Zrobili na ulicy "strefę relaksu". Policja nakazała rozbiórkę!
Policja nakazała rozbiórkę strefy relaksu Grow Green w centrum miasta. Zajmująca jeden pas jezdni drewniana zabudowa zdaniem policji stwarza niebezpieczeństwo w ruchu drogowym. Jej powstanie nie było konsultowane z policją - podała policja.
W ramach projektu Grow Green na skrzyżowaniu ul. Daszyńskiego z ul. Żeromskiego we Wrocławiu bezpośrednio na jezdni w pasie drogi i na chodniku powstała drewniana strefa relaksu. Tworzą ją platformy z roślinami i miejscami do siedzenia. W donicach rosną tam m.in. drzewka i krzewy. Platformy o wysokości ponad jednego metra zajmują jeden pas jezdni i większość chodnika. Ogranicza to widoczność pojazdów nadjeżdżających z boku i powoduje, że ruch musi się odbywać naprzemiennie jednym pasem.
Takie rozwiązanie skrytykowali na początku stycznia 2020 roku wrocławscy radni z klubu Prawa i Sprawiedliwości. Zwrócili się też z pismem do komendanta miejskiego policji we Wrocławiu o opinię, czy takie rozwiązanie nie zagraża bezpieczeństwu w ruchu drogowym.
"W naszej ocenie zamontowane w ten sposób instalacje drewniane zarażają bezpieczeństwu uczestników ruchu drogowego, a w szczególności pieszych wchodzących na jezdnię bezpośrednio zza przeszkody ograniczającej widoczność" - napisał w odpowiedzi mł. insp. Przemysław Kozioł, zastępca komendanta miejskiego policji we Wrocławiu.
Jak podano, policjanci stwierdzili nieprawidłowości oznakowania oraz umiejscowienia elementów drewnianych zamontowanych na skrzyżowaniu ulic Żeromskiego i Daszyńskiego, dlatego 6 lutego 2020 roku do urzędu miejskiego trafił oficjalny wniosek policji dotyczący likwidacji "zieleńców", przywrócenia przejść dla pieszych na całej długości oraz odnowienie oznakowania poziomego na tym skrzyżowaniu.
Policja poinformowała, że władze miasta w ogóle nie konsultowały tych zmian oraz nie prosiły o opinię, czy takie nowe rozwiązanie jest zgodne z przepisami ruchu drogowego.
Autorem wniosku do policji był m.in. radny Janusz Chudzik. Już na początku stycznia mówił o wątpliwościach, które budzi argument, że drewniane platformy wchodzące w pas jezdni są sposobem na spowolnienie ruchu i poprawę bezpieczeństwa.
"Jeżeli nie będą wyraźnie oznaczone, mogą być źródłem kolizji, szczególnie w nocy. Jeżeli faktycznie występuje tu problem jeżdżących z nadmierną prędkością aut, zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłoby zastosowanie progów zwalniających w okolicy. Zamiast umieszczać drzewa w donicach, można je po prostu posadzić na klepiskach istniejących w okolicznych podwórzach" - powiedział wówczas Chudzik.
Radni poinformowali, że cały projekt, na który składają się drewniane instalacje wzdłuż ulicy Daszyńskiego oraz nasadzenia, kosztował ponad 1,8 mln zł.
Wrocław nie jest jedynym miastem, w którym powstają tego typu dziwne konstrukcje. W Warszawie na parkingu na placu Bankowym za niemal 1 mln zł poukładano palety, które również miały być strefą relaksu. Natomiast na ulicach krakowskiego Kazimierza poustawiano drewniane donice. Wywołało to sprzeciw konserwatora zabytków. Zanim spór został rozstrzygnięty, wszystkie drzewa... pousychały.