Ważna deklaracja Forda. Chodzi o samochody elektryczne i spalinowe
Ford dołącza do grona firm, które już nie są takimi fanami elektromobilności, jak były jeszcze niedawno. Trzy lata temu amerykański producent deklarował, że od 2030 roku w Europie będzie sprzedawał wyłącznie auta bateryjne. Dziś zmienia zdanie.
Na początku obecnej dekady wydawało się, że przyszłość motoryzacji w Europie jest elektryczna. Unijne władze ogłosiły, że od 2035 roku na Starym Kontynencie nie będzie można już rejestrować samochodów spalinowych, a producenci zaczęli się prześcigać w deklaracjach o tym, że zamierzają przestać sprzedawać samochody z silnikami na benzynę i olej napędowy znacznie wcześniej niż wymaga tego Unia Europejska.
Wśród entuzjastów elektromobilności znalazł się jeden z największych producentów samochodów na świecie, czyli Ford. Amerykański gigant zapowiedział, że od 2030 roku nie będzie już oferował w Europie spalinowych modeli. Ale ta deklaracja nie jest już wiążąca.
2023 rok, ale i pierwsza połowa roku obecnego to zimny prysznic dla fanów jeżdżenia na prądzie. Okazało się, że samochody elektryczne nie tylko nie tanieją, ale nawet drożeją i to bardziej niż samochody spalinowe, które są przecież okładane coraz wyższą daniną za emisję CO2. Co więcej, nie widać realnego postępu technologicznego. Owszem zasięgi rosną, ale głównie dzięki temu, że w samochodach "upychane" są baterie o coraz większej pojemności. To wszystko w połączeniu z zakończeniem programu dopłat do zakupu aut elektrycznych oraz zbyt wolnym rozwojem infrastruktury ładowania spowodowało nawet nie to, że wzrosty sprzedaży aut bateryjnych są niższe od zakładanych, ale to, że mamy do czynienia ze spadkami.
Jeśli do tego dodamy obawy przed tanimi elektrycznymi samochodami z Chin, które mogą na dużą skalę trafić do Europy, okazuje się, że rynek aut bateryjnych jest zbyt trudny i niepewny, by od niego uzależniać całą swoją przyszłość. W efekcie producenci rewidują swoje zamierzania. Podobnie postąpił Ford, który właśnie ogłosił, że jeśli po 2030 roku klienci nadal będą chcieli kupować samochody spalinowe, to on nadal będzie je sprzedawał. Takie właśnie słowa padły z ust Martina Sandera, szefa europejskiego oddziału Forda zajmującego się samochodami osobowymi.
To oczywiście nie oznacza, że Ford zarzuca rozwój samochodów elektrycznych. To niemożliwie chociażby ze względu na fakt zainwestowania 2 mld dolarów w zakład w Kolonii, który został przekształcony w centrum produkcji samochodów elektrycznych opartych na platformie MEB Volkswagena. Tam właśnie będzie produkowany zaprezentowany niedawno elektryczny Ford Explorer oraz kolejny planowany model elektryczny, którego premiera ma mieć miejsce w czerwcu. Ponadto w tym roku zaprezentowana zostanie elektryczna wersja Forda Pumy, a na rynek będą wchodziły również elektryczne samochody dostawcze: e-Transit Custom, e-Tourneo Custom i e-Transit Courier.
Jednocześnie Ford zdecydowanie ograniczył gamę modeli spalinowych. W 2023 roku zakończono produkcję niezwykle popularnej przez lata Fiesty, zniknęło również Mondeo, Galaxy i S-MAX, a w 2025 roku ma zakończyć się produkcja Focusa.
Ford ma duży problem w Wielkiej Brytanii, która jest dla niego największym europejskim rynkiem. Obowiązują tam przepisy wymuszające na producentach sprzedawanie samochodów elektrycznych, których udział w całej sprzedaży ma rosnąć, już w 2024 roku ma to być 22 proc. Martin Sander powiedział, że Ford nie zamierza płacić kar za nieosiągnięcie tego celu, ale nie będzie sprzedawać samochodów elektrycznych ze stratą. Zamiast tego... ograniczy dostęp Brytyjczykom do samochodów spalinowych. Zmniejszając w ten sposób całą sprzedaż, Ford liczy że zwiększy udział aut na prąd powyżej wymaganego poziomu.
Najbliższe lata dla większości producentów będą więc mocno niepewne. Zainwestowali oni olbrzymie pieniądze w rozwój samochodów elektrycznych, tymczasem okazuje się, że popyt musi być sztucznie stymulowany. Te same problemy co Forda, dotyczą innych wielkich graczy, jak Volkswagen czy Stellantis.
Największe kłopoty mają jednak mniejsi producenci, nastawieni wyłącznie na samochody elektryczne. W tym tygodniu oficjalne bankructwo ogłosił europejskiej oddział Fiskera, który produkował swoja pojazdy w zakładzie MagnaSteyr w austriackim Grazu.
Na kłopotach konkurencji zyskuje Toyota. Japończycy dość chłodno podeszli do tematu samochodów elektrycznych, zamiast tego rozwijając napędy hybrydowe, które oferują niskie zużycie paliwa i nie generują problemów z zasięgiem. W zakończonym w marcu 2024 roku finansowym 2023 Toyota sprzedała ponad 3,7 mln samochodów hybrydowych, czyli o 32 proc. więcej niż rok wcześniej. Dla porównania - sprzedaż samochodów elektrycznych Toyoty wyniosła tylko nieco ponad 116 tys. egzempalrzy, przy czym oznacza to trzykrotny wzrost rok do roku. Dodajmy, że 2020 roku Japończycy nie mieli w swojej ofercie aut bateryjnych.
Racjonalne podejście Toyoty zaowocował rekordową sprzedażą, która w roku finansowym 2023 wyniosła 11,09 mln samochodów.