Yamaha NMAX – kompromis idealny?
Większość skuterów z silnikami 125 ccm wyróżnia się przeciętną dynamiką i niezbyt wysokim komfortem jazdy, albo… odstraszającą ceną. Nowy model Yamahy jest próbą znalezienia atrakcyjnego kompromisu.
Czytając o NMAXie natrafimy na zapewnienia o jego niezwykłej przydatności na co dzień, a także o sportowym charakterze. Ile w nich jest prawdy? Z pewnością model Yamahy może budzić sportowe skojarzenia swoim wyglądem. Nie chodzi tu jedynie o charakterystyczną dla marki, wyrazistą stylistykę, ale również brak przekroku - nogi trzymamy więc po bokach skutera, jak w "dorosłym" motorze.
"Sportowy" duch NMAXa ujawnia się również po ruszeniu - w porównaniu do testowanego przez nas wcześniej modelu Majesty S, nowy skuter jest zauważalnie bardziej dynamiczny. Obydwa mają co prawda silniki o niemal identycznej mocy, oscylującej w okolicach 12 KM (8,8 kW Majesty S oraz 9 kW NAMX), ale jednostka napędowa NMAXa, dzięki zmiennym fazom rozrządu, znacznie chętniej wkręca się na obroty już od samego "dołu". Nie bez znaczenia jest też niższa o 21 kg masa własna. W efekcie, choć nie nazwalibyśmy skutera Yamahy "sportowym", to z pewnością dynamiki mu nie brakuje.
Podczas szybkiej jazdy docenimy bardzo dobre hamulce, które świetnie radzą sobie z zatrzymaniem NMAXa. Co więcej, model ten seryjnie wyposażony jest w system antypoślizgowy ABS.
Pozytywnie zaskoczeni byliśmy również komfortem jazdy. NMAX ma co prawda koła o średnicy 13 cali, a więc typowej dla tego typu pojazdów, ale jego zawieszenie lepiej radziło sobie z nierównościami, niż w przypadku Majesty S.
Nie każdemu możne natomiast odpowiadać fakt, że na skuterze siedzimy "okrakiem", zamiast mieć do dyspozycji przed sobą płaską podłogę, jak w większości skuterów. Nam to zupełnie nie przeszkadzało i nie mieliśmy żadnego problemu ze znalezieniem dla siebie wygodnej pozycji.
Dość wygodna kanapa wyprofilowana jest, jak w większości jednośladów, w sposób dyskryminujący pasażera, ale Yamaha zadbała o wygodne, wysuwane podnóżki dla osoby jadącej z tyłu. Nasz egzemplarz wyposażony był ponadto w kufer o pojemności 39 l, który nie tylko pomieści z łatwością kask lub zakupy, ale można również przymocować do niego oparcie dla pasażera. Innym z dodatków, poprawiających komfort, była wysoka szyba, która dość dobrze chroni przed wiatrem.
Nowość w ofercie Yamahy sprawdzaliśmy podczas codziennych dojazdów do pracy, zakupów, a także niedalekich przejażdżek we dwoje. W każdej z tych sytuacji NMAX przekonywał nas do siebie między innymi wystarczającą w warunkach miejskich dynamiką - dzięki płynnie działającej skrzyni CVT zawsze ruszaliśmy pierwsi spod świateł, a osiągnięcie 70 km/h (dozwolonej na większości wielopasmowych ulic), trwało dosłownie kilka sekund. W parze z dynamiką idzie również zwinność, pozwalająca bez problemów przeciskać się pomiędzy stojącymi w korku samochodami.
Biorąc pod uwagę osiągi, typową dla Yamahy wysoką jakość wykonania, a także komfort podróżowania i seryjny system ABS, oczekiwaliśmy odpowiednio wysokiej ceny. Okazuje się jednak, że NMAXa kupimy już za 12 300 zł. To zaledwie o 710 zł więcej, od Majesty S, które jest nie tylko mniej dynamiczne, ale nie ma też ABSu. Pozytywnie oceniamy również zużycie paliwa - pomimo bardzo dobrej dynamiki, wynosi ono około 2,5 l/100 km. Szkoda tylko, że bak paliwa ma przeciętną pojemność (6,6 l).
Yamaha NMAX to naprawdę dobry skuter, który świetnie sprawdza się w codziennym użytkowaniu. Tym, co go wyróżnia, są właściwości jezdne i osiąg przewyższające większość jednośladów z silnikami o pojemności 125 ccm. To ważne, szczególnie z punktu widzenia osób mających tylko prawo jazdy kategorii B, a więc takich, które nie mogą zdecydować się na model z silnikiem na przykład 250 ccm. Nie bez znaczenia jest również korzystna cena - w ofercie Yamahy znajdziemy tylko jedną, szybszą "stodwudziestkępiątkę" - model X-MAX, który kosztuje 19 990 zł.
Michał Domański