Afera "dieselszwindel"

​Policyjne rewizje w biurach Volkswagena

Francuska policja weszła do głównej siedziby Volkswagena we Francji. Akcja ma oczywiście związek ze skandalem dotyczącym oszukiwania norm emisji spalin. Funkcjonariusze zabezpieczyli komputery i dokumenty firmowe.

Podobnej interwencji dokonała wcześniej policja we Włoszech.

Według danych Volkswagena w ciągu ostatnich 5 lat we Francji sprzedano niespełna milion samochodów z silnikami TDI wyposażonymi w oszukujące oprogramowanie. Były to auta Audi, Skody, Seata i samego Volkswagena.

Wszystko wskazuje na to, że afera będzie największym skandalem, jaki w ostatnich latach przetoczył się przez świat motoryzacji. Sam Volkswagen wciąż nie ma spójnej linii obrony. Początkowo Niemcy wyrazili skruchę, ale prezes Martin Winterkorn, podając się do dymisji ogłosił, że nie ma sobie nic do zarzucenia.

Następnie, podczas przesłuchania przed amerykańskim kongresem szef Volkswagena w USA, Michael Horn próbował przekonywać, że zarząd o oszukującym oprogramowaniu nie wiedział, a winę za aferę ponosi kilku informatyków i inżynierów. Nie trzeba dodawać, że spotkało się z dużym sceptycyzmem ze strony kongresmenów.

Zresztą sam Horn przyznał, że oszukujący kod trafił również do oprogramowania silników z serii EA 288 (a więc najnowszej generacji diesli, które sprzedawane są obecnie i które miały spełniać normę Eu 6). Przyznał równie, że samochody sprzedawane w Europie modyfikowano w nieco inny sposób, niż te, które miały trafić na rynek amerykański. Spowodowane to było oczywiście różnymi normami i różnymi sposobami pomiaru emisji spalin obowiązującymi na obu kontynentach.

Obecnie mówi się, że akcją naprawczą zostanie objęte 11 milionów samochodów, z czego 8,5 mln sprzedano w Europie. Nie wiadomo jednak, czy te liczby nie wzrosną.

Reklama
INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy