Samochody elektryczne

Taki bus będzie jeździł do Morskiego Oka. Minister pokazała zdjęcie

Minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska poinformowała, że pierwszy bus, który będzie woził turystów na drodze do Morskiego Oka, jest już w Tatrach. Ma to być dowód na to, że rządzący na poważnie wzięli się za rozwiązanie problemu koni, które obecnie kursują na popularnej trasie.

Elektryczny bus na trasie do Morskiego Oka

Minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska poinformowała na swoich mediach społecznościowych, że już realizuje jedno z ustaleń podpisanego w miniony piątek (17 maja) porozumienia, jakie zawarła między innymi z przedstawicielami wozaków i organizacji prozwierzęcych.

Minister na dowód dołączyła zdjęcie małego autobusu elektrycznego, który ma zacząć wozić turystów. Jego kursowanie ma się rozpocząć najpóźniej 1 czerwca.

Jaki autobus będzie jeździł na drodze do Morskiego Oka?

Sama minister nie podała żadnych dodatkowych informacji na temat autobusu, który ruszy na trasę do Morskiego Oka. Postanowiliśmy bliżej przyjrzeć się temu pojazdowi. Wybrany pojazd to Automet MiniCity Electric, czyli autobus wyprodukowany przez firmę z Sanoka.

Reklama

Firma zapewnia, że jest to "pierwszy autobus elektryczny klasy Mini wyprodukowany w Polsce", choć oczywiście bazuje on na podwoziu do zabudowy Mercedesa Sprintera. Polski producent wprowadził jednak do niego tyle zmian (poza oczywiście własną zabudową), że z pojazdu zniknęło logo niemieckiej marki i pojawiło się emblemat Automet.

Automet MiniCity Electric dostępny jest w różnych wariantach - długość nadwozia może wynosić od 8 do 8,37 m, a jego wysokość to 2,7-3 m. W najmocniejszej wersji silnik generuje 204 KM, a litowo-jonowy akumulator może zapewniać zasięg do 200 km (wg WLTP, co oznacza, że realnie będzie mniejszy, zależny od nachylenia terenu, warunków atmosferycznych i obciążenia). Autobus oferuje miejsce dla maksymalnie 23 osób (z czego 13 miejsc jest siedzących) oraz rampę dla osób niepełnosprawnych. Na listę wyposażenia dodatkowego trafiła między innymi klimatyzacja oraz ogrzewanie postojowe.

Chociaż autobusy Autometu powstają w Polsce, nie są częstym widokiem na polskich drogach. Wiele miast testowało taki pojazd, jaki ma pojechać do Morskiego Oka, ale niewiele zdecydowało się na zakup.

Czy elektryczne autobusy zastąpią konie na trasie do Morskiego Oka?

Póki co nie ma na ten temat rozmów. Zawarte kilka dni temu porozumienie przewiduje jedynie "testy" elektrycznego autobusu. Pewnym jest, że sprawdzi się on w tej roli, bo jest to zwykły elektryczny pojazd, a nie testowane wcześniej wozy konne ze wspomaganiem elektrycznym.

Tamte testy zakończyły się porażką, ponieważ były poważne problemy z koordynacją koni oraz elektrycznego napędu. W efekcie raz konie były pchane przez wóz, a raz hamowane. Testy zakończyły się po tym, jak spaliły się baterie. Kolejne testy poprawionego już wozu, również nie były zadowalające, ponieważ baterie co prawda już się nie paliły, ale zbyt szybko rozładowywały. Pomysł więc zarzucono.

Elektryczny bus nie będzie miał podobnych problemów, ale trudno powiedzieć, czy zostanie on uznany za odpowiednią alternatywę dla zaprzęgów konnych i będzie kursował na stałe do Morskiego Oka. Otwarte pozostaje też pytanie o okres zimowy, kiedy cała trasa pokryta jest grubą warstwą śniegu i konie ciągną wtedy po niej sanie. Elektryczny autobus o dopuszczalnej masie całkowitej 5,5 tony i mający napęd na jedną oś na pewno nie poradzi sobie w takich warunkach, szczególnie, że droga miejscami pni się dość mocno w górę, a do tego jest kręta i odbywa się na niej duży ruch pieszy.

Planowana trasa dla autobusu będzie wiodła z parkingu w Balenicy Białczańskiej na Polanę Włosienica. Trasa liczy 6 km, różnica wysokości sięga 400 km. Otwartym zostaje pytanie o ładowanie. Najbliższa stacja ładowania znajduje się w Bukowinie Tatrzańskiej i jest to stacja ładowania prądem zmiennym, a więc wolna.

Co zawiera porozumienie w sprawie koni na trasie do Morskiego Oka?

Przypomnijmy, że zawarte w miniony piątek porozumienie między Ministerstwem Klimatu i Środowiska oraz przedstawicielami wozaków i organizacji prozwierzęcych, zawiera 12 punktów, które mają pomóc rozwiązać obecny konflikt. Testy elektrycznego busa to tylko jedno z wielu ustaleń.

Kompromis przewiduje, że obciążenia dla koni zostaną ponownie przeliczone przez osobę wskazaną wspólnie przez Tatrzański Park Narodowy, organizacje społeczne i samorząd. Ekspert w tej dziedzinie zostanie dodatkowo zaopiniowany przez Państwową Radę Ochrony Przyrody. TPN ma także wstrzymać czasowo wydawanie kolejnych licencji dla fiakrów. W kolejnym punkcie wozacy zobowiązali się do wydłużenia do 60-minut odpoczynku koni na górnym przystanku, czyli na Włosienicy.

TPN ponadto zainstaluje czujniki badające korelację między temperaturą i wilgotnością na przystanku początkowym na Polanie Palenicy oraz na Włosienicy. Urządzenia te mają informować o przekroczeniu parametrów, które mogą być groźne dla zdrowia koni. Ponadto komisja weterynaryjna ma wyznaczyć nowe warunki, bezpieczne dla pracy koni na trasie w powiązaniu z zainstalowanymi czujnikami. Ustalono też, że do okresowych badań koni zostanie przyjęta piąta osoba - kolejny lekarz weterynarii. Komisja weterynaryjna będzie badała konie nie tylko przed sezonem, ale dodatkowo wyda rekomendacje po letnim sezonie. Komisja weterynaryjna ma też wydać rekomendacje dotyczące podkuwania koni.

Ponadto TPN zobowiązał się do zorganizowania spotkania w sprawie możliwości rekreacyjnego wykorzystania koni w innych miejscach parku, np. w Dolinie Kościeliskiej. Takie spotkanie zostanie wyznaczone w ciągu kolejnych 30 dni. Kolejny punkt dotyczy obniżenia limitu osób na wozie. Do tej pory na wozie mogło jechać 12 osób dorosłych i dwoje dzieci. Teraz będzie to 10 osób. Po ponownym przeliczeniu obciążeń dla koni może zapaść decyzja o ewentualnych dalszych rekomendacjach w tej sprawie.

INTERIA.PL/PAP
Dowiedz się więcej na temat: Morskie Oko | autobusy elektryczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama