Kradzież katalizatora. Jak zabezpieczyć auto przed złodziejem?
Złodzieje kradną katalizatory z samochodów. Nie ma dnia, by policjanci nie informowali o takich kradzieżach. Zwyżkujące ceny metali sprawiają, że katalizatory to możliwość szybkiego zarobku. Zawarte w nich metale szlachetne - głównie pallad, rod i platyna - są bardzo drogie w skupie.
Policjanci, mimo szczerych chęci i częstych patrolów miejsc postoju, nie są w stanie opanować skali zjawiska kradzieży katalizatorów. Skuteczne rozwiązanie problemu wymaga bowiem uszczelnienia systemu, w którym największą rolę odgrywają punkty skupu szeroko otwarte na "dostawców" używanych katalizatorów.
Obecnie, żeby sprzedać używany katalizator w punkcie skupu metali szlachetnych wystarczy zaledwie dowód osobisty. Transakcja odbywa się na zasadzie zwykłej umowy podpisywanej przez obie strony.
Sprzedający podpisuje w niej standardową klauzulę, o tym, że jest właścicielem katalizatora, a sam przedmiot nie pochodzi z kradzieży. Już samo to rodzi ogromne pole do manewru wszelkiej maści przestępcom. Punkt skupu nie ma żadnego obowiązku (ani też możliwości) zweryfikowania danych zawartych w dowodzie osobistym sprzedającego, a podrabiane dokumenty "kolekcjonerskie" - w pełni legalnie - kupić można w internecie.
Na tym jednak nie kończy się szerokie pole do "legalizowania" katalizatorów pochodzących z kradzieży. Wiele punktów, których adresy bez trudu znajdziemy w sieci, oferuje dziś usługę skupu katalizatorów on-line! Wystarczy, że wraz z katalizatorem bądź samym wkładem monolitycznym spakujemy do paczki podpisaną umowę i kserokopię (!) dowodu osobistego...
Podsumowując - aby legalnie sprzedać katalizatory pochodzące z "demontażu" nie musimy dysponować żadnym tytułem prawnym do pojazdu, ani dokumentami potwierdzającymi, że "dawca" stanowi naszą własność i nie pochodzi z nielegalnego źródła.
Co więcej, spiralę kradzieży w dużej mierze napędzają właśnie punkty skupu, które publikują w internecie cenniki dotyczące poszczególnych modeli katalizatorów, często ze zdjęciami i danymi samochodów, w jakich można je znaleźć... Dzięki temu złodzieje nie muszą tracić czasu na "wyceny" i skupiają się na starannie wyselekcjonowanych modelach pojazdów.
Kwitnące zjawisko potęguje też problem - porzucanych w "ustronnych" miejscach wraków. Właściciele starszych pojazdów często doświadczają dziś zjawiska "wyścigu" kupujących, którzy ustawiają się w kolejki po auta sprzedawane najczęściej w związku ze zbliżającym się terminem przeglądu czy kończącym ubezpieczeniem OC.
Pierwsze pytanie do sprzedającego najczęściej dotyczy właśnie obecności katalizatora. Jeśli katalizator jest oryginalny, auto szybko znajduje nabywcę. Niestety - duża część z nich - kupowana jest na tzw. "słupa" i - pozbawiona katalizatora oraz cech identyfikacyjnych - kończy m.in. w lasach.
Jakby tego było mało szczegółowymi informacjami dotyczącymi zjawiska kradzieży katalizatorów - w szerszej, ogólnokrajowej, skali - nie dysponuje nawet sama Policja. Jak poinformował Interię kom. Piotr Świstak z Wydziału Prasowo-Informacyjnego Biura Komunikacji Społecznej Komendy Głównej Policji - policja nie prowadzi tego typu statystyk. Kradzieże katalizatorów trafiają więc do "zbiorczej" kategorii "kradzież samochodu".
Plaga kradzieży to efekt ciągłych podwyżek cen metali wykorzystywanych w katalizatorach, jak np. wykorzystywanego do ich budowy palladu, który stosowany jest m.in. przez jubilerów w stopach ze złotem - tzw. "białe złoto".
