Oszukał technologię za miliardy dolarów. Wystarczył napis na koszulce
Pomimo wielu szumnych zapowiedzi, samochody autonomiczne to nadal odległa i trudna do przewidzenia przyszłość. Okazuje się, że stosowane w nich rozwiązania, choć mają za sobą lata testów i przeznaczono na nie miliardy dolarów, nadal można w banalny sposób oszukać.
Wizja samochodów autonomicznych, mogących swobodnie poruszać się w ruchu drogowym bez żadnego udziału człowieka, od dawna nie tylko rozpala wyobraźnię, ale jest przedmiotem trwających od wielu lat testów. Zdaniem niektórych, komercjalizacja pojazdów autonomicznych czeka już za rogiem, a według innych, to nadal kwestia dekad.
Przykładowo Yves Bonnefonte, szef działu oprogramowania w koncernie Stellantis, przekonywał w rozmowie z nami, że pojazdy autonomiczne już teraz doskonale radzą sobie na drogach i nie potrzebują do tego komunikacji z infrastrukturą oraz innymi użytkownikami dróg.
Tesla przyłapana na oszustwie - jej auta wcale nie jeżdżą same
Innego zdania jest na przykład Bosch, który w ciągu trzech lat zwolni 1200 osób, zajmujących się elektroniką oraz oprogramowaniem dla pojazdów autonomicznych. Od prac nad pojazdami autonomicznymi odchodzą także między innymi brytyjskie Oxbotica i Aurrigo International, szwedzkie Einride oraz amerykańskie Outrider. Inwestorzy coraz częściej dochodzą do wniosku, że przepalają miliardy dolarów na projekty, które jeszcze długo nie zaczną przynosić zysków. O ile w ogóle kiedykolwiek mogą zacząć je przynosić. Kasper Sage, szef BMW iVentures, tak uzasadnił odwracanie się od dążenia do stworzenia pojazdów autonomicznych:
Rozwijane są więc już istniejące systemy wsparcia kierowcy. Takie, które potrafią przejąć pełnię kontroli nad pojazdem, ale to kierowca nadal jest odpowiedzialny za kierowanie samochodem i musi interweniować w razie błędu któregoś z systemów. Całkowicie autonomiczne pojazdy są nadal rozwijane, ale mowa o pojazdach specjalistyczny, pracujących w konkretnych warunkach. Mowa między innymi o autonomicznych wózkach widłowych i innych pojazdach wykorzystywanych w fabrykach i magazynach, a także o ciężarówkach poruszających się po konkretnych obszarach, jak kopalnie, kamieniołomy i tym podobne.
To koniec autonomicznych pojazdów? "Stanowią zagrożenie dla społeczeństwa"
Na czym polega problem i trudność w odpowiednim przygotowaniu samochodów do samodzielnego poruszania się w ruchu drogowym? W dużej mierze na jego nieprzewidywalności. Autonomiczne taksówki, jakie można spotkać w niektórych amerykańskich miastach, korzystają z szeregu kamer, radarów oraz czujników, a do tego poruszają się po dokładnie zmapowanym wcześniej terenie. Mimo to każda dodatkowa zmienna może być problematyczna.
Przykładowo zaparkowane na środku ulicy auto może okazać się problemem nie do rozwiązania, bo system uzna je albo za początek korka, albo zinterpretuje to jako inną sytuację drogową, na przykład oczekiwanie na możliwość skrętu w lewo. Podobnie problematyczna może być zmieniona organizacja ruchu oraz inne problemy, które człowiek zidentyfikuje w ułamku sekundy i znajdzie rozwiązanie.
Co jeszcze może zdezorientować samochód autonomiczny? Według krążącego od jakiegoś czasu żartu, aby uwięzić taki pojazd, wystarczy wyrysować wokół niego ciągłą białą linię. Ponieważ prawo nie pozwala jej przekraczać, elektronika unieruchomi pojazd.
Czy to działa? Nie sprawdzaliśmy, ale sprawdzić zachowanie samojeżdżącego auta, postanowił sprawdzić pewien Amerykanin. Zatrzymuje się on przy krawędzi drogi i odsłania ukryty pod koszulą czarny podkoszulek z dużym znakiem STOP pośrodku. Jak widać na poniższych nagraniach, autonomiczny Jaguar I-Pace należący do Waymo reaguje na taki znak, chociaż nie zawsze zatrzymuje się w porę.
Waymo nie skomentowało takiego zachowania swoich pojazdów. Bardzo prawdopodobna wydaje się jednak teoria, że system reaguje między innymi na drogowców sterujących ruchem, którzy trzymają w ręce tabliczki z napisem STOP. Może tak samo traktować bohatera tych nagrań, który stoi przy drodze ze znakiem na koszulce. Taka pomyłka jest zrozumiała, ale dobrze pokazuje problem pojazdów autonomicznych. Reagują one na pojazdy, pieszych i znaki przy drodze, ale nie "rozumieją" tego co widzą, nie mają kontekstu całej sytuacji. Nie potrafią więc odróżnić osoby kierującej ruchem od żartownisia. Dzieje się tak pomimo tego, że Waymo rozwija swoją autonomiczną technologię od 2009 roku, wydało na nią 5,5 mld dolarów i współpracuje z największymi firmami motoryzacyjnymi, jakimi jak Stellantis, Mercedes czy Volvo.