Afera dieslowska. Producenci zapłacą właścicielom samochodów
Afera Dieselgate ujawniła wiele zaniedbań dotyczących emisji spalin, nie tylko wśród marek koncernu Volkswagen, ale również innych producentów. W efekcie muszą oni odpowiadać na oskarżenia i procesy, które wytaczają im właściciele aut z oprogramowaniem manipulującym emisją spalin. Niemiecki sąd najwyższy uznał, że posiadaczom takich samochodów należy się odszkodowanie.
Od ujawnienia afery Dieselgate minęło już osiem lat. Szybko wyszło na jaw, że normy emisji spalin oszukiwał nie tylko Volkswagen, ale również inni producenci. To zaś wiąże się z licznymi procesami i oskarżeniami, które płyną od właścicieli aut z przekłamującym oprogramowaniem. To z kolei może oznaczać, że firmy motoryzacyjne będą musiały wypłacić posiadaczowi takiego samochodu zasadne odszkodowanie. Przynajmniej w Niemczech.
Niemiecki najwyższy sąd federalny orzekł właśnie, że Volkswagen i Mercedes muszą wypłacać odszkodowania właścicielom samochodów z silnikami Diesla, w których znalazło się nielegalne oprogramowanie manipulujące wynikami emisji spalin. Posiadacze takich samochodów mogą domagać się od producentów od 5 proc. do 15 proc. ceny zakupu auta.
Ponadto sąd skierował sprawy, w których właściciel samochodu domaga się odszkodowania, do ponownego rozpatrzenia do sądów niższej instancji. Tam mają one zweryfikować, czy na podstawie wspomnianego orzeczenia można dochodzić w danym przypadku do odszkodowania, a także jaka mogłaby być jego wysokość.
"Właściciel samochodu wyposażonego w urządzenie oszukujące ponosi straty z powodu ryzyka, że jego używanie może zostać zakazane" - stwierdził cytowany przez Automotive News Europe sąd najwyższy w oświadczeniu.
Producenci mogą uniknąć odszkodowania. Sąd postawił im jednak jeden warunek. Dana marka musi udowodnić, że nie było możliwości, by stwierdzić, że używane przez nich oprogramowanie jest nielegalne. Sąd wychodzi przy tym z założenia, że to do producentów aut należy udowodnienie, że ich rozwiązania działają i są zgodne z prawem.
Firmy motoryzacyjne są jednak zdania, że urządzenia, które działają tylko w określonych temperaturach są potrzebne do ochrony silnika, a ich używanie nie jest nielegalne. Mercedes uważa np., że jeszcze do lipca zeszłego roku Unia Europejska uważała rozwiązania działające przy określonej temperaturze za dopuszczalne, więc jako takie nie mogą one być postrzegane za oszustwo.
Orzeczenie niemieckiego sądu może stanowić reakcję na marcowy wyrok Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Zgodnie z nim sąd najpierw musi zbadać, czy oprogramowanie faktycznie można zakwalifikować jako urządzenie, które ogranicza skuteczność działania (w rozumieniu rozporządzenia 715/2007), czy też może być uzasadnione na podstawie któregoś z wyjątków przewidzianych w tym rozporządzeniu.
Zaznaczono również wówczas, że w zgodzie z dyrektywą 2007/46, która ustanawia ramy dla homologacji pojazdów silnikowych, producenci pojazdów są zobowiązani do wydania świadectwa zgodności indywidualnemu nabywcy pojazdu. Oznacza to więc, że przepisy mają chronić interesy indywidualnego właściciela auta. Jeśli sąd uzna, że rozwiązania techniczne wprowadzone przez producenta łamią postanowienia wspomnianego rozporządzenia 715/2007, właścicielowi przysługuje prawo do ubiegania się naprawienie wyrządzonej mu szkody.
Prawo krajowe natomiast musi umożliwiać uzyskanie odpowiedniego odszkodowania. Automotive News Europe zwraca uwagę, że wcześniej w Niemczech z reguły nie przyznawano odszkodowań. Udawało się to jedynie w przypadku, gdy dało się udowodnić, że dany producent samochodów działał umyślnie. Niestety, dla pokrzywdzonych, było to bardzo trudne.
***