Około 75 proc. światowego zapotrzebowania na pallad generuje właśnie przemysł motoryzacyjny. Z wielu przyczyn, jak np. za sprawą odwracania się klientów od aut z silnikami wysokoprężnymi, co skutkuje wzrostem sprzedaży aut benzynowych, ceny tego pierwiastka nieustannie zwyżkują.
Sytuacji nie poprawia fakt, że pallad występuje w przyrodzie dziesięciokrotnie rzadziej niż złoto, a jego największymi "producentami" są - dyktujące ceny - Rosja i Republika Południowej Afryki. W efekcie - w zależności od marki, modelu i zastosowanej jednostki napędowej - za katalizator z niektórych wiekowych modeli dostać można w skupie od 3 do nawet 6 tysięcy złotych! To często nawet trzy razy więcej, niż - w wielu przypadkach - zapłacić trzeba za całe auto!
Niestety nie da się uchronić przed złodziejami bez ingerencji w konstrukcję samochodu. Niektórzy próbują tworzyć własne osłony antykradzieżowe ze stalowych lin lub prętów, ale tego typu "rękodzieła" mogą przysporzyć wielu kłopotów. Być może zniechęcą złodzieja, ale na pewno nie spodobają się też diagnoście w czasie badania technicznego.
Nie chcemy nawet myśleć, co może się zdarzyć, jeśli w czasie wypadku taki pręt oderwie się od mocowania i przebije podłogę... Pamiętajmy też, by - pod żadnym pozorem - nie obudowywać katalizatora stalową płytą! Sprawne urządzenie rozgrzewa się nawet do 800 stopni Celsjusza, więc tworzenie dodatkowej osłony termicznej od spodu to jawne proszenie się o pożar! Co więc można zrobić?
Najrozsądniejszym sposobem jest parkowanie w sposób uniemożliwiający szybkie podłożenie pod pojazd lewarka - np. przy krawężniku. Na uprzywilejowanej pozycji są tu właściciele aut wyposażonych w pneumatyczne lub hydropneumatyczne zawieszenia pozwalające regulować prześwit. Profilaktycznie można wówczas "opuścić" samochód na noc. Dobrym, acz niezbyt wygodnym, rozwiązaniem okazuje się też... wynajęcie garażu. W mniejszych miejscowościach to koszt w granicach około 200 zł miesięcznie.
Niezłym pomysłem okazuje się za to inwestycja w dobre ubezpieczenie AC. Radzimy jednak dobrze wczytać się w ogólne warunki ubezpieczenia (tzw. OWU), bowiem nie każde z nich pokrywa szkody, jaką jest kradzież katalizatora! W tym przypadku radzimy więc skorzystać z usług agencji ubezpieczeniowych i - już na wstępie - jasno zdefiniować nasze wymagania względem polisy.
Ważne również by ubezpieczyciel godził się na naprawę przy wykorzystaniu oryginalnych części! Zamienniki, chociaż często pozwalają zmieścić się autu w danej normie emisji spalin, rzadko kiedy przywracają mu pełną sprawność. Zmieniony skład spalin powodować może liczne problemy chociażby z sondą lambda, co z kolei skutkować będzie zgłaszaniem błędów przez komputer ECU.
Chociaż policja każdego dnia informuje o zatrzymaniu kilku złodziei, policjanci nie dysponują osobną statystyką kradzieży katalizatorów. Te klasyfikowane są po prostu jako "kradzież i/poprzez włamanie".
Oznacza to, że - w razie zatrzymania - złodziejowi grozi odpowiedzialność z artykułu 278 Kodeksu Karnego, w którym czytamy, że: " Kto zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5".
Wiele zależy jednak od wartości samego skradzionego przedmiotu. Jeśli ta nie przekracza 500 złotych (art. 119. Kodeksu wykroczeń) sprawca podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny. Niestety z perspektywy kierowcy właściciela pojazdu, nawet jeśli katalizator warty był zaledwie 200-300 zł rzeczywiste koszty są związane z przywróceniem auta do sprawności są przynajmniej dwukrotnie wyższe.
Paweł Rygas