię wysnuły telewizja CNBS oraz branżowy autonews.com, zdaniem których poniedziałkowa publikacja komunikatu wcale nie była żartem lecz wynikiem "falstartu" czyli niezamierzonej pomyłki. Powołując się na swoje kontakty w amerykańskim oddziale VW dziennikarze twierdzili, że firma rzeczywiście zabrała się za rejestrowanie na terenie USA nowej marki, pod którą mają być oferowane wyłącznie samochody z napędem elektrycznym. Mówiąc wprost - z formalnego punktu widzenia - Volkswagen pozostałby Volkswagenem, podobnie zresztą, jak jego "operacyjny" oddział - Volkswagen America. Plakietki z nazwą Voltswagen mogłyby jednak trafiać na - oferowane za oceanem - modele niemieckich elektryków. 

Taka perspektywa wydaje się zaskakująco realna i... rozsądna. Trzeba bowiem pamiętać, że za sprawą afery diesel-gate Volkswagen mierzyć się musi w USA z potężnym kryzysem wizerunkowym. Ambitne plany dotyczące elektromobliności nie pozostawiają złudzeń, że sprzedaż klasycznych aut z silnikami spalinowymi kurczyć się będzie z każdym kolejnym rokiem.

Patrząc pod takim kątem ewentualne wprowadzenie na rynek nowej "marki" byłoby  dla nabywców wyraźnym sygnałem. Dzięki temu firma z Wolfsburga tzw. "grubą kreską" mogłaby odciąć się od spalinowej przeszłości ze wszelkimi jej przywarami...

Warto dodać, że do amerykańskich dealerów trafiają właśnie pierwsze egzemplarze modelu ID.4, a oficjalny sprzedażowy debiut poprzedza w USA duża kampania reklamowa.  Komunikat o Voltswagenie był zatem tylko  elementem tejże kampanii. 

Paweł Rygas

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy