Na czerwonym spędzamy nawet 6 miesięcy życia. Jak wykorzystać zieloną falę?

Zielona fala to bardzo pożądane zjawisko, które pozwala płynnie, bez zatrzymywania się na czerwonym świetle, pokonywać kolejne skrzyżowania z sygnalizacją świetlną. Nie występuje ono zawsze, bo zależy od wielu dodatkowych czynników, ale w pewnych sytuacjach można jechać tak, by załapać się na zieloną falę oszczędzając czas i pieniądze.

Zielona fala to bardzo pożądane przez kierowców zjawisko.
Zielona fala to bardzo pożądane przez kierowców zjawisko.Adam Burakowski/REPORTEREast News

Różne badania wskazują, że przeciętny kierowca w trakcie całego swojego życia spędza w oczekiwaniu na zielone światło od miesiąca do nawet pół roku. Nic dziwnego, że zielona fala, która pozwala przejeżdżać przez skrzyżowania bez zatrzymania, to coś, co wszyscy doceniają. W coraz bardziej zatłoczonych miastach przejazd zajmuje z roku na rok więcej czasu. Prowadzi to do frustracji i zdenerwowania, zwiększa też rachunki za paliwo, bo właśnie w trakcie ruszania i rozpędzania samochody potrzebują go najwięcej. Jadąc płynnie, bez zatrzymania na światłach, różnica w zużyciu będzie widoczna.

Zielona fala sygnalizacji - co to jest i jak działa?

W największym skrócie chodzi o to, by jadąc główną ulicą i pokonując kolejne skrzyżowania z sygnalizacją w każdym przypadku trafiać na zielone światło - w ten sposób ruch “przesuwa się” płynnie, samochody generują mniejszy hałas i mniej szkodliwych substancji (także w trakcie hamowania).

Przez lata urzędnicy wielu polskich miast faktycznie starali się na części głównych ulic promować zieloną falę, szczególnie dla pojazdów komunikacji miejskiej - w wielu miejscach sygnalizacja świetlna jest ustawiona na przykład tak, że gdy dojeżdża do niej tramwaj, niemal od razu ma zielone światło. W większości przypadków zjawisko zielonej fali dla samochodów występuje jednak rzadko albo tylko przez 2-3 skrzyżowania.

Wielu kierowców zadaje sobie pytanie, jak powinno się jechać, by zwiększyć swoje szanse na to, by kolejne skrzyżowania przejeżdżać bez zatrzymania. Zwykle chodzi o utrzymanie stałej prędkości, zawsze takiej, która mieści się w obowiązującym ograniczeniu. Na przykład na drodze, gdzie można jechać 70 km/h, większa szansa na to, że na kolejnych światłach będzie paliło się zielone jest wtedy, gdy będziemy jechać 65 km/h, a nie 80 km/h.

Działanie sygnalizacji świetlnej, na przykład długość palenia się zielonego światła, zależy często od kilku czynników - pory dnia, natężenia ruchu, tego, czy przez dane skrzyżowania przejeżdżają tramwaje. Zmiennych jest tyle, że złapanie zielonej fali, nawet jadąc zgodnie z ograniczeniem, nie zawsze jest możliwe i wykonalne.

Znak z zieloną falą w kółku

Na niemieckich drogach stosunkowo nowym znakiem jest ten, który przedstawia zieloną falą i prędkość, z jaką należy się poruszać, by przejeżdżać przez kolejne skrzyżowania bez zatrzymania. Wcześniej znaki były tradycyjne, obecnie coraz częściej mają formę elektroniczną, dzięki czemu podaną wartość można dostosowywać do sytuacji na drodze. Najczęściej kierowcy powinni jechać z prędkością o około 5-10 km/h niższą od obowiązującego ograniczenia.

Z reguły zielona fala to zjawisko, o które łatwiej poza godzinami szczytu. Co ciekawe, może ono występować także na ścieżkach rowerowych - w kilku europejskich miastach, znanych ze świetnej rozwiniętej infrastruktury (Kopenhaga, Amsterdam, Wiedeń), takie rozwiązanie już działa pozwalając rowerzystom przejeżdżać przez skrzyżowania na zielonym. O tym, z jaką prędkością się poruszać często informują odpowiednie znaki.

Zielona fala, ale dla pojazdów uprzywilejowanych

Już w 2020 roku priorytet dla pojazdów uprzywilejowanych wprowadzono na skrzyżowaniach z sygnalizacją świetlną w Rzeszowie. System wykorzystuje jednostki GPS zamontowane w pojazdach służb ratowniczych do przekazywania ich pozycji do centrum sterowania ruchem, co umożliwia natychmiastowe dostosowanie sygnalizacji.

Rozwiązanie nie wymaga instalacji dodatkowej infrastruktury przydrożnej, a po przejeździe pojazdu uprzywilejowanego sygnalizacja sprawnie wraca do standardowego trybu pracy. Cały proces przebiega automatycznie.

W Polsce jest tylko kilkaset takich aut. Oglądamy największą kolekcję BMW AlpinaSzczepan MroczekINTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas