Polska będzie motoryzacyjną potęgą? Takiej szansy nikt się nie spodziewał!

Nagłe przestawienie europejskiej motoryzacji na napęd elektryczny to ogromna szansa dla Polski. Rozwój elektromobilności jest bowiem w dużej mierze uzależniony od... miedzi.

Metal ten jest powszechnie używany do budowy silników elektrycznych, które trafiają również do samochodów hybrydowych. Do produkcji aut na prąd używa się od dwóch do czterech razy więcej miedzi niż w pojazdach tradycyjnych.

Eksperci Europejskiego Instytutu Miedzi zwracają uwagę, że elektrorewolucja to złożony proces, który wymaga głębokich zmian zarówno w sektorze motoryzacyjnym, jak i energetycznym. Warunkiem ich powodzenia będzie właśnie dostępność surowców.

Miedź jest trwałym i bardzo wydajnym przewodnikiem prądu. Bez miedzianych podzespołów nie byłoby możliwe również inteligentne zarządzanie silnikiem i przeniesieniem napędu. Dlatego do produkcji auta elektrycznego potrzeba średnio 60 kg miedzi. Połowa z tego użyta jest w układzie akumulatorowym. Należy pamiętać, że na czerwonym metalu oparta jest również nowoczesna infrastruktura zasilania - ładowarki, kable i przyłącza, które umożliwiają szybkie i efektywne ładowanie aut elektrycznych.

Reklama

- Niezależnie od technologii, około 10 proc. masy baterii wykonane jest z miedzi, co przekłada się na zapotrzebowanie na 500 ton tego metalu na 1 GWh pojemności akumulatorów. Według naszych ekspertyz, na produkcję aut elektrycznych do 2050 roku, roczne światowe zapotrzebowanie wzrośnie do 5,4 mln ton miedzi. Do tego dochodzi cała zewnętrzna infrastruktura ładowania. Sama ładowarka do użytku domowego potrzebuje od 2 do 5,4 kg miedzi. Dlatego myśląc o powodzeniu elektrorewolucji, musimy zapewnić motoryzacji dostęp do odpowiedniej ilości tego surowca. Polska, jako jeden ze światowych liderów w zakresie produkcji miedzi może odegrać szczególną rolę w rozwoju światowego rynku elektromobilności - komentuje Michał Ramczykowski, prezes Europejskiego Instytutu Miedzi.

W tym miejscu warto dodać, że polski KGHM od lat plasuje się w pierwszej dziesiątce największych producentów miedzi na świecie, a polskie złoża uchodzą za największe w Europie (9. miejsce w skali globu).

- Samochody elektryczne stanowią w tej chwili zaledwie 4 promile (0,4 proc.) wszystkich rejestracji nowych aut nad Wisłą. Upowszechnienie elektromobilności hamuje wysoki koszt baterii oraz obawa kierowców przed zbyt krótkim zasięgiem i wyładowaniem się jej w połowie drogi. Dopiero gdy te dwie bariery znikną, będziemy świadkami elektrorewolucji na polskich szosach. W lipcu w całym kraju mieliśmy zaledwie 785 ogólnodostępnych stacji ładowania. Zgodnie z unijną dyrektywą, w najbliższych latach ta liczba ma kilkukrotnie wzrosnąć - czeka nas boom zarówno na publiczne, jak i prywatne punkty ładowania. Kluczową rolę odegra tutaj dostępność surowców, takich jak: lit, kobalt i właśnie miedź, od której zależeć będzie końcowa cena baterii, ładowarek i kabli czyli znaczna część kosztu pojazdu i infrastruktury - podsumowuje Michał Ramczykowski.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